Lechia Gdańsk walczy o europejskie puchary, a konkretniej Ligę Konferencji Europy i przed niedzielnym starciem ze Stalą Mielec wiedziała, że musi je wygrać. Zaczęło się dobrze, bo po 30 minutach gry gospodarze mieli już dwubramkowe prowadzenie po dwóch trafieniach Łukasza Zwolińskiego. Zostało tylko doprowadzić wynik do końca i cieszyć się z przewagi nad Piastem Gliwice, który jeszcze tego samego dnia zagra z walczącym o mistrzostwo Polski Lechem Poznań.
Lechia na własne życzenie skomplikowała swoją sytuację w drugiej połowie, bowiem Stal doprowadziła do remisu (2:2) na 10 minut przed końcem meczu. Prawdziwa loteria zaczęła się w doliczonym czasie gry. W 92. minucie Zwoliński trafił do siatki po raz trzeci w tym meczu. Niestety sami sędziowie nie wiedzieli, czy gol został strzelony zgodnie z przepisami.
Cały stadion zaczął już celebrować hat-tricka i kolejne trzy punkty dla Lechii, a sędzia nagle anulował trafienie, odgwizdując spalonego po analizie VAR. Ale to nie był koniec! Sędzia nie wznowił gry, by po kolejnych kilku minutach... uznać bramkę po nadal trwającej analizie VAR!
Więcej treści sportowych znjadziesz na stronie głównej Gazeta.pl
"Gol uznany, później nieuznany i na koniec uznany. Dobry burdel na VAR w Gdańsku. Oby ostatecznie podjęli słuszną decyzję. Komunikacja między sędziami: totalny dramat" - skomentował sytuację Maciej Wąsowski z Weszło.com. Zawiedziony wynikiem końcowym był też trener Adam Majewski. - W ostatniej sekundzie meczu kontrowersja. Dla mnie to jest jedna wielka żenada. Mecz zakończył się wynikiem 2:2. - powiedział szkoleniowiec Stali po meczu.
"Karnego za faul na Kłosie oczywiście brak, przekręt na VARze, bo linia na pewno nie jest wyrysowana równolegle do linii końcowej. Nie da się zliczyć, ile razy Stal Mielec została już przekręcona przez sędziów. PZPN le cabaret. Czekamy na decyzje Zarządu Stali Mielec" - dodaje jeden z użytkowników. "Straszne zamieszanie z tym VARem. Sędziowie mają narzędzia, żeby na spokojnie wyrysować linie i podjąć decyzję. Tutaj wyszło kuriozalnie. Teraz przydałoby się, żeby sędzia główny wyszedł i powiedział co zawiodło w komunikacji pomiędzy nim a wozem VAR" - napisał redaktor portalu poświęconego ekstraklasie.
Wątpliwości co do ostatecznej decyzji sędziego nie miał Jakub Seweryn, choć cała otoczka zostawia wiele do życzenia. "Prawidłowa bramka. Dobrze, że uznali. Szkoda, że w taki sposób" - napisał na Twitterze dziennikarz Sport.pl.