Wisła Kraków we łzach. Wynik jak wyrok. Rozpacz w Krakowie

Wisła Kraków coraz bliżej I Ligi. W sobotnim, kluczowym dla siebie meczu 32. kolejki ekstraklasy zespół Jerzego Brzęczka tylko zremisował z Jagiellonią Białystok 0:0 i na dwie kolejki przed końcem sytuacja "Białej Gwiazdy" zmienia się ze złej na dramatyczną.

"Mecz strachu" - tak śmiało można było uznać sobotni mecz w Krakowie z udziałem dwóch drużyn walczących o utrzymanie w ekstraklasie. Wisła Kraków po innych piątkowych i sobotnich wynikach miała już cztery punkty straty do bezpiecznej strefy. Jagiellonia Białystok miała za to pięć punktów więcej od "Białej Gwiazdy", ale wszyscy w Białymstoku zdawali sobie sprawę, że porażka w Krakowie mocno skomplikowałaby Jadze kwestię utrzymania. 

Zobacz wideo Wisła nad przepaścią. Brzęczek: Jakbym nie był optymistą, to musiałbym zrezygnować z pracy

Wisła Kraków znów nie wygrała i stoi nad przepaścią

Pierwsza połowa w Krakowie była bardzo kiepska w wykonaniu obu drużyn, które wyglądały na niezwykle stremowane stawką spotkania. Przewagę w posiadaniu miała Wisła, ale ona potrafiła tylko kilka razy zagrozić bramce rywala ze stałych fragmentów gry. W 25. minucie po rzucie wolnym w piłkę przed bramką nie trafił Zdenek Ondrasek, a zamykający akcję Michal Frydrych nie trafił w bramkę. Tuż przed przerwą z kolei uderzenie głową Enisa Fazlagicia poszybowało tuż nad poprzeczką bramki Jagiellonii.

Co po drugiej stronie boiska? Jedynie odbity strzał Bartłomieja Wdowika z 16 metrów, po którym piłkę złapał Paweł Kieszek. Po stałym fragmencie gry z kolei zablokowany został Taras Romanczuk. 

Najgorszą wiadomością dla Wisły w pierwszej połowie nie był jednak bezbramkowy remis na przerwę, ale kontuzja Marko Poletanovicia, który po pół godziny gry musiał opuścić boisko. Patrząc na reakcję Serba, nie wyglądało to optymistycznie w kontekście ostatnich kolejek tego sezonu. 

W drugiej połowie przez kwadrans nic się nie działo. Obaj trenerzy zareagowali na to zmianami. W Wiśle na boisku pojawili się Elvis Manu i Stefan Savić, w Jagiellonii Andrzej Trubeha, Miłosz Matysik i przede wszystkim wracający po półrocznej przerwie Jesus Imaz.

I niemal błyskawicznie zaczęły się emocje. Pierwszą świetną sytuację zmarnowała Wisła, gdy po dośrodkowaniu z lewego skrzydła piłkę głową zgrał przed bramkę Michal Frydrych, a z najbliższej odległości spudłował Zdenek Ondrasek. 

W odpowiedzi zaatakowała Jagiellonia. Najpierw po płaskim dośrodkowaniu Bartłomieja Wdowika z kilku metrów nieznacznie pomylił się Jesus Imaz. Po chwili w boczną siatkę z ostrego kąta uderzył Marc Gual, aż wreszcie celny strzał z dystansu Diego Santosa Carioki wyłapał Paweł Kieszek. 

Aktywniejsza była Wisła, bo to dla niej zdobycie trzech punktów było kluczowe. Z dystansu pierwszy celny strzał gospodarzy oddał Georgij Citaiszwili, ale pewnie złapał piłkę Alomerović. Swoje szanse mieli też Elvis Manu i Jan Kliment, którzy po akcjach Stefana Savicia nie potrafili strzelić zwycięskiego gola.

Już w doliczonym czasie gry piłkę meczową mieli goście z Białegostoku, ale po fatalnym błędzie Wiślaków w wyprowadzeniu piłki z kilkunastu metrów nie trafił Marc Gual. W ostatniej akcji meczu za to kolejny strzał z dystansu oddał Citaiszwili, jednak ponownie prosto w ręce Alomerovicia.

Wisła Kraków zremisowała bezbramkowo z Jagiellonią Białystok i jej sytuacja staje się dramatyczna. Zespół Jerzego Brzęczka na dwie kolejki przed końcem ma trzy punkty straty do bezpiecznej strefy, ale i gorszy bilans meczów bezpośrednich ze Śląskiem Wrocław, co oznacza, że Wisła musi wygrać dwa ostatnie spotkania z Radomiakiem i Wartą, by marzyć o utrzymaniu w ekstraklasie. Jagiellonia z kolei jest już swojego celu bardzo, bardzo blisko.

Więcej o:
Copyright © Gazeta.pl sp. z o.o.