W pierwszym piątkowym meczu Warta Poznań podejmowała Piasta Gliwice. Gospodarze walczą o utrzymanie w ekstraklasie, choć są już blisko wypełnienia tego celu. Z kolei gliwiczanie walczą o czwarte miejsce, które da w tym roku awans do europejskich pucharów.
Lepiej mecz zaczęli goście. W 17. minucie piłkę na lewym skrzydle dostał Holubek. Dograł do środka, a tam pechowo interweniował Łukasz Trałka. Piłka poleciała do bramki, a szans na reakcję nie miał już Grobelny, który zbierał się do wyjścia z bramki i przejęcia piłki po tej wrzutce. Warta odpowiedziała w 32. minucie, kiedy po sporym zamieszaniu była bliska wyrównania po rzucie rożnym. Piłkę wyłapał Frantisek Plach. Chwilę później okazało się jednak, że to nie koniec kłopotów Gliwiczan. W zamieszaniu pod bramką Piasta faulowany był Szymonowicz. Mosór chcąc wybić piłkę trafił w rywala i sędzia Daniel Stefański po analizie VAR wskazał na 11. metr. Rzut karny na bramkę zamienił Michał Kopczyński. Do przerwy było więc 1:1, co może wydawać się zaskakujące, bo statystyki wykazały, że Piast nie oddał celnego strzału. Gości wyręczył jednak Trałka.
Pomocy piłkarzy Warty goście nie potrzebowali w drugiej połowie. Ta zaczęła się jednak od fantastycznej okazji dla gospodarzy, ale w sytuacji sam na sam Castaneda z ostrego kąta trafił w słupek. To miało miejsce w 57. minucie, a w 66. minucie ta akcja zemściła się na Warcie. Strzał z dystansu Chrapka odbił Grobelny, ale był bezradny wobec dobitki Alberto Torila. Warta jednak się nie poddawała i w 75. minucie bramkę na 2:2 zdobył Adam Zrelak po serii błędów w kryciu w wykonaniu obrońców Piasta.
W tym sezonie, kiedy bramkę dla Warty zdobywał Zrelak, to Warta nie przegrywała. Aż do tego meczu. Ostatnie słowo należało bowiem do gliwiczan. W 82. minucie po rzucie wolnym piłka trafiła przed pole karne do Konczkowskiego, a ten uderzył z dystansu. Piłka odbiła się od Szymonowicza i wpadła do siatki. Piast wygrał 3:2 i zbliżył się do czwartej Lechii Gdańsk na dwa punkty. Gdańszczanie zagrają swój mecz w sobotę z Zagłębiem Lubin.
W drugim piątkowym meczu Górnik Zabrze zmierzył się z Radomiakiem Radom. Był to debiut Mariusza Lewandowskiego w roli trenera gości. Szkoleniowiec dosyć sensacyjnie zastąpił na tym stanowisku Dariusza Banasika. Decyzja władz klubu spotkała się ze sporą krytyką ze strony środowiska piłkarskiego w Polsce.
Już niemal na samym początku meczu Górnik mógł objąć prowadzenie. W piątej minucie w sytuacji sam na sam z Majchrowiczem znalazł się Cholewiak. Próbował pokonać bramkarza podcinką, ale nie udało się to – Majchrowicz odbił piłkę. Goście odpowiedzieli w 28. minucie. Maurides uderzył na bramkę z około 25 metrów, a piłka po jego strzale trafiła w słupek. W 45. minucie gola do szatni mogli strzelić gospodarze, ale Podolski nieczysto trafił w piłkę w dogodnej sytuacji w polu karnym.
W drugiej połowie oglądaliśmy jednego gola. Niestety, nieuznanego. Piłkę do bramki Radomiaka skierował Rafał Janicki. Sędziowie spostrzegli jednak, że obrońca przy przyjęciu pomagał sobie ręką. W 89. minucie blisko rozstrzygnięcia pojedynku był wprowadzony na boisko dwie minuty wcześniej Pacheco, ale znowu dobrą interwencją popisał się Majchrowicz. Górnik Zabrze zremisował z Radomiakiem Radom 0:0. Radomiak zajmuje siódme miejsce, a Górnik ósme.