Raków Częstochowa na początku kwietnia rozgrywał mecz ze Śląskiem Wrocław. W spotkaniu padł remis 1:1, jednak po meczu więcej mówi się o sytuacji z 39. minuty gry. Tuż po tym, gdy Piasecki wybijał piłkę z linii bramkowej, kibice Rakowa domagali się uznania bramki, bo ich zdaniem piłka przekroczyła linię.
Co więcej, kibice wręcz próbowali wymusić na asystencie, by przekazał sędziemu głównemu informację, że padła bramka. I sędzia asystent, którym był Michał Obukowicz, odwrócił się do kibiców Rakowa, by przekazać im, że dostał informację z wozu VAR z potwierdzeniem, że bramki nie było. - Kibice się uśmiechnęli, akurat była przerwa w grze. Zdążyliśmy wymienić kilka serdecznych gestów - opowiedział asystent w rozmowie z WP SportoweFakty.
- Po chwili kibice wstali i na znaną nutę zaczęli śpiewać "lubię, lubię PZPN". Podchwycili to pozostali ludzie na trybunie, a potem był śmiech. Pierwszy raz spotkałem się z taką reakcją. Ujęła mnie. Postanowiłem to im wynagrodzić - dodał Obukowicz, który przekazał w przerwie meczu jednemu z kibiców swoją sędziowską koszulkę, a drugiemu odznakę UEFA, którą przypina się do koszulki podczas meczów.
Obukowicz zastanawia się, czy nie uczynić z tego tradycji. - Przyznali mi, że zaskoczyło ich moje podejście. Że normalnie podszedłem, wyjaśniłem sytuację bez wywyższania się - powiedział. - Tak jak piętnujemy złe zachowania, powinniśmy też nagradzać te dobre. Dawno nie poczułem się tak miło podczas meczu. Przypomniało mi to sytuację podczas wymiany sędziowskiej w Japonii. Tam po meczach rozdawaliśmy autografy, bo kibice doceniali naszą pracę tak samo jak piłkarzy. Cieszę się, że w Polsce staje się podobnie. Nie jestem przecież naburmuszonym panem, który zawsze ma rację - zakończył sędzia asystent.