Ivi Lopez przed przyjściem do Rakowa występował w Levante - strzelał Realowi Madryt na Santiago Bernabeu i grał na Camp Nou z Barceloną. W czołowej lidze świata był jednak tylko jednym z wielu, natomiast w Polsce 27-letni obecnie Hiszpan jest absolutną gwiazdą ekstraklasy i liderem zespołu walczącego o mistrzostwo Polski. Jego dorobek w tym sezonie we wszystkich rozgrywkach to 19 goli i 12 asyst, a Raków prowadzi w ligowej tabeli i za kilka dni zagra w finale Pucharu Polski.
Ivi Lopez: Oj, nie mi to oceniać. Niech czynią to inni. Zobaczymy, czy zdobędę ten tytuł na koniec sezonu, czy nie, na razie wiem, że w tej lidze jest naprawdę dużo dobrych zawodników. Ja powiem tyle, że na pewno chcę być najlepszy.
- Oczywiście, tym bardziej, że wiem, jak trudno było mi to osiągnąć. Coś takiego zdarza mi się dopiero po raz pierwszy w karierze. Ale najważniejszy jest zespół – bez kolegów i sztabu szkoleniowego bym tego nie dokonał. Oni mi bardzo pomagają, a ja staram się pomóc drużynie moimi golami.
- To byłaby wspaniała nagroda. Wraz z całym zespołem zrobię wszystko, by tak się stało. Zostały tylko trzy, ale bardzo trudne mecze. Zdajemy sobie z tego sprawę.
- Myślę, że jest to zaangażowanie i poświęcenie każdego z nas dla drużyny i celu, do którego wspólnie dążymy. Wszyscy idziemy w jednym kierunku, nie ma u nas choćby jednej osoby, która nie byłaby skoncentrowana na naszym celu. Tworzymy świetną grupę i to jest naszym dużym atutem.
- Oczywiście też! To, jak pracuje z całym zespołem, jest naszą podstawą do osiągania dobrych wyników. Czujemy jego zaufanie, a to jest w futbolu wszystkim.
- W każdym przypadku najważniejsze są zwycięstwa. Wszystkie mecze w ekstraklasie są naprawdę trudne, niezależnie od tego, czy grasz z zespołem z czołówki, czy ze strefy spadkowej. Wszyscy grają na podobnym poziomie i każdy może sprawić problemy każdemu. Zobaczmy na mecz Lecha ze Stalą Mielec – tam Stal strzeliła gola już w 2. minucie i Lech musiał odrabiać straty.
Zawsze chcemy strzelić jak najwięcej goli, ale nie zawsze to się udaje. A to bramkarz rywala dobrze broni, a to piłka nie chce wpaść do bramki rywala, czasami to nam brakuje dokładności. To nie jest takie proste. Najważniejsze jest jednak to, że udaje nam się wygrywać i wówczas sposób, w jaki to się dzieje, nie ma większego znaczenia. Nieważne, czy się wygra 1:0 czy 5:0. Ważne jest by wygrać, bo w piłce nożnej liczą się zwycięstwa i nie bez powodu to my jesteśmy liderem.
- W naszej drużynie jest wielu dobrych zawodników, a trener ściąga mnie z boiska z powodu zmęczenia, nie ma żadnej innej przyczyny. Bardzo przeżywam każdy mecz, daję z siebie wszystko i z pewnością chciałbym być na boisku od pierwszej do ostatniej minuty, ale wiem też, że moi koledzy także są dobrzy i potrafią wnieść dużo do drużyny. Zdaję sobie sprawę, że mogą z ławki dać zespołowi więcej niż ja, gdy jestem zmęczony, więc nie jest to dla mnie problem.
- Czasami, szczególnie gdy jesteś młody, nie wszystko idzie po twojej myśli. Wskoczyć i utrzymać się na najwyższym poziomie w Hiszpanii jest niezwykle trudno. Zresztą nie tylko w Hiszpanii. To utrzymanie się na szczycie jest najtrudniejsze, trzeba wszystko robić dobrze i poświęcić wiele rzeczy, które mogłyby w tym przeszkodzić. Gdy jesteś młody, nie zawsze też to tak postrzegasz. Musiałem dojrzeć, szczególnie pod względem mentalnym, i zrozumieć, czego potrzebuję, by być w jak najlepszej dyspozycji. Gdybym się nie zmienił, to dziś być może nie grałbym już w piłkę.
- To był naprawdę świetny rok, ale na koniec pojawiły się problemy z nowym trenerem Paco Lopezem, które nie zakończyły się dla mnie dobrze. Szczerze mówiąc, nie lubię do tego wracać, bo staram się żyć teraźniejszością. To już było, zostawiam to za sobą.
- Nie, ze mną było trochę inaczej. Levante mnie po prostu nie chciało, byłem wypożyczany do czterech drugoligowych klubów przez dwa lata. Niewiele mi wychodziło, dochodziły do tego kontuzje... Podjąłem decyzję o opuszczeniu Hiszpanii, licząc na to, że w nowym otoczeniu będzie mi szło lepiej. I rzeczywiście tak się stało, w Polsce jestem bardzo szczęśliwy!
- Nie mogę tego zadeklarować. Jestem tu bardzo szczęśliwy, bez dwóch zdań, ale nie wiem, jak długo jeszcze będę grał w Polsce. Na własnej skórze przekonałem się, jaki może być futbol.
- Jest za wcześnie, by to powiedzieć na 100 procent, ale kontrakt w Rakowie mam do 2024 roku i koncentruję się tylko na tym, by dawać z siebie wszystko temu klubowi. Nie myślę o transferze, chcę zakończyć sezon w dobrym stylu, najlepiej z dwoma trofeami. Zobaczymy, co się wydarzy później.
- Wiadomo, jestem Hiszpanem, a liga hiszpańska jest bardzo dobra, ale to nie jest tak, że tylko czekam na to, aż zgłosi się po mnie jeden z klubów z La Liga. To byłaby fajna opcja, ale nie mam jakiejś obsesji na tym punkcie, gdyż w Polsce żyje i gra mi się naprawdę bardzo dobrze. Przeżywam tu niezapomniane chwile, na które pracujemy całym zespołem. Praca drużyny Rakowa w ostatnich dwóch sezonach jest niewiarygodna. Zaskakujemy całą Polskę, bo ani dwa lata, ani rok temu nikt nie spodziewał się, że dojdziemy do tego miejsca, w którym obecnie jesteśmy. A stać nas na coś jeszcze większego.
- W Polsce większość stadionów jest dużych i naprawdę ładnych, ale gra na takim obiekcie, jak Stadion Narodowy, gdzie występuje reprezentacja Polski, wywołuje dodatkowe emocje. W dodatku to będzie bardzo ciekawy mecz, bo w tym finale zagramy z zespołem, z którym także walczymy o mistrzostwo Polski. Czeka nas bardzo trudny pojedynek, ale będziemy walczyć do upadłego, aby obronić puchar, który zdobyliśmy przed rokiem.
- Wielu hiszpańskich zawodników przyjeżdża do Polski, by się sprawdzić i spróbować swoich sił poza Hiszpanią. Nie każdy może trafić do silniejszej ligi zagranicznej, a ekstraklasa jest naprawdę fajna i atrakcyjna. Jest na dobrym poziomie, dużo gra się z kontrataku i zawodnikom ofensywnym łatwiej jest się w niej wykazać. Jesus Jimenez zapracował na transfer do MLS, Jesus Imaz jest obecnie kontuzjowany od kilku miesięcy, ale jestem przekonany, że jeszcze pokaże swoją wielką jakość i być może jemu także uda się przejść do lepszego klubu.
- Ekstraklasa bardzo mi się podoba ze względu na styl gry, jaki tu panuje. Futbol jest bardzo bezpośredni, każdy zespół dąży do strzelenia bramki, jak tylko nadarzy się okazja. Tu nie ma gry na 0:0, każdy wychodzi na boisko, żeby wygrać.
- Nie rozmawiam z nim codziennie, ale w Sevilli Atletico tworzyliśmy naprawdę świetny duet. Spisywaliśmy się znakomicie i mieliśmy też bardzo dobry zespół. Czasami nawet za nim tęsknię, tak dobrze nam się grało. Do dzisiaj pozostajemy w kontakcie, mamy nawet grupę na Whatsappie. To coś wyjątkowego.
Marc z pewnością ma wszystko do tego, z powodzeniem grać w ekstraklasie. W pierwszych dwóch meczach strzelił dwa bardzo efektowne gole. Pytanie jednak, czy tu zostanie na dłużej. Życzę mu dużo szczęścia, może być tu bardzo ważnym zawodnikiem.
- Cóż, w finale Pucharu Polski szanse rozkładają się 50 na 50. To będzie bardzo wyrównany mecz. I jednocześnie bardzo ciekawy, bo zarówno my, jak i Lech Poznań, z pewnością będzie chciał grać w piłkę, ofensywnie, bo taki jest styl obu drużyn. Ten, który będzie skuteczniejszy, sięgnie po puchar.
W lidze jesteśmy o tyle w lepszej sytuacji, że udało nam się pokonać Lecha w Poznaniu i dzięki temu to my jesteśmy liderem. Ale i my, i oni mamy przed sobą po trzy bardzo trudne spotkania. Zobaczymy, kto na koniec okaże się lepszy. Myślę, że zadecydują szczegóły, ale mamy wszystko w swoich rękach.
- Zdecydowanie piłkę! Esport jest tylko moim hobby, a mój projekt został obecnie nieco wstrzymany. Ale w przyszłym roku wrócimy do gry.