Jagiellonia Białystok w ostatnich latach była wzorem, jeśli chodzi o sytuację finansową i płacenie na czas swoim pracownikom. Jednak teraz również i w białostockim klubie zaczęło się robić nieciekawie. Jak poinformował w czwartek "Przegląd Sportowy", klub za 2021 rok zaliczył stratę w wysokości 10 milionów złotych, a jego piłkarze po raz pierwszy od dłuższego czasu nie otrzymali pensji za ostatni miesiąc (luty).
Jak udało się dowiedzieć Sport.pl, sytuacja w klubie z Białegostoku nie jest dramatyczna. Już w przyszłym tygodniu zaległości po kilkunastu dniach opóźnienia mają zostać uregulowane. Piłkarze z kolei są o wszystkim informowani przez nowego prezesa klubu, Wojciecha Pertkiewicza. Drużyna Piotra Nowaka, póki co może spokojnie przygotowywać do kolejnych meczów ekstraklasy. Już w sobotę wieczorem czeka ją bardzo trudne zadanie - zagra na wyjeździe z walczącym o mistrzostwo Polski Lechem Poznań.
Problemy Jagiellonii wynikają z kilku względów. Od początku pandemii koronawirusa przychody klubu, choćby z dnia meczowego (na mecze Jagi przychodzi po 5 tysięcy kibiców), się wyraźnie zmniejszyły. Ponadto otrzymuje ona znacznie mniejsze pieniądze od miasta. Zamiast 3-4 milionów złotych rocznie, jest to obecnie tylko milion, a był moment, gdy białostocki klub w ogóle nie mógł liczyć na pieniądze z budżetu Białegostoku.
Zapominać nie można także o kwestiach sportowych. Jagiellonia w ostatnim czasie nie trafia z transferami, a pozyskanie każdego zawodnika kosztuje, nawet jeśli nie chodzi o kwestię odstępnego, to o pensję piłkarza. Dlatego też zimą nie była w stanie dokonywać poważnych transferów - do klubu przyszło czterech zawodników, z których tylko bramkarz Zlatan Alomerović ma kontrakt dłuższy niż do końca sezonu. A do tego trzech podstawowych i dobrze opłacanych zawodników klubu (Ivan Runje, Israel Puerto, Jesus Imaz) leczy poważne urazy i wiosną zagrają mało albo wcale.
Zupełnym niewypałem okazał się dział analiz i skautingu prowadzony przez Gerarda Juszczaka, który przez pół roku pracy nie był w stanie wyselekcjonować choćby jednego zawodnika, który mógłby wzmocnić zimą Jagiellonię. Z ust szefa działu miały padać nazwiska piłkarzy z ekstraklasy, gwiazd ligi, o których przydatności równie dobrze mógłby zadecydować przeciętny kibic siedzący przed telewizorem, a na których pozyskanie Jagiellonii zwyczajnie nie stać.
Co więcej, od dłuższego czasu, Jagiellonia nie jest w stanie nikogo sprzedać. Kilkaset tysięcy euro białostoczanie otrzymali latem jedynie za Chorwata Jakova Puljicia, który przeniósł się na Węgry. Poza tym, na większy zastrzyk gotówki z tego tytułu trzeba się cofnąć aż do stycznia 2020 roku, gdy do Celticu Glasgow za 4 miliony euro odszedł Patryk Klimala.
Złą wiadomością jest to, że w zespole Jagiellonii, póki co trudno znaleźć zawodnika, na którym klub mógłby zarobić, a bez tego i wobec przeciętnych wyników drużyny w ostatnim czasie, może być spory problem z istotną poprawą sytuacji finansowej Jagi, a kolejne miesiące mogą być dla klubu trudniejsze. W poniedziałek na Walnym Zgromadzeniu Rady Nadzorczej Jagiellonii ma dojść do podwyższenia kapitału spółki, co ma krótkoterminowo klubowi pomóc.
Co ważne, w klubie zapewniają, że to wszystko nie będzie miało wpływu na negocjacje z Jesusem Imazem ws. nowego kontraktu. Rozmowy Hiszpana z prezesem i dyrektorem sportowym Jagi trwają i choć na razie do porozumienia blisko nie jest, ale wydaje się, że odczucia, póki co są dość pozytywne.
Sam Hiszpan z kolei w poniedziałek miał wizytę kontrolną w Hiszpanii i otrzymał zgodę na lekkie treningi, w związku z czym jego powrót do gry powinien być kwestią kilku tygodni. Inny rekonwalescent, Ivan Runje, który w tym sezonie jeszcze nie wystąpił, ma wrócić do treningów w momencie, gdy zespół Piotra Nowaka wróci do treningów na naturalnej murawie.