- Dla nas to będzie kolejny mecz o sześć punktów, który rozegramy w krótkim odstępie czasu - powiedział Aleksandar Vuković na przedmeczowej konferencji prasowej. Nic dziwnego, w końcu prowadzona przez niego Legia Warszawa zajmowała 14. miejsce w ekstraklasie, wyprzedzając 16. Górnika Łęczna o zaledwie jeden punkt. I oglądając to spotkanie, nikt nie mógł się dziwić, dlaczego obie drużyny walczą o utrzymanie.
O pierwszej połowie można napisać tylko tyle, że się odbyła. Gospodarze oddali wyłącznie dwa niecelne strzały (niezłą sytuację miał Damian Gąska, ale fatalnie uderzył obok bramki, zamiast podać do lepiej ustawionego Bartosza Śpiączki), za to Legia oddała łącznie trzy strzały (dwa celne). Ale żaden z nich nie miał szans zagrozić Maciejowi Gostomskiemu - strzał Josue z 25 metrów był zbyt lekki i został zablokowany, a piłka po uderzeniu Rafaela Lopesa głową po wrzutce Filipa Mladenovicia wylądowała prosto w rękach Gostomskiego.
Legia w drugiej połowie zaczęła grać nieco szybciej i stwarzać większe zagrożenie. I w 52. minucie wydawało się, że objęła prowadzenie: piłkę na skraju pola karnego dostał Bartosz Slisz, który wpadł w szesnastkę i o dziwo nie dopadł do niego żaden z obrońców Górnika Łęczna. Pomocnik Legii miał dużo czasu, by ustawić sobie piłkę i strzałem z 11 metrów pokonał Gostomskiego. Ale po analizie VAR okazało się, że Slisz dotknął piłki ręką przy próbie jej przyjęcia i Szymon Marciniak nie uznał bramki.
Legia była aktywna i objęła prowadzenie w 69. minucie. Josue (bezsprzecznie najlepszy piłkarz na boisku, stlae szukający niestandardowych rozwiązań i przewyższający resztę klasą piłkarską) świetnie wypuścił na wolne pole Johanssona, który dośrodkował z prawego skrzydła w pole karne. Tam wprowadzony w przerwie Maciej Rosołek przyjął sobie piłkę i strzałem z pięciu metrów pokonał Gostomskiego. Trzeba zwrócić uwagę, że tak jak Slisz przy nieuznanej bramce, był zupełnie niepilnowany przez obrońców gospodarzy.
Gospodarzy, którzy w końcówce spotkania mieli problemy z tworzeniem sobie okazji. Jedyną miał w 91. minucie Bartosz Śpiączka, ale piłkę po jego strzale głową z kilku metrów spokojnie złapał Miszta. W ten sposób Legia, choć nie zachwyciła, to zasłużenie wygrała bardzo ważne spotkanie w kontekście walki o utrzymanie.
Dla Legii to trzecie zwycięstwo z rzędu: wcześniej pokonała Wisłę Kraków (2:1) i Śląsk Wrocław (1:0), dzięki czemu zwiększyła przewagę nad strefą spadkową - czyli 16. Górnikiem Łęczna - do czterech punktów. Dodatkowo mistrzowie Polski awansowali na 12. miejsce w tabeli, wyprzedzili Śląsk Wrocław oraz Zagłębie Lubin. W następnej kolejce ekipę Vukovicia czeka kolejny bardzo ważny mecz: z ostatnią w tabeli Termaliką Niecieczą. W rozegranym 19 lutego spotkaniu obie drużyny zremisowały 0:0. Za to Górnik w następnej kolejce pojedzie do Gdańska na mecz z 4. Lechią.
Liderem ekstraklasy jest Pogoń Szczecin (49 pkt), która wyprzedza Raków Częstochowę i Lech Poznań (po 40 pkt). Na dalszych miejscach znajdują się Lechia Gdańsk (40 pkt), Radomiak Radom (39 pkt) i Górnik Zabrze (36 pkt).