"Szlagier" zszedł na drugi plan. Festiwal lżenia Mioduskiego i Putina. A na boisku "spadająca gwiazda"

To, co działo się na boisku w meczu Legii z Wisłą, było tylko dodatkiem, i to słabej jakości. Główne przedstawienie odbywało się na trybunach. Kibice Legii skupili się na lżeniu Dariusza Mioduskiego. Byli w tym tak zapamiętali, że nie zwracali uwagi na wydarzenia boiskowe. A tam odbywał się mecz, którego szlagierem nie godzi się nazywać.

To był szlagier tylko z nazwy. Pojedynek kibiców obu klubów pewnie ich jakoś elektryzował, ale w mniejszym stopniu niż zazwyczaj. Po pierwsze, oba zespoły uwikłały się w rozpaczliwą walkę o utrzymanie. Po drugie, na pewno myśli wielu fanów były skupione nie na meczu, ale na tragedii, która odbywa się na Ukrainie w związku z napaścią Rosji na ten kraj. W takich chwilach piłka musi zejść na dalszy plan, niezależnie od rangi spotkania.

Zobacz wideo Obidziński punktuje władze Legii. "Spirala upadku. Kompletne odklejenie"

Na meczu nie zabrakło gestów solidarności z Ukrainą. Piłkarze przed meczem stanęli za transparentem "Nigdy więcej wojny". Swoje dołożyli też kibice. Na swój sposób oczywiście. Kiedy na telebimie zaprezentowano klip, na którym Ihor Charatin dziękuje za wsparcie Ukrainy, fani obu zespołów ryknęli "ruska k....". Był też wulgarne przyśpiewki wymierzone we Władimira Putina. 

"On jest temu winien, wyp***dalać stąd powinien"

Myśli kibiców Legii z kolei były skupione na jeszcze jednej kwestii. Symbolicznym pożegnaniu Dariusza Mioduskiego. Prezes Legii – nie bójmy się tego słowa – znienawidzony przez dużą część kibiców, mógł usłyszeć przy okazji tego spotkania sporo na swój temat. Zaczęło się od protestu pod stadionem. Protest rozpoczął się ponad godzinę przed meczem. Ulicą przemaszerowało kilkuset kibiców Legii Warszawa. Nieśli ze sobą transparent o treści "Dariusz, precz!". Pojawiło się też sporo przyśpiewek wymierzonych we właściciela Legii. "Hej, Mioduski, co zrobiłeś? Naszą Legię spier***iłeś", "Mioduski won", "Łubu dubu, łubu dubu, wyp***dalaj z tego klubu", "Tu taczka czeka na ciebie" - to tylko niektóre z okrzyków fanów Legii, którzy zgromadzili się pod główną trybuną. Przeważająca większość z nich miała na sobie specjalnie przygotowane na tę okazję czarne koszulki z napisem "Mioduski won". Kibice dostosowali się do apelu ultrasów i przywdziali czarne barwy.

Ultrasi przygotowali również specjalną oprawę. Z białych chorągiewek utworzyli napis "won", a na transparencie znalazł się napis "Miałeś, chamie, złoty róg, skończ nam, k***a, niszczyć klub". Chwilę później legioniści odpalili świece dymne i nad oboma zespołami zawisły na chwilę czarne chmury. Mecz rozpoczął się z około trzyminutowym opóźnieniem. Od początku kibice Legii skupili się przyśpiewkach w stronę Dariusza Mioduskiego. Przez bite 45 minut kibice Legii powtarzali jak mantrę przyśpiewki i okrzyki wymierzone w prezesa. Były one przerywane bluzgami w stronę Wisły i ponownie Władimira Putina. Nastrojów nie zmienił szybko zdobyty gol dla Legii. Na bramkę Tomasa Pekharta z siódmej minuty fani Legii zareagowali gromkim "Legia grać, k***a mać".

Słaba Legia ograła bardzo słabą Wisłę. "Biała Gwiazda" coraz bliżej I ligi

Na boisku Legia nie zachwycała, ale to ona prowadziła i stwarzała kolejne sytuacje. Jeżeli chodzi o Wisłę, to niejako potwierdziło się to, o czym pisaliśmy kilka dni temu. "Biała Gwiazda" wyglądała lepiej niż w pierwszych dwóch spotkaniach. Próbowała kreować, stworzyła nawet jedną dogodną sytuację, ale to wszystko. Za mało, żeby myśleć o korzystnym wyniku w Warszawie i skutecznej walce o utrzymanie. W pierwszej połowie oddała zero celnych strzałów. W drugiej części obraz gry się nie zmienił. Na boisku czasami panował chaos. Mnóstwo strat, niedokładnych zagrań, zepsutych kluczowych piłek. A szczytem tego wszystkiego był gol dla Wisły. Idealne zobrazowanie tego, dlaczego Legia w przerwie zimowej usilnie szukała bramkarza. Po zdobyciu gola przez Wisłę oba zespoły raczej skupiły się na tym, żeby nie popełnić błędu i liczyły, że przeciwnik podaruje sytuacje do zdobycia bramki. I błąd popełniła Wisła. "Biała Gwiazda" przegrała 1:2 po golu w doliczonym czasie gry.

Po spotkaniu piłkarze Wisły otoczyli sędziego z pretensjami o uznanie gola. W międzyczasie czerwoną kartkę dostał Michal Frydrych, który rzucił piłką w sędziego. Natomiast legioniści cieszyli się we własnym gronie. Oni w końcu mają zwycięstwo wydarte w ostatnich minutach. Co ciekawe - kibice Legii pożegnali swoich zawodników gromkim "Legia grać, k***a mać", natomiast fani Wisły krzyknęli: "My wciąż wierzymy, panowie, my wciąż wierzymy".

Po trzech i pół roku rządów Jakuba Błaszczykowskiego, Jarosława Królewskiego i Tomasza Jażdżyńskiego Wisła jest blisko spadku jak nigdy w XXI wieku. Przez około trzy lata Wisła patrzyła w otchłań i ta zaczęła w końcu patrzeć na nią. Jeżeli dokona się katastrofa, to całkiem możliwe, że protesty, "happeningi" i oprawy podobne do tych, które zaprezentowali legioniści, zaczną przygotowywać wiślacy.

Największym optymistą pozostaje Jarosław Królewski, który na Twitterze pisze po prostu: "Nie spadniemy". Jakie są ku temu argumenty piłkarskie? Naprawdę trudno powiedzieć. W piątek Wisła przegrała w końcówce, ale całościowo patrząc, to nadal jest jeden z głównych kandydatów do spadku. I tylko kibiców żal, którzy w Warszawie stawili się licznie i do końca dopingowali swój zespół. Długo utrzymywali i utrzymują klub na powierzchni, uratowali go przed upadkiem, a teraz patrzą na piłkarską agonię.

Więcej o:
Copyright © Gazeta.pl sp. z o.o.