Alarm w Wiśle Kraków. Tak źle jeszcze nie było. Brzęczek ostatnią nadzieją

Paweł Karpiarz
Widmo spadku zagląda w oczy Wisły Kraków. I jest ono nawet wyraźniejsze niż dwa lata temu, kiedy Wisła przegrywała 10 meczów z rzędu i rok temu, kiedy zespół prowadził szalony Peter Hyballa. "Biała Gwiazda" na ten moment nie ma punktu zaczepienia, na którym mogłaby oprzeć nadzieje na zostanie w ekstraklasie. Poza jednym - wyszydzanym w przeszłości "Wujem".

W maju 2021 roku, po końcu poprzedniego sezonu, na Sport.pl tak pisaliśmy o Wiśle Kraków: "Klub zmarnował ten rok – transfery nie były tak udane, jak oczekiwano, w zespole aktualnie nie ma trenera, atmosfera jest bardzo gęsta. W tabeli za Wisłą znalazły się jedynie trzy zespoły, w tym Cracovia, która na boisku zdobyła więcej punktów, ale pięć zostało jej odjętych za korupcję sprzed lat. W przyszłym sezonie klubów będzie więcej, ale z ligi spadną trzy, a nie jeden. Jak pokazał przykład Warty Poznań, nie można z góry zakładać, że to beniaminkowie będą walczyć między sobą o byt w Ekstraklasie. Do początku sezonu jeszcze dużo czasu, ale w Krakowie muszą zdać sobie sprawę z tego, że balansowanie na krawędzi w końcu zakończy się upadkiem. Dwa razy Wisła prześlizgnęła się i uciekła spod topora. Za trzecim razem może nie mieć tyle szczęścia."  

Zobacz wideo Brzęczek eliminuje główny problem Wisły. "Szkoda, że tak późno"

Minęło dziewięć miesięcy i można z całą stanowczością potwierdzić, że wnioski nie zostały wyciągnięte. A jeżeli zostały, to działania władz Wisły skończyły się niepowodzeniem. "Biała Gwiazda" znowu walczy o utrzymanie w ekstraklasie. W maju trio, które uratowało Wisłę, będzie mieć za sobą 3,5 sezonu w roli zarządzających. I tylko ta połowa, czyli runda wiosenna sezonu 2018/2019 była spokojna, jeśli chodzi o sprawy boiskowe. Zespół Macieja Stolarczyka, choć przeorany kłopotami organizacyjnymi i dotknięty rewolucją kadrową nadal miał mecze, w których zachwycał.

Tak źle jeszcze nie było. Wisła wpada w coraz większe kłopoty

W sezonie 2019/20 Wisła Kraków zanotowała haniebną dla historii klubu serię 10 porażek z rzędu w ekstraklasie. Zespół znalazł się na dnie ligowej tabeli. Wyciągnął go z tego trener Artur Skowronek. W następnej rundzie sromotnie poległ, a klub znowu balansował na granicy. Zatrudniono Petera Hyballę, który miał dobry początek, ale potem było coraz gorzej. Może trudno w to uwierzyć, bo aktualnie Wisła nadal minimalnie znajduje się nad kreską, a do końca pozostało jeszcze 12 kolejek, ale wydaje się, że to właśnie teraz Wisła jest bliżej sportowej katastrofy niż kiedykolwiek.

Więcej treści sportowych znajdziesz również na Gazeta.pl

Kiedy Wisła przegrywała 10 mecz z rzędu z Górnikiem Zabrze (2:4), do końca sezonu miała jeszcze 19 kolejek. Miała już nowego trenera i całe okno transferowe przed sobą. Było na czym oprzeć nadzieje, że ten zespół się podniesie. I tak też się stało. Artur Skowronek do spółki z Leszkiem Dyją dobrze przygotowali zespół na początek rundy wiosennej, który był kluczowy. Poczyniono też niezłe transfery. Do dzisiaj kibice Wisły tęsknią za Alonem Turgemanem, który pozostaje ostatnim skutecznym napastnikiem, jakiego oglądano przy Reymonta. Zdrowy był Kuba Błaszczykowski, którego gole były nieocenione. Zdobyte z rzutów karnych, ale jednak. Wiśle sprzyjał też po części format rozgrywek. Dzięki podziale na grupy Wisła w rundzie finałowej nie musiała grać z zespołami z czołówki. No i do tego doszła słabość rywali.

Sezon później Wisła znowu zmieniła trenera przed przerwą zimową. Znowu zespół zanotował przyzwoitą serię i wypracował sobie pewną zaliczkę. Potem było już gorzej, transfery były nieudane, ale do utrzymania jakoś wystarczyło. Tym bardziej, że z ligi spadał wówczas jeden zespół.

Dzisiaj Wisła jest jeszcze nad kreską, ale ma tylko punkt przewagi nad Górnikiem Łęczna. Za plecami wiślaków czai się Legia, która oczywiście też wygląda koszmarnie, ale nadal ma jeden mecz zaległy i może Wisłę przeskoczyć. Do końca sezonu zostało 12 kolejek. Wisła zatrudniła Jerzego Brzęczka już po zimowych przygotowaniach. Transfery? Spektakularne. Tylko, że wychodzące. Wisła sprzedała dwóch najlepszych zawodników – Aschrafa El Mahdiuiego i Yawa Yeboaha. W tym sezonie z ligi spadną trzy zespoły. Nikt nie złożył jeszcze broni. Do samego końca nie można przekreślać Legii ani Zagłębia Lubin. Bardzo dobre serie notuje Górnik Łęczna i Warta Poznań. Jeżeli ktoś w Krakowie myślał, że ostatnie miejsca są zaklepane dla beniaminków, to srogo się rozczarował. Bruk-Bet co prawda odstaje, Górnik balansuje na krawędzi, ale Radomiak radzi sobie bardzo dobrze. Zaskakująco dobrze wygląda Stal Mielec, nieźle radzi sobie Wisła Płock i Górnik Zabrze. A to wszystko zespoły, które niektórzy krakowscy kibice (i może nie tylko oni) wrzucali do worka z podpisem "oni będą jeszcze gorsi".

Wisła przypomina dziecko, które testuje cierpliwość rodzica i sprawdza, na ile może sobie pozwolić. Tworzy coraz więcej problemów, aż rodzic po dwóch reprymendach w końcu powie "dość". Albo jakby przechodziła grę wideo "utrzymaj się w ekstraklasie". Poziom łatwy i średni udało się jej przejść. Teraz próbuje poziomu trudnego. Tylko tutaj nie ma opcji "zapisz", do której można wrócić w razie porażki.

Wisła nie jest oczywiście bez szans. Ale aktualnie na pewno jest w czołowej trójce zespołów typowanych do spadku. I to się nie zmieni jeśli sama sobie nie zacznie pomagać. Kiedy Artur Skowronek szykował Wisłę na bitwę o utrzymanie w rundzie wiosennej, jasno zadeklarował, że szczyt formy musi przyjść od razu, bo Wisła na cztery pierwsze mecze aż trzy rozegra u siebie. W tym sezonie Wisła rundę wiosenną rozpoczęła od wyjazdu do Częstochowy, gdzie o punkty było wyjątkowo trudno. Ale potem gościła u siebie Stal Mielec i Górnika Łęczna. I zdobyła w tych spotkaniach tylko jeden punkt. W tym drugim spotkaniu Wisła miała szansę na to, żeby uwierzyć w nowe otwarcie, złapać oddech i z trochę większym spokojem i optymizmem spojrzeć w przyszłość. Nie udało się. Przed Wisłą seria wyjątkowo trudnych spotkań, w których o jakiekolwiek punkty będzie bardzo ciężko.

"Wuja" był niechciany, a teraz może być ostatnią nadzieją

Na czym Wisła może oprzeć swoje nadzieje? O ironio, na Jerzym Brzęczku. Na tym samym, przed którym wielu kibiców (i może nie tylko) broniło się rękami i nogami. Bo w końcu jakby to wyglądało, że bracia Błaszczykowscy zatrudniają swojego "Wuja", a poza tym polska myśl szkoleniowa nie gwarantuje niczego. Dzisiaj w zasadzie jedyną nadzieją dla Wisły jest to, że nowy trener poukłada to wszystko tak, że "Biała Gwiazda" zacznie punktować. W tym sezonie spadają trzy zespoły. Rywale punktują. W zespole Wisły nie ma gwiazd ani liderów, którzy pociągnęliby zespół. Trener został już zmieniony. Wisła nie ma już kół ratunkowych. Musi radzić sobie tym, co ma. Jest niczym garnizon oblężonego miasta, który nie ma co liczyć na odsiecz. Albo się obroni, albo czeka go zagłada.

Po spotkaniu z Górnikiem Jerzy Brzęczek dał do zrozumienia, że będzie rozmawiał z dyrektorem sportowym Tomaszem Pasiecznym na temat transferów. Nie należy się jednak spodziewać, że na kilka dni przed końcem zimowego okna do Wisły przyjdzie kilku konkretnych zawodników. Może jeden, ale potrzeby są znacznie większe od środkowych pomocników, przez skrzydłowych, na napastniku kończąc. Zwłaszcza ta ostatnia pozycja to pięta achillesowa Wisły. Ostatni raz w lidze napastnik Wisły strzelił gola… 29 sierpnia! Wtedy Felicio Brown Forbes dał Wiśle wygraną nad najbliższym rywalem – Legią. Łącznie napastnicy Wisły w ekstraklasie strzelili cztery gole. Tyle samo, co środkowy obrońca Michal Frydrych. To się samo komentuje.

Brzęczek ostro wziął się do pracy. Już w meczu z Górnikiem Łęczna było widać poprawę. Poprawa oznacza jednak w tym wypadku trzy celne strzały na bramkę, statystykę goli oczekiwanych na poziomie 1,08 i bezbramkowy remis. To zdecydowanie za mało. Trener Wisły próbuje też zbudować lepszą atmosferę wokół zespołu. Rozmawiał z kibicami, kiedy ci odwiedzili piłkarzy na treningu w Myślenicach, a po meczu z Górnikiem wziął mikrofon i powiedział kilka słów. Najlepszą atmosferę robią jednak wyniki. Wisła doszła do momentu, w którym kibice nie chcą słuchać, że piłkarze "dali z siebie maksa". Tu już toczy się gra o przetrwanie i o jak największą liczbę punktów. I zapowiada się na to, że będą to najtrudniejsze i być może najboleśniejsze chwile ostatnich lat w Wiśle.

Więcej o:
Copyright © Gazeta.pl sp. z o.o.