Leśnodorski wprost o relacjach z Mioduskim. "Mogę opowiedzieć żart?"

- Jestem jak amerykański rząd: nie negocjuję z terrorystami - żartował Bogusław Leśnodorski, którego w poniedziałek kibice na Twitterze pytali o to, czy utrzymuje kontakty z Dariuszem Mioduskim. - Jakkolwiek to głupio zabrzmi, my nigdy z Darkiem nie byliśmy przyjaciółmi, nawet bliskimi znajomymi - dodawał były prezes i współwłaściciel Legii Warszawa.

"Legia Talk" to pokój na Twitterze założony przez użytkownika o nicku Kuba1916. To kibic Legii Warszawa, który od końcówki poprzedniego roku w miarę regularnie zaprasza do dyskusji postacie z klubu. I to te najważniejsze, bo gośćmi "Legia Talk" byli już prezes Dariusz Mioduski, nowy dyrektor sportowy Jacek Zieliński, trener Aleksandar Vuković. A nawet bramkarz Artur Boruc, który zazwyczaj unika wywiadów, ale ostatnio zrobił wyjątek - wziął udział właśnie w "Legia Talk", gdzie wspominano niedawno zmarłego kustosza legijnego muzeum Wiktora Bołbę.

Zobacz wideo Zieliński jako dyrektor odmieni Legię? "Można to nazwać władzą absolutną"

"No przestań, nikt nie jest triumfujący. Z czego tu się cieszyć?"

Teraz, dzień po porażce z Wartą (0:1), w "Legia Talk" pojawił się Bogusław Leśnodorski. Niektórzy już wcześniej pisali na Twitterze, że mają nadzieję, iż były prezes Legii nie będzie krytykował obecnego. I tej krytyki aż tak wiele nie było, ale się pojawiła. Słowem: była też nieunikniona, bo Legia w niedzielę przegrała 14. mecz ligowy w tym sezonie. Tak niechlubnej statystyki w ekstraklasie nie miała nigdy w swojej ponad stuletniej historii. A to przecież jeszcze nie koniec, bo w lidze do rozegrania ma kolejne 14 spotkań.

Więcej treści sportowych znajdziesz też na Gazeta.pl

- Dobra, już przejdźmy na ty, "Leśny" jestem - w swoim stylu od razu skrócił dystans Leśnodorski. A kiedy już na wstępie został zapytany przez prowadzącego o to, czy "dziś Leśny jest człowiekiem triumfującym", odparł bez wahania: - No przestań, nikt nie jest triumfujący. Z czego tu się cieszyć?

Leśnodorski wskazał dobrego prezesa

Leśnodorski w poniedziałkowym "Legia Talk" kilkukrotnie uciekał od odpowiedzi, co doradziłby obecnemu prezesowi Legii, ale to pytanie wracało. Zadawali je dopuszczeni do głosu internauci. - Jakkolwiek to głupio zabrzmi, my nigdy z Darkiem nie byliśmy przyjaciółmi, nawet bliskimi znajomymi. Przez pierwsze trzy lata gadaliśmy w zasadzie tylko na meczach. I to okazjonalnie, bo Darek niespecjalnie się na nich pojawiał. A ja prywatnie nie znałem go w ogóle. Dalej go ani dobrze nie znam, ani to wszystko niespecjalnie rozumiem. A jak czegoś nie rozumiem albo kogoś nie znam, staram się nie wypowiadać - uciekał Leśnodorski.

- Naprawdę nie wiem, co mam powiedzieć. Nie mam pojęcia, co mam mu doradzić. Dawno nie było mnie w klubie, wielu z tych ludzi już nie znam. Nawet nie chodzę na mecze i staram się ich nie komentować, by nie wzbudzać dodatkowych emocji. To mi się czasem nie udaje, ale próbuję się tego trzymać. Poza tym każdy z nas widzi, że to nie idzie w dobrym kierunku. Że to chyba nie jest dla niego - dodał Leśnodorski.

Dla niego, czyli właśnie dla Mioduskiego, który niespełna pięć lat temu odkupił od Leśnodorskiego i Macieja Wandzla 40 proc. udziałów w klubie. Został samodzielnym właścicielem, ale też prezesem. I właśnie ustąpienia Mioduskiego z funkcji prezesa od kilku miesięcy domagają się kibice na trybunach. - Już dawno, rok czy dwa lat temu, uważałem, że taki Wojtek Pertkiewicz, który został właśnie prezesem Jagiellonii, zrobiłby to dużo lepiej - Leśnodorski wskazał lepszą osobę na stanowisko prezesa.

A w dalszej części rozmowy, kiedy zapytany został o to, jaka jest szansa, że w Legii pojawi się teraz ktoś nowy, odparł wprost - zerowa.

"Popełniliśmy wtedy klasyczny błąd logiczny"

Kibice jednak nie odpuszczali, pytali dalej o Mioduskiego. Choćby o to, dlaczego widząc z Wandzlem przed sezonem 2016/17, że psuje się ich relacja z Mioduskim, obaj nie podjęli ryzyka, by wykupić ponad połowę udziałów w klubie. - Popełniliśmy wtedy klasyczny błąd logiczny. To znaczy: uważaliśmy, że on [Mioduski] jest racjonalny. Że zależy mu na tym klubie i jest dla niego większą wartością niż wszystko inne. Tymczasem wszystkie analizy wewnętrzne, które mieliśmy co do jego racjonalnego podejścia, wzięły w łeb. Naszym zdaniem zachował się kompletnie nieracjonalnie. Najważniejsze było dla niego osiągnięcie celu i zostanie liderem tego projektu - powiedział Leśnodorski.

Leśnodorski wraz z Wandzlem w marcu 2017 roku sprzedali udziały w klubie za ok. 40 mln zł. - Zaoferowaliśmy cenę, która wydawała się dla nas totalnie abstrakcyjna. Uważaliśmy, że gość, który zainwestował tutaj frytki i dostanie od nas 10 razy więcej, powinien być szczęśliwy. Że to jest dla niego bardzo dużo. A tymczasem on powiedział "nie" - opowiadał Leśnodorski.

- Dla nas to też były duże pieniądze. Dla Maćka mniejsze, ale dla mnie to było dużo. Pytacie mnie teraz o ryzykowne decyzje w Legii, które niby podejmowałem. To właśnie ta była najbardziej ryzykowna. Nawet nie tyle w Legii, ile w ogóle w moim życiu. To było właśnie to złożenie oferty Darkowi. Ja nie miałem tych pieniędzy. Kiedy byłem w Legii, nigdzie indziej nie pracowałem. Ani nie zarabiałem, ani nie odkładałem. Gdyby nie Maciek i moi wspólnicy, sam nie byłbym w stanie tego pokryć - przyznał Leśnodorski.

Leśnodorski w dalszej części rozmowy zdradził, że Mioduski jednak twierdził, że wcale nie zapłacił za Legię dużo. Że sam o tym opowiadał i był przekonany, że po prostu zrobi to dużo lepiej. Że podniesie wartość klubu.

- Mogę teraz opowiedzieć żart? - zapytał w pewnym momencie jednego ze słuchaczy, który był ciekawy, czy były prezes Legii w ogóle utrzymuje teraz jakieś kontakty z Mioduskim. - Jestem jak amerykański rząd: nie negocjuję z terrorystami - zaśmiał się Leśnodorski. - A tak serio: nie gadamy, bo nie mamy o czym. To nie jest tak, że jest między nami jakaś wojna, ale to on jest w Legii. A ja nie będę teraz sam do niego chodził, mówił mu i doradzał: "Darek, zrób to inaczej".

Więcej o:
Copyright © Agora SA