Przed sobotnim spotkaniem oba zespoły były w tabeli sąsiadami i miały na koncie po 28 punktów, więc trudno było wskazać faworyta. I faktycznie był to niezwykle wyrównany mecz. W pierwszej połowie zobaczyliśmy tylko jednego gola, a to dlatego, że dobrymi interwencjami popisywali się bramkarze: Daniel Bielica i Rafał Strączek.
W 43. minucie Adrian Gryszkiewicz sfaulował Maksymiliana Sitka i obejrzał żółtą kartkę. Minęło kilkadziesiąt sekund, a Gryszkiewicz znowu przekroczył przepisy. Tym razem sfaulował Mateusza Maka na skraju pola karnego. Po wideoweryfikacji arbiter wskazał na jedenasty metr, a karnego wykorzystał Grzegorz Tomasiewicz.
Górnik Zabrze odpowiedział w 52. minucie. Bartosz Nowak zdobył swoją piątą bramkę w sezonie i z pewnością najładniejszą. Najpierw umiejętnie zgasił piłkę, następnie ją sobie podbił, by huknąć z półwoleja. Stadiony świata. - Ale urwaaaaaał! - krzyknął komentator Canalu Plus.
Lukas Podolski był aktywny od pierwszej minuty, ale choć oddał cztery strzału, to długo nie potrafił pokonać bramkarza. Ta sztuka udała mu się dopiero w 85. minucie, gdy ze stoickim spokojem minął Stączka i skierował piłkę do pustej bramki. Dla mistrza świata z 2014 roku była to dopiero czwarta bramka w tym sezonie ekstraklasy. Widać jednak, że po niemrawym początku, 36-latek zaczyna się w Polsce rozkręcać.
Później nie padła już żadna bramka, choć w doliczonym czasie gry Stal miała rzut karny. Gryszkiewicz sfaulował Sitka, ale Tomasiewicz tym razem zmarnował jedenastkę. Jego intencje wyczuł bramkarz.
Górnik wygrał 2:1 i ma już 31 punktów, czyli o dwa mniej niż piąta Lechia Gdańsk, która zmierzy się ze Śląskiem Wrocław. Stal Mielec ma 28 pkt, a liderem jest Lech Poznań. Kolejorz ma 41 pkt po 19 meczach.