Kamil Wilczek trafił do FC Kopenhaga w 2020 roku. O transferze Polaka było bardzo głośno, bo wcześniej grał dla odwiecznego rywala z Danii, Broendby IF. W pewnym momencie klub ze stolicy zapewnił napastnikowi ochronę, ponieważ w jego stronę kierowano wiele obraźliwych haseł i gróźb. Wilczek w pierwszym roku swojej gry otrzymywał dużo szans od trenera, co przełożyło się na bramki. Zdobył ich 11. Ostatnie dwanaście miesięcy prezentuje się już nieco gorzej: 15 meczów we wszystkich rozgrywkach i tylko trzy trafienia. Wszystko wskazuje na to, że 34-latka czekają zmiany.
Kamila Wilczka bacznie obserwują władze Piasta Gliwice - informuje portal piast.gliwice.pl. To w ich barwach napastnik został królem strzelców ekstraklasy w sezonie 2014/15. Polak może być realnie zainteresowany propozycją byłego klubu, bo jak sam przyznał, w Kopenhadze nie będzie już odgrywał tak ważnej roli.
Więcej treści sportowych znajdziesz na Gazeta.pl
- Przed świętami trener powiedział mi, że mogę mieć problem z regularnym graniem, dlatego najlepiej będzie, jeżeli poszukam innego klubu, ale jeśli zostanę, to będzie mnie brał pod uwagę przy wyborze składu - powiedział Wilczek w rozmowie z WP SportoweFakty. Piłkarz podkreślił jednocześnie, że od czasu rozmowy z trenerem klub nie porusza tematu jego odejścia. - Sytuacja nie jest dla mnie łatwa, stała się trochę niejednoznaczna, ale nie składam broni, walczę - przyznał.
34-latek jest trzecim najlepszym strzelcem Piast Gliwice. Ma na swoim koncie 36 goli, a lepsi są jedynie Ruben Jurado (38 goli) oraz Wojciech Kędziora (39 goli). Duńska Superliga jeszcze nie wystartowała. FC Kopenhaga swój mecz rozegra dopiero 20 lutego z Odense BK. Aktualny kontrakt Wilczka obowiązuje do końca czerwca 2023 roku.