"Szereg nieprawdziwych insynuacji i twierdzeń". Legia wydała komunikat ws. Emrelego

"Klub cały czas dąży do porozumienia i prowadzi rozmowy z zawodnikiem oraz jego przedstawicielami" - czytamy w oficjalnym komunikacie Legii Warszawa, która odniosła się do sytuacji Mahira Emrelego.

Chociaż piłkarze Legii Warszawa w Dubaju przygotowują się do rundy wiosennej ekstraklasy, a Mahir Emreli znalazł się wśród zawodników powołanych na zgrupowanie, to Azer nie trenuje z zespołem, tylko rozmyśla, jak uwolnić się od stołecznego klubu.

Zobacz wideo Fabio Cannavaro chce wykorzystać reprezentację Polski. "Zaczynają się ścigać"

Wszystko przez to, co wydarzyło się po grudniowym meczu z Wisłą Płock (0:1), kiedy autokar z zespołem został zaatakowany przez grupę chuliganów. Emreli, tak samo jak Luquinhas, ucierpiał najmocniej i choć pierwotnie wyrażał chęć pozostania w Legii, to ostatecznie podjął decyzję o opuszczeniu klubu.

Ale to takie łatwe nie będzie. Zwłaszcza że prawnicy zawodnika poszli z mistrzami Polski na wojnę. Przedstawiciele Emrelego przysłali do Legii pismo, w którym domagali się jednostronnego zerwania kontraktu z winy klubu oraz wypłacenia zawodnikowi reszty finansowych należności. Co oczywiste Legia na takie warunki rozstania się nie godzi, więc sprawa najprawdopodobniej skończy się w sądzie.

Prawnik Emrelego oskarża Legię

W środę oliwy do ognia dolał prawnik zawodnika, który w wywiadzie udzielił kuriozalnych, by nie napisać skandalicznych wypowiedzi. - Poinformowaliśmy klub, że możemy jednostronnie rozwiązać umowę i posiadamy niezbędne dokumenty. Pierwsza to opinia lekarza uzyskana w Polsce w sprawie pobicia, a druga to opinia psychologa uzyskana w Turcji, według której zawodnik nie będzie mógł skoncentrować się na piłce nożnej i nie wróci do Polski - powiedział Anil Dicner w rozmowie z portalem Report.az.

I dodał: - Zadałem klubowi pytanie: jak można było zatrzymać autobus eskortowany przez policję? Policja ma przecież broń i może temu zapobiec. Ale nic nie zrobiono, tylko patrzono. Po drugie, kto otworzył drzwi autobusu? Kibice z łatwością mogli do niego wejść i uderzyć piłkarzy. Poza tym Mahir siedział na miejscu nr 16, czyli z tyłu. Dlaczego kibice nic nie zrobili zawodnikom będącym w pierwszych rzędach, tylko uderzyli siedzących dalej Emrelego i Luquinhasa? I dlaczego zaatakowali dwóch obcokrajowców, a niczego nie zrobili polskim piłkarzom? Co by się stało, gdyby weszli z nożem?

- Niestety myślę też, że ta akcja była zorganizowana przez klub. Czemu? Historia Legii jest mroczna. Kibice wyjeżdżają do Holandii i atakują fanów Ajaksu, ranią angielską policję podczas meczu z Leicester. Poza tym wchodzą na teren klubu i atakują asystenta trenera oraz zawodników. To nie pierwszy raz. Taki system został ustanowiony między klubem a kibicami. Ktoś musi dać dobrą lekcję kierownictwu Legii.

Legia reaguje

W środę po południu mistrzowie Polski wydali oficjalny komunikat w tej sprawie. "W związku z pojawiającymi się przekazami medialnymi dotyczącymi relacji między Legią Warszawa i jej zawodnikiem Mahirem Emrelim, informujemy, że Mahir Emreli ma obowiązujący kontrakt i jest zawodnikiem klubu. Legia wielokrotnie wzywała zawodnika do powrotu do klubu i ponownego wykonywania obowiązków wynikających z kontraktu, jak również oferowała zawodnikowi wszelkie niezbędne wsparcie" - czytamy na oficjalnej stronie klubu.

"Klub cały czas dąży do porozumienia i prowadzi rozmowy z zawodnikiem oraz jego przedstawicielami. Jednocześnie klub nie będzie ujawniał ich treści oraz ustaleń, mając na względzie ich poufny charakter i dobro negocjacji".  

"Informujemy także, że nie będziemy publicznie odnosić się do wypowiedzi medialnych przedstawiciela zawodnika Pana Anila Dincera, które zawierają szereg nieprawdziwych insynuacji i twierdzeń, niemających jakichkolwiek podstaw faktycznych ani prawnych".

Emreli trafił do Legii latem zeszłego roku z azerskiego Karabachu. 24-latek wystąpił w 33 meczach, w których strzelił 11 goli i miał dwie asysty. 

Więcej o:
Copyright © Gazeta.pl sp. z o.o.