Strata Błaszczykowskiego wpłynęła na szatnię. "Taki mecz jeszcze mi się nie zdarzył"

Jakub Seweryn
- Oczekiwania w Wiśle zawsze są bardzo wysokie, szczególnie na początku sezonu. Wszyscy chcielibyśmy mieć więcej punktów i być wyżej w tabeli, to naturalne, ale musimy zaakceptować rzeczywistość. Nasza sytuacja nie była i nie jest łatwa, ale sami do niej doprowadziliśmy. Dlatego musimy to przeanalizować, wyciągnąć wnioski i zaliczyć postęp w najbliższej rundzie - mówi w wywiadzie ze Sport.pl trener Wisły Kraków, Adrian Gula.

Z przyjściem Adriana Guli kibice Wisły Kraków wiązali duże nadzieje. I choć drużynie idzie dobrze w Pucharze Polski, gdzie awansowała do ćwierćfinału, a także Wisła jest liderem ligi we wprowadzaniu młodych zawodników, tak samej ekstraklasie idzie jej bardzo przeciętne. W rozmowie ze Sport.pl Adrian Gula analizuje, co spowodowało, że jego zespół zakończył rok dopiero na 13. miejscu. 

Zobacz wideo "Różnica między zapytaniem a ofertą jest płynna"

Jakub Seweryn (Sport.pl): Trudną dla was rundę zakończyliście zwycięstwem 3:0 nad Bruk-Bet Termalicą. Duża ulga?

Adrian Gula (trener Wisły Kraków): Oczywiście. Nasza sytuacja nie była zbyt wesoła, dlatego zakończenie rundy zwycięstwem było dla nas bardzo ważne. W dodatku udało się pokazać postęp w naszej grze, choć przed nami wiele pracy.

Jak ocenia pan minioną rundę? Oczekiwania były większe…

Oczekiwania w Wiśle zawsze są bardzo wysokie, szczególnie na początku sezonu. Wszyscy chcielibyśmy mieć więcej punktów i być wyżej w tabeli, to naturalne, ale musimy zaakceptować rzeczywistość. Sam początek był dla nas naprawdę dobry. Było sporo pozytywnych emocji, kilka bardzo fajnych meczów i kultura gry na dobrym poziomie. Później jednak zaczęliśmy mieć spore problemy zdrowotne, a kolejne gorsze wyniki spowodowały niższą pewność siebie, z czego korzystali nasi przeciwnicy.

Nasza sytuacja nie była i nie jest łatwa, ale sami do niej doprowadziliśmy. Dlatego musimy to przeanalizować, wyciągnąć wnioski i zaliczyć postęp w najbliższej rundzie. Cieszymy się, że dobrze nam idzie w Pucharze Polski, gdzie mamy szansę na naprawdę dobry wynik. Puchar Polski, ekstraklasa, wprowadzanie młodych zawodników – na tym będziemy się skupiali.

Z czego wynikały problemy Wisły w drugiej części rundy? Nie można chyba wszystkiego wytłumaczyć problemami kadrowymi.

Zgadza się, na to złożyło się więcej rzeczy. Po fajnym początku bardzo szybko straciliśmy pewność siebie. Po dwóch–trzech gorszych wynikach przestaliśmy być stabilni w naszej grze. Wygraliśmy z Legią, odrobiliśmy straty i zremisowaliśmy z Lechią, a potem przyszły trudne momenty. Podobnie było po wygranych derbach z Cracovią, gdy też nie mogliśmy pójść za ciosem.

Stabilność w defensywie i efektywność w grze ofensywnej, pewność siebie, równowaga pomiędzy obroną a atakiem i krycie we własnym polu karnym – nad tym wciąż musimy pracować.

Sporo tego. A nie uważa pan, że Wiśle brakowało liderów na boisku? Wydaje się, że brakowało takich postaci, które pociągnęłyby drużynę, szczególnie w trudnych momentach, których jesienią było sporo.

Pełna zgoda, ale budujemy coś nowego. Jest nie tylko nowy sztab, ale też nowa drużyna. W Wiśle było latem wiele zmian i nie wszystkie jeszcze mogliśmy kontrolować. Liderzy ujawniają się dopiero w trudnych chwilach, a na początku sezonu szło nam dobrze.

Brakuje nam tego, ale trzeba też pamiętać, że szybko straciliśmy Kubę Błaszczykowskiego i to też miało spory wpływ na szatnię. Ta odpowiedzialność musi się jednak rozkładać na większą liczbę zawodników. Pewne zmiany w tym kierunku już poczyniliśmy i w kilku meczach to było widać. Pokazaliśmy, że żyjemy, że jest coś dobrego w tej drużynie, co teraz należy wyciągnąć, aby prezentować dużą stabilność przez dłuższy czas, nie tylko w jednym czy dwóch meczach. To jest do wypracowania.

Z czego jest pan zadowolony?

Ze zwycięstwa z Legią czy też w derbach, bo te wyniki dawały dużo pozytywnej energii całemu klubowi i jego kibicom. Drużyna bardzo dobrze reagowała też w Pucharze Polski. Jest tam w pełni skupiona na celu i przechodzi kolejne rundy. To właśnie w tych meczach udaje nam się też wprowadzać zmiany, które poprawiają poziom naszej drużyny. To są detale, ale wierzę, że zaprocentują również wiosną, bo wszyscy mamy ambicje na więcej.

Nie wspomniał pan o tym, że Wisła jest liderem ligi pod względem wprowadzania młodzieży.

Szczerze? Nawet nie porównywałem z innymi drużynami, nie skupiałem się na konkretnych liczbach w tym aspekcie. A to dlatego, że od początku pracy w Wiśle staram się wybrać najsilniejszy na dany moment skład. Nie zwracam uwagi, ilu jest w nim młodzieżowców. Oczywiście, cieszę się z tej statystyki, bo to oznacza, że mamy duży potencjał, jednak młodzi grają tylko dlatego, że moim zdaniem są w stanie dać wiele drużynie i pomóc jej w zwycięstwie.

A czy jest coś, co z perspektywy czasu by pan zmienił ze swoich początków w Wiśle?

Zawsze po rundzie można coś takiego znaleźć. Po fakcie łatwo o tym mówić, ale w danym momencie trzeba zrobić wszystko, co się uważa za najlepsze dla drużyny. Nie tylko na podstawie emocji, ale głównie na podstawie faktów, naszych informacji i statystyk. Po każdym meczu robimy szczegółowe analizy i często okazuje się, że coś nie wypaliło albo można było zrobić to lepiej. Wiemy już, co powinniśmy zrobić w trakcie przerwy zimowej. Wierzę, że nasze decyzje wyjdą drużynie na dobre i zobaczymy tego efekty wiosną na boisku.

Jest pan zaskoczony tym, że ekstraklasa okazuje się tak trudna?

Najlepszym doświadczeniem jest to własne. Praktyka potwierdziła moje oczekiwania, że ekstraklasa jest ligą bardzo wymagającą i niezwykle wyrównaną. Tutaj naprawdę każdy może wygrać z każdym, różnice pomiędzy zespołami są bardzo małe, a w poszczególnych meczach o wyniku decydują detale. Przekonaliśmy się o tym na własnej skórze i na te detale musimy zwracać większą uwagę. Trzeba być maksymalnie dokładnym w naszej grze. Nie powiem, że mnie to zaskoczyło, ale utwierdziłem się w przekonaniu, że nie ma wielu tak wyrównanych lig, jaką jest ekstraklasa.

Który moment tej jesieni uważa pan za najtrudniejszy?

Było to po przegranym meczu u siebie ze Śląskiem aż 0:5. Przed tym spotkaniem wygraliśmy 1:0 w Zabrzu i czułem, że drużyna jest bliska tego, by wrócić na dobre tory. Przeciwko Górnikowi zaprezentowaliśmy nowe ustawienie, lepsze zaangażowanie i wierzyłem, że zespół już wiedział, o co chodzi. Sądziłem, że teraz będziemy szli tą drogą. A w tym meczu ze Śląskiem zdarzyło się to, czego nie spodziewałem się w najczarniejszych snach. 0:5 przed własnymi kibicami... Jestem trenerem już kilkanaście lat, a i tak był to dla mnie wyjątkowo trudny moment.

Zdarzały się panu już takie porażki?

Nie. Nie przypominam sobie takiego meczu. Z Lechem można przegrać wysoko tak jak kiedyś na Słowacji ze Slovanem Bratysława czy w Czechach ze Slavią Praga w najwyższej formie. Ale to wszystko było na wyjazdach. Wierzę, że coś takiego już się nie powtórzy.

W meczu ze Śląskiem najbardziej było widać problemy Wisły w defensywie, które w minionej rundzie nie ograniczały się do traconych bramek, ale też szybkich czerwonych kartek w ważnych meczach z Zagłębiem i Jagiellonią. Z czego wynikają te problemy? Brakuje jakości indywidualnej i trzeba szukać wzmocnień, czy może problem leży w organizacji gry?

Myślę, że trochę jednego i drugiego. Wiele straconych bramek wynikało jednak z prostych indywidualnych błędów. Wystarczy sobie przypomnieć mecze z Piastem, Radomiakiem, Jagiellonią czy Zagłębiem. Tu nie było problemów z ustawieniem czy ryzykowną, wysoką grą linii obrony. Pod tym względem nie mieliśmy wielu kłopotów, nie traciliśmy goli z kontrataków. Niespodzianką jest jednak to, jak wiele popełniamy błędów indywidualnych, a tutaj wszystko zależy od aktualnej formy, umiejętności i odpowiedzialności zawodnika. Do tego dochodzą stałe fragmenty gry, które wykorzystała chociażby Wisła Płock. Te wszystkie błędy sprawiały, że pewność siebie drużyny spadała, a do tego dwa mecze – z Jagiellonią i Zagłębiem – musieliśmy rozegrać niemal całe w dziesiątkę przez czerwone kartki.

To nie jest łatwa sytuacja dla drużyny, dlatego wiosną musimy pokazać zdecydowanie większą odpowiedzialność i pracować dużo bardziej we własnym polu karnym, szczególnie w kryciu. Chodzi o pracę całego zespołu, bo dużo bramek traciliśmy w bardzo prosty sposób, gdy cała lub praktycznie cała drużyna była za linią piłki. Wiemy o tym i musimy to jak najszybciej zmienić.

Planujecie też zimowe wzmocnienia?

Zawsze dobrze jest wzmocnić drużynę. Każdy trener chciałby mieć jak najwięcej jakości i dużą konkurencję w zespole. Myślę, że dobrze by było pozyskać jednego piłkarza do każdej formacji – obrony, środka pola i ataku. Pozyskaliśmy już lewego obrońcę Sebastiana Ringa, więc łącznie najlepiej byłoby dokonać kilku wzmocnień, które dodadzą tej drużynie nowej energii. Chcemy jednak też przeanalizować, co miało miejsce rok i dwa lata temu, gdy mnie i mojego sztabu szkoleniowego w Wiśle jeszcze nie było, aby nie powtórzyć błędów poprzedników i umieć zareagować w podobnej sytuacji.

Będziemy aktywni na rynku transferowym, ale nie chcę zdradzać większych szczegółów, na jakie dokładnie pozycje szukamy nowych zawodników i jak blisko jesteśmy dokonania tych wzmocnień. Wierzę, że uda nam się zrealizować nasze plany.

Jakie sobie stawiacie cele na piłkarską wiosnę? Jest pan bogatszy o doświadczenia z jesieni, poznał pan ten zespół i jego możliwości. O co będziecie grali wiosną?

Liczy się dla nas zarówno ekstraklasa, jak i Puchar Polski. W pucharze jesteśmy już w ćwierćfinale i chcemy zajść jak najdalej, a w ekstraklasie pokazać postęp zarówno jeśli chodzi o wyniki, jak i o grę. Będziemy też kontynuować wprowadzanie młodych zawodników i walczyć o zaufanie kibiców. Musimy pokazać im, że jesteśmy na dobrej drodze.

Co chciałby pan dostać jako prezent z okazji zbliżających się świąt?

Przede wszystkim chciałbym, aby wszyscy byli zdrowi. To jest najważniejsze, szczególnie w obecnych czasach. Gdy jesteś zdrowy, wszystko inne zależy od ciebie. Dlatego też życzę wszystkim dużo zdrowia, energii i optymizmu.

Więcej o: