Władze Legii Warszawa zaskoczyły wiele osób wracając do współpracy z Aleksandarem Vukoviciem. Serb rozstał się z mistrzami Polski we wrześniu ubiegłego roku, jednak wciąż miał obowiązujący kontrakt. Umowa ta trwa do końca bieżącego sezonu. W mediach pojawiły się głosy mówiące o tym, że właśnie z tego tytułu Vuković miał obowiązek powrotu do Legii.
- Przepisy PZPN-u nie regulują kwestii, czy może odmówić, czy nie. Logika podpowiada jednak, że jeśli wciąż pobiera wynagrodzenie, a wcześniej był tylko zwolniony z obowiązku, gdy klub go wzywa, to nie może odmówić, musi stawić się w klubie. Oczywiście wszystko zależy od umowy, ale nie wierzę, że tutaj trener miał taką możliwość - powiedział przed kilkoma dniami adwokat Maciej Broda w rozmowie z TVP Sport.
Aleksandar Vuković ma zupełnie odmienne zdanie. O szczegółach swojego powrotu opowiedział na Twitterze w rozmowie "LegiaTalk". - Słyszałem, że powstają różne historie. Nie miałem obowiązku robienia czegokolwiek. Kontrakt, który miałem podpisany, był ważny przez określony czas. Został przerwany przez zarząd klubu i nie było absolutnie [żadnego] aspektu, który mógłby mnie w jakiś sposób na siłę przywrócić na stanowisko, żebym był zobowiązany. To nie jest prawda, że wszystko inne oprócz mojej zgody, byłoby brane pod uwagę. To jest oczywiste i tak prowadziłem rozmowę z klubem - oznajmił 42-letni szkoleniowiec.
Więcej treści sportowych znajdziesz na Gazeta.pl
- To nie działało na zasadzie: masz się tutaj stawić. Zostałem zapytany, czy jestem gotowy i chętny na to, żeby w obecnej sytuacji wrócić i pomóc klubowi. Tak do mnie się też zwrócono i to najlepiej obrazuje, jak to wygląda w świetle prawa i zapisów - dodał Vuković.
Negocjacje między władzami Legii Warszawa, a Aleksandarem Vukoviciem dotyczyły także długości pracy trenera. - Każdy wiedział, jaka jest sytuacja po meczu z Wisłą Płock i innych wydarzeniach. Ze swojej strony powiedziałem, że tak jak deklarowałem wcześniej, nie ma żadnych dodatkowych roszczeń z mojej strony. Mam umowę, Legia może od 1 lipca mieć nowego trenera i ja to zrozumiem - podkreślił trener.
Vuković miał jednak warunek zapewniający mu pracę do końca bieżącego sezonu, czyli do czasu wygaśnięcia jego kontraktu. Gdyby Legia nie wywiązała się z tego ustalenia, musiałaby ponieść karę. Jaką? - Powiem otwarcie: zabezpieczyłem się. Chodzi o pewną kwotę, która jest odszkodowaniem, jeżeli jestem trenerem na dwa mecze. Nie jest to żadne ryzyko dla klubu, jeżeli działam na dłuższą metę. Ale nie może być tak, że jestem tu na dwa mecze i potem mnie nie ma. Zgodziłem się wejść do leżącego na podłodze wojska nie po to, żeby pracować do niedzieli. [Szczególnie] wiedząc, że do tego czasu mogę dostać dwa ciosy w głowę - tłumaczył Vuković.
To czwarta w karierze trenerskiej przygoda Vukovicia w Legii Warszawa. Wracając po raz kolejny do klubu 42-latek podkreślił, że oprócz pewnika w postaci czasu, żądał pracy na własnych zasadach z ludźmi, których wybierze i chce w sztabie szkoleniowym oraz chciał mieć realny wpływ na politykę transferową klubu w najbliższym okienku transferowym.
Aleksandar Vuković poprowadził Legię w dwóch meczach ekstraklasy. W pierwszym pewnie pokonał Zagłębie Lubin 4:0. W drugim zmierzył się z Radomiakiem Radom. W tym przypadku drużyna poniosła porażkę na własnym stadionie 0:3. Z tego powodu mistrzowie Polski wrócili do strefy spadkowej, na przedostatnie miejsce w tabeli. Kolejne spotkanie odbędzie się 5 stycznia 2022 roku, z Zagłębiem Lubin, na wyjeździe.