Pierwsza połowa była dosyć leniwa i rozgrywana w wolnym tempie. Zawodziła szczególnie Pogoń, która przez 45 minut pierwszej połowy nie potrafiła oddać celnego strzału na bramkę. Na jakąś groźną akcję czekaliśmy do doliczonego czasu pierwszej połowy. W polu karnym z piłką znalazł się Szymon Czyż i oddał mocny, płaski strzał na bramkę, ale dobrze interweniował Dante Stipica. Na przerwę obie drużyny schodziły remisując 0:0.
Od początku drugiej połowy Pogoń ruszyła na bramkę Warty, ale cały czas nie przynosiło skutku. Za to niespodziewanie uderzyła Warta. W 74. minucie Ivanov wpadł w pole karne z lewej strony i jak na tacy wyłożył ją Adamowi Zrelakowi, a ten z kilku metrów pokonał Dante Stipicę. Goście sensacyjnie więc prowadzili w Szczecinie 1:0.
Więcej o ekstraklasie przeczytasz również na Gazeta.pl!
Warta natychmiast cofnęła się i zaczęła bronić korzystnego rezultatu. W ostatnich minutach trener Dawid Szulczek zaczął dokonywać zmian, które miały ukraść Pogoni cenny czas. Gospodarze natomiast bili głową w mur. I kiedy wydawało się, że mecz zakończy się sensacją, Warta wygra arcyważny mecz w kontekście utrzymania, a Pogoń zaliczy sporą wpadkę, na ratunek przyszedł Konstantinos Triantafylopoulos. Obrońca Pogoni był całkowicie sam około 13 metrów od bramki. Dostał podanie od Fornalczyka z prawej strony i bez namysłu uderzył. Bramkarz Warty był zasłonięty i rzucił się w swoją prawą stronę, a kiedy piłka wyszła zza obrońcy, było już za późno. Wpadła do siatki i to uratowało Pogoni jeden punkt.
Warta ponownie więc, tak samo jak w meczu z Wisłą Kraków straciła wygraną w ostatnich sekundach spotkania. Poznaniacy są tuż nad strefą spadkową, ale Legia Warszawa i Górnik Łęczna mają jeszcze mecze do rozegrania. Pogoń natomiast przezimuje na drugim miejscu w tabeli, za Lechem Poznań.