Przed meczem zaległym z Górnikiem Zabrze Raków Częstochowa zajmował czwarte miejsce w tabeli ekstraklasy z dorobkiem 32 punktów. W razie zwycięstwa wicemistrzowie Polski awansowaliby na podium i mieliby tylko trzy punkty straty do lidera - Lecha Poznań.
Pierwsza połowa nie zapowiadała jakiejkolwiek niespodzianki. Tym bardziej, gdy po kwadransie gry, po dobrym podaniu Giannisa Papanikolaou, ładną akcję indywidualną przeprowadził Mateusz Wdowiak i mocnym strzałem wygrał pojedynek z bramkarzem Górnika Danielem Bielicą.
Do przerwy Raków prowadził z Górnikiem 1:0, a goście w całej pierwszej połowie nie potrafili oddać ani jednego strzału - czy to celnego, czy to niecelnego.
Nie wiadomo, co wydarzyło się w przerwie w szatniach obu drużyn, ale po zmianie stron role zupełnie się odwróciły. Zdecydowaną przewagę na boisku zaczął mieć Górnik, który potrzebował jednak ponad 20 minut, aby doprowadzić do wyrównania. W 66. minucie prostopadłe podanie Krzysztofa Kubicy wykorzystał Jesus Jimenez, który w sytuacji "sam na sam" okazał się lepszy od Vladana Kovacevicia.
Górnik się nie zatrzymywał, a gospodarze nie potrafili odpowiednio zareagować. Dlatego też to goście dążyli do zwycięstwa i swój cel w postaci gola na 2:1 osiągnęli w 84. minucie. Po asyście Przemysława Wiśniewskiego Mateusz Cholewiak świetnie poradził sobie w polu karnym z Milanem Rundiciem i mocnym strzałem w długi róg bramki trafił do siatki.
Raków Częstochowa niespodziewanie przegrał z Górnikiem Zabrze 1:2 i dalej utrzymuje się na czwartym miejscu w tabeli ekstraklasy z sześciopunktową stratą do Lecha Poznań. Dzięki tej niespodziance Górnik awansował na szóste miejsce.