Wstrząsająca relacja z ataku na piłkarzy Legii. "Ciosy były znacznie mocniejsze niż 4 lata temu"

Dawid Szymczak
Chuligani bili łokciami: Mahir Emreli dostał w głowę, ale czuje się dobrze. Bardziej ucierpiał siedzący obok niego Luquinhas. Miał stracić równowagę i dodatkowo się uderzyć. Potrzebny był okład z lodu. Nawet piłkarze nie wiedzą, dlaczego to Emreli i Luquinhas oberwali najbardziej - w Sport.pl podajemy kolejne szczegóły ataku na piłkarzy Legii Warszawa i możliwe konsekwencje.

- Niedzielna sytuacja ma niewiele wspólnego z wydarzeniami sprzed czterech lat, gdy chuligani czekali na wracających z Poznania piłkarzy, a później uderzyli kilku z nich z tzw. liścia. Tym razem ciosy były znacznie mocniejsze - słyszymy od osób będących blisko sytuacji.

Zobacz wideo Legenda Legii jednoznacznie: Jest winny chaosu. "To nie jest katastrofa. To skandal"

Mahir Emreli dostał w głowę, ale nie ma złamanego nosa. Najbardziej ucierpiał Luquinhas

Po porażce 0:1 z Wisłą Płock chuligani w barwach Legii Warszawa zaatakowali klubowy autobus. Pierwszy o sprawie napisał Sebastian Staszewski z Interii. Według informacji Sport.pl napastnicy przygotowali zasadzkę i dostali się do autobusu. Krzyczeli na piłkarzy, przeklinali, domagali się większego zaangażowania w grę i poprawy wyników.

Na tym nie poprzestali. Jak się dowiadujemy, chuligani bili łokciami. Najmocniej ucierpieli Luquinhas i Mahir Emreli. Azer miał dostać cios w głowę, ale pogłoski o tym, że ma złamany nos, są nieprawdziwe. Brazylijczyk został trafiony więcej razy, a tracąc równowagę, dodatkowo się uderzył. Później do obolałej głowy przykładał lód.

W niedzielę wieczorem żona Luquinhasa napisała na Twitterze, że nigdy nie zapomni tego, co chuligani zrobili jej mężowi. Sam piłkarz miał być zdruzgotany całą sytuacją. Wśród kibiców pojawiły się domysły, że pobici zawodnicy mogą chcieć odejść z klubu. Ustaliliśmy jednak, że Mahir Emreli nie podjął na gorąco żadnej decyzji i nie zaczął po bójce zastanawiać się nad przyszłością w Warszawie. Mieszka tutaj razem z rodziną i jeszcze przyjdzie czas na przetrawienie całej sytuacji. W klubie wiedzą jednak, że dotknęły go już pomówienia o spożywanie alkoholu. Pobicie to kolejna sprawa, która nie zachęca go do gry w Warszawie.

Sami piłkarze ponoć nie do końca rozumieją, dlaczego akurat Luquinhas i Emerli oberwali najbardziej. Nie siedzieli najbliżej napastników, a Brazylijczyk na pewno nie zawodzi na boisku najbardziej. 

Legia Warszawa odpowiada na medialne doniesienia. Potwierdza współpracę z policją

Legia wydała w poniedziałkowe popołudnie oświadczenie, w którym odnosi się do wydarzeń z kibolami po zakończeniu meczu z Wisłą Płock. Jednocześnie klub potwierdził rozmowy z piłkarzami ws. dalszych formalnych kroków. "Legia Warszawa informuje, że w drodze powrotnej po przegranym meczu 18. kolejki Ekstraklasy, doszło do incydentu z udziałem agresywnie zachowującej się grupy osób. Zgodnie z wcześniejszymi ustaleniami i podjętymi środkami ostrożności, autokar z piłkarzami wracał do ośrodka treningowego w eskorcie policji. Mimo tych zabezpieczeń doszło do chwilowego zatrzymania pojazdu, a następnie wejścia kilku osób do autokaru i przejawów agresji wobec piłkarzy" - rozpoczął klub.

"W wyniku interwencji policji grupa została niezwłocznie rozgoniona. Szczegóły zajścia weryfikowane są od wczoraj z policją, która wydała oficjalny komunikat w sprawie. Klub traktuje incydent z najwyższą powagą i dąży do jego pełnego wyjaśnienia. Jednocześnie z całą mocą potępiamy wszelkie formy agresji, na którą nie może być miejsca w sporcie niezależnie od poziomu emocji. Podkreślamy, że uważamy takie działania za nieakceptowalne i szkodliwe. Współpracujemy z policją w celu wyjaśnienia okoliczności tego zajścia i podjęcia kolejnych niezbędnych działań" - czytamy.

"Obecnie prowadzimy rozmowy z piłkarzami, po których wspólnie podejmiemy decyzje w kwestii dalszych formalnych kroków. Podjęliśmy także natychmiastowe decyzje mające na celu dodatkowe zwiększenie środków bezpieczeństwa w ramach i wokół klubowych obiektów. Naszym priorytetem jest pełne wyjaśnienie sprawy i zapewnienie wsparcia oraz poczucia bezpieczeństwa wszystkim zawodnikom i pracownikom Klubu" - dodaje Legia.

Legia Warszawa spadła na ostatnie miejsce w tabeli

Legia po niedzielnym meczu ma 12 punktów, czyli tyle samo, ile Warta Poznań, ale spadła na ostatnie miejsce, bo ma gorszy bilans bramkowy. I choć na koniec sezonu liczą się w pierwszej kolejności bezpośrednie mecze, a Legia ten pierwszy mecz z Wartą wygrała 2:0, to zaraz Wartę od Legii mogą dzielić nie tylko bramki, lecz także punkty, bo w poniedziałek zespół z Poznania zagra ze Śląskiem Wrocław.

- Gratuluję Wiśle wygranej i może tylko tyle... Nie chcę mówić za dużo - powiedział na pomeczowej konferencji prasowej trener Marek Gołębiewski. W szatni nie był bardziej rozmowny. Krótko przekazał piłkarzom informację o rezygnacji. Zastanawiał się nad tym od kilkunastu dni. Ósma porażka w 11 meczach utwierdziła go w przekonaniu, że nie wyciągnie drużyny z tej kompletnej zapaści. Wciąż nie wiadomo, kto poprowadzi drużynę w środowym meczu z Zagłębiem Lubin. Prawdopodobnie będzie to dotychczasowy asystent Gołębiewskiego - Przemysław Małecki.

"Sport.pl Live" - Nowy program Sport.pl startuje już w poniedziałek!

W poniedziałek, 13 grudnia o godz. 20:00 zadebiutuje nowy program wideo premium – "Sport.pl Live". Będzie go można oglądać co tydzień na stronach głównych Gazeta.pl i Sport.pl, a także na platformie YouTube i Twitchu Sport.pl. W pierwszym odcinku głównym tematem będzie forma polskich skoczków narciarskich i rewolucyjna zmiana w sprzęcie, z której korzystają już nasi rywale. Naszym gościem będzie m.in. Apoloniusz Tajner (prezes PZN). Więcej informacji dostępne tutaj:

Więcej o: