Właściciel Rakowa uderza w Dariusza Mioduskiego. "Chyba nie wie, o czym mówi"

Bartłomiej Kubiak
- Dariusz Mioduski mówi dużo o kulturze i współpracy między klubami, ale jego pewne zachowania świadczą o tym, że chyba nie wie, o czym mówi - komentuje słowa prezesa Legii Warszawa właściciel Rakowa Częstochowa Michał Świerczewski.

- Rozumiemy, że miał pan zajęty numer, bo rozmawiał właśnie z prezesem Dariuszem Mioduskim na temat przyszłości trenera Marka Papszuna? - zapytaliśmy od razu Michała Świerczewskiego, który w piątek przed południem oddzwonił do nas po kilkunastu minutach. - Nieee! Nic z tych rzeczy - zaśmiał się głośno właściciel Rakowa. - Z Darkiem nie rozmawiałem od wrześniowego meczu z Legią. Z tego, co wiem, prezes Wojciech Cygan również nie otrzymywał takich sygnałów - dodał po chwili Świerczewski.

Zobacz wideo Legenda Legii jednoznacznie: Jest winny chaosu. "To nie jest katastrofa. To skandal"

To o tyle dziwne, że w czwartek, na godzinę przed wyjazdowym meczem z Leicester w Lidze Europy, Dariusz Mioduski udzielił wywiadu oficjalnej stronie Legii, gdzie już na wstępie potwierdził, że chce zatrudnić Marka Papszuna. I wyraźnie zasugerował w tej rozmowie, że to kwestia czasu. Być może nawet najbliższych tygodni.

- Chcemy porozumieć się z trenerem i jego sztabem. Jeśli nie będzie możliwe zatrudnienie go zimą, to jesteśmy gotowi poczekać do końca sezonu. Uważam, że Marek Papszun, przy odpowiednich warunkach do pracy, które w Legii są, jest obecnie najlepszym kandydatem, by rozwinąć nasz zespół w najbliższych latach. Mam przekonanie, że charyzma, wiedza i doświadczenie trenera Papszuna bardzo pozytywnie połączą się z filozofią klubu - powiedział Mioduski.

"Więcej treści sportowych znajdziesz też na Gazeta.pl"

Po czym dodał: - Wierzę też, że dołączenie trenera Papszuna, będzie dla Legii bardzo pozytywną zmianą, a on sam będzie potrafił w pełni wykorzystać potencjał naszego klubu, który ma dziś warunki do rozwoju na poziomie czołowych europejskich marek. Wszyscy chcemy oglądać warszawską drużynę atakującą, grającą widowiskowo, wygrywającą i dominującą ekstraklasę, co naturalnie daje szansę na dobre mecze w europejskich pucharach.

"Wszystkie karty wciąż są w naszych rękach"

- Dariusz Mioduski mówi dużo o kulturze i współpracy między klubami, ale jego pewne zachowania świadczą o tym, że chyba nie wie, o czym mówi - komentuje słowa Mioduskiego właściciel Rakowa. - Nie zakładam takiej opcji, że trener Papszun odejdzie od nas zimą. Tym bardziej że wszystkie karty wciąż są w naszych rękach. Przynajmniej do lata - dodaje Świerczewski.

I to jest prawda, bo kontrakt Papszuna z Rakowem wygasa wraz z końcem sezonu. O tym, że może zostać rozwiązany przedwcześnie, spekuluje się jednak od kilku miesięcy. Na długo przed wywiadem Mioduskiego, z którego słów prędzej wynika, że nie tylko Papszun jest już po słowie z Legią, ale także Raków.

"W życiu są rzeczy ważniejsze niż pieniądze"

- Mam wrażenie, że Darek się odrobinę zagalopował - mówi Świerczewski, a zapytany o to, czy to prawda, że Raków odejście Papszuna zimą wycenił na milion euro, od razu dodaje: - Po pierwsze w kontrakcie trenera Papszuna nie ma czegoś takiego jak kwota odstępnego, a po drugie - istotniejsze - w życiu są rzeczy ważniejsze niż pieniądze.

Ale te pieniądze mogą teraz decydować, bo kontrakt z Rakowem może chcieć zerwać sam Papszun, a Legia za to zerwanie kontraktu może zapłacić, wyrównać mu tę stratę. To też byłoby kosztowne, bo Papszun to w tej chwili trener z najwyższą pensją w ekstraklasie - nieoficjalnie mówi się, że zarabia miesięcznie ok. 140 tys. zł. Czyli o kilkadziesiąt tysięcy więcej niż w Legii zarabiał zwolniony miesiąc temu Czesław Michniewicz. A nawet zarabia, bo kontrakt Michniewicza wciąż jest ważny. Tak samo, jak kontrakt Papszuna - do czerwca 2022 r.

Więcej o:
Copyright © Gazeta.pl sp. z o.o.