Legia Warszawa poinformowała w poniedziałek, że Czesław Michniewicz przestaje być trenerem pierwszego zespołu. Jego następcą został Marek Gołębiewski, który w ostatnich miesiącach pełnił rolę trenera rezerw Legii.
Marek Gołębiewski: Niesamowitą jakość piłkarzy, chęć wygrywania, utożsamianie się z klubem. Widzę po nich, że bardzo chcą i siedzi w nich to, że nie mogą się odblokować. Zobaczyłem pasję, profesjonalne podejście. Mogę mówić o nich tylko w superlatywach i czekam na pierwszy mecz, by mogli to pokazać na boisku.
- Oglądałem w niedzielę mecz z Piastem. Późnym wieczorem zadzwonił dyrektor sportowy Legii. Zaproponował, żebym objął pierwszy zespół. Nie mogłem powiedzieć "nie". W poniedziałek rozmawiałem z zarządem klubu. Chwilę potem zostałem pierwszym trenerem Legii.
- Oprócz mnie o propozycji wiedziała tylko żona. Dziwiła się, kto dzwoni tak późno, śmiałem się, że pewnie podejrzewa mnie o nie wiadomo jakie rzeczy. Szybko ją uspokoiłem, że dzwonił dyrektor sportowy z propozycją pracy. Wystarczyła hermetyczność grupy.
Więcej o polskiej ekstraklasie przeczytasz na Gazeta.pl
- Trochę ich było. Chciałbym jednak, żeby tyle gratulacji spadło po czwartkowym i niedzielnym meczu, a potem po każdym kolejnym, który będę prowadził. Nie jest sztuką objąć zespół, ale sztuką jest go odmienić, by zaczął wygrywać. Każdy trener ma w swojej pracy takie momenty, gdy wszystko idzie dobrze, ale są i takie, gdy wszystko idzie nie tak. I tych drugich życzyłbym sobie jak najmniej.
- Imprezy zawsze są fajne, bo jestem umuzykalnionym gościem i organizuję imprezy z muzyką, ze śpiewaniem. Staram się ich nie robić tak często. Ale podpisanie umowy z jednym z najlepszych klubów w Europie napawa mnie radością. Teraz czasu na świętowanie jednak nie ma, bo zabrałem się do pracy od rana w poniedziałek i cały czas myślę jak pokonać Świt, a następnie Pogoń Szczecin.
- W maju? Może tak. Jak w maju będziemy mieli powody do świętowania i osiągniemy wyniki, jakich wszyscy od nas oczekują, to na pewno mogę obiecać, że jakąś piosenkę zagramy.
- To, jak otwartym jestem człowiekiem, fakt, że ludzie kojarzą mnie z uśmiechem i optymizmem, wiedza, którą nabyłem podczas kursów czy staży – to wszystko sprowadza się do tego, że zawsze chciałem być trenerem i zawsze chciałem dążyć do pracy w jak najlepszych klubach. Nadarzyła się doskonała okazja, więc przeszedłem tak krótką drogę. Człowiek, który wie, czego chce i ciężko pracuje, zawsze może do tego celu dążyć. Ja dążyłem. Nie mówię, że już coś osiągnąłem, bo jeszcze nie rozegraliśmy nawet meczu, ale spokojnie z pokorą i pracą będę chciał udowodnić, że posada trenera mi się należała.
- Przede wszystkim zarządzania ludźmi. To najważniejszy element w pracy trenera. Nie sam warsztat, który na pewno jest ważny, ale właśnie umiejętność bycia z ludźmi, umiejętność słuchania ich, doradzania im. Czasami też podniesienia głosu, gdy nie robią tego, czego od nich chcemy.
Dzięki przetarciu we wcześniejszych klubach, czy pracy w szkole, bo jestem pedagogiem, staram się podchodzić do problemów i do ludzi ze spokojem i zrozumieniem.
- Nie boję się. Każdy trener na moim miejscu - w Polsce czy w Europie - przyjąłby taką propozycję. Legii się nie odmawia. To jeden z najlepszych klubów w Europie, więc nie mogłem zrobić inaczej, niż powiedzieć "tak". Bardzo bym chciał, by drużyna rosła razem za mną. Mamy takie same cele.
- Nie myślę o tym, co będzie w grudniu, co będzie w maju. Myślę tylko o pierwszym meczu pucharowym, a potem niedzielnym. I tak będę podchodził do tego z każdym kolejnym tygodniem. Praca trenera nie polega na wybieganiu w przyszłość, tylko na codziennym realizowaniu założeń i planów na mecz. To specyficzna praca, w której nie podpisuje się cyrografu na wieczność, tylko ma się co tydzień - czy jak w naszym przypadku co trzy dni - do udowodnienia swoją przydatność.
Gołębiewski okazję do debiutu będzie miał już w czwartek, gdy Legia Warszawa zmierzy się w 1/16 finału Pucharu Polski ze Świtem Skolwin. Z kolei w niedzielę mistrzowie Polski podejmą na własnym stadionie Pogoń Szczecin.