Nazywają go "uchem prezesa". Sensacyjny kandydat do zastąpienia Michniewicza

Przemysław Małecki, asystent Czesława Michniewicza. To on może zostać tymczasowym trenerem Legii Warszawa - informują meczyki.pl.

To wersja awaryjna - piszą już na wstępie meczyki.pl, które informują, że przy Łazienkowskiej rozważany jest scenariusz, by Czesława Michniewicza zastąpił Przemysław Małecki. To jego dotychczasowy asystent. Do Warszawy ściągnięty został przed rokiem właśnie przez Michniewicza, który stracił zaufanie do swojego współpracownika, który w drużynie - jak pisze serwis - traktowany jest jako "ucho prezesa".

Zobacz wideo Włoski dziennikarz: Czy bałem się o wynik? Tak, do jakiejś 75. minuty

38-letni Małecki w przeszłości prowadził reprezentację Polski U-17, młodzieżowe drużyny Miedzi Legnica, Zagłębia Lubin i Lecha Poznań, gdzie był także asystentem w zespole rezerw. Do Legii też trafił jako drugi trener, ale zdołał dwukrotnie poprowadzić pierwszy zespół. W kwietniu, kiedy Komisja Ligi zdyskwalifikowała Michniewicza na dwa mecze, a Legia z Małeckim na ławce wygrała wtedy dwa trudne  wyjazdowe spotkania z Piastem (1:0) i Lechią (1:0).

Michniewicz już raz stracił zaufanie do asystenta

"W Legii można usłyszeć, że to trener z dużym ego. I aspiracjami. Miały one zostać rozbudzone właśnie w okresie, gdy w zastępstwie kierował zespołem z ławki" - czytamy na meczyki.pl, które informują, że w ostatnim czasie Małecki został odstawiony na boczny tor. Wykonuje tylko podrzędne zadania, a o tym, że stracił zaufanie Michniewicza, świadczy też fakt, że kiedy we wrześniu znowu musiał usiąść na trybunach, drużynę prowadził Alessio de Petrillo, a nie Małecki.

Więcej treści sportowych znajdziesz też na stronie głównej Gazeta.pl.

To nie pierwsza taka sytuacja w karierze trenera Legii, kiedy stracił zaufanie do swojego asystenta. Podobnie było kilkanaście lat temu w Zagłębiu Lubin, kiedy zespół po Michniewiczu przejął Rafał Ulatowski - jego ówczesny asystent - który nie odszedł z klubu razem z Michniewiczem. Został i zaczął pracować na swoje nazwisko.

Legia Warszawa od dawna ma upatrzonego trenera

Czy podobnie będzie teraz z Małeckim? Tego nie wiadomo. Wiadomo za to, że przy Łazienkowskiej bardzo dobre notowania od dawna ma także Marek Papszun. Problem w tym, że jego kontrakt z Rakowem jest ważny do końca sezonu. Dlatego nawet jeśli Dariusz Mioduski zdecydowałaby się teraz na jego zatrudnienie i zapłacił Rakowowi kwotę odstępnego, Papszun i tak nie mógłby - przynajmniej oficjalnie, jako pierwszy szkoleniowiec - prowadzić Legii do końca roku. Zabraniają tego przepisy, które uniemożliwiają szkoleniowcom pracy w dwóch zespołach w jednej rundzie.

- Widzimy, co się dzieje. Że gramy słabo, i to nie tylko z Lechem, bo od dłuższego czasu. Sytuacja jest dynamiczna, ale nie na tyle, by robić jakieś nerwowe ruchy, czyli zmieniać trenera na trzy dni przed meczem z Napoli - usłyszeliśmy w poniedziałek przy Łazienkowskiej, gdzie pytaliśmy o przyszłość Michniewicza.

Ta wcale nie jest jasna, bo sam Michniewicz też ma świadomość, że obronić w najbliższym czasie może go tylko jedno - wyniki. Nawet nie tyle w Lidze Europy, gdzie Legia po trzech kolejkach - mimo porażki 0:3 z Napoli - cały czas jest liderem grupy C, ile w ekstraklasie, gdzie zajmuje dopiero 15. miejsce w tabeli i traci 18 punktów do Lecha. Ma jednak rozegrane trzy mecze mniej, z czego jeden rozegra już w niedzielę - w Gliwicach, gdzie o 20 zmierzy się z Piastem.

Więcej o:
Copyright © Gazeta.pl sp. z o.o.