Legia podjęła decyzję ws. Michniewicza. "Widzimy, co się dzieje"

Bartłomiej Kubiak, dsz
Czesław Michniewicz zostaje w Legii. Przynajmniej na razie, bo nic nie wskazuje, że straci pracę przed czwartkowym spotkaniem w Lidze Europy. - Sytuacja jest dynamiczna, ale nie na tyle, by robić jakieś nerwowe ruchy, czyli zmieniać trenera na trzy dni przed meczem z Napoli - usłyszeliśmy w poniedziałek po południu przy Łazienkowskiej.

- O 11 mamy trening. Przygotowujemy się do niego normalnie - usłyszeliśmy w poniedziałek rano od jednego ze współpracowników Czesława Michniewicza. Trening to jednak zbyt duże słowo, bo w ośrodku Legii w Książenicach trenowali piłkarze, którzy w niedzielę nie zagrali z Lechem (0:1). Dla reszty zaplanowany był tylko rozruch. Normalne zajęcia odbędą się dopiero we wtorek, dzień przed wylotem do Neapolu.

Zobacz wideo

Brak czasu na pracę z drużyną, która w niedzielę po stracie gola w meczu z Lechem (1:0) w ofensywie wyglądała na kompletnie rozbitą, to kolejny problem Michniewicza. Do listopadowej przerwy na mecze reprezentacji Legię czekają dwa mecze z Napoli w Lidze Europy, spotkanie ze Świtem Skolwin w Pucharze Polski i ligowe starcia z Piastem, Pogonią i Stalą Mielec.

- Widzimy, co się dzieje. Że gramy słabo, i to nie tylko z Lechem, bo od dłuższego czasu. Sytuacja jest dynamiczna, ale nie na tyle, by robić jakieś nerwowe ruchy, czyli zmieniać trenera na trzy dni przed meczem z Napoli - usłyszeliśmy w poniedziałek po południu przy Łazienkowskiej.

Z naszych informacji wynika, że Dariusz Mioduski nie zaplanował na poniedziałek żadnej oficjalnej rozmowy z trenerem. Ludzie z otoczenia Michniewicza jednak uspokajają sytuację. - Czesław normalnie pracuje, robi swoje, bo za chwilę ma kolejny ważny mecz. Czekamy - mówią.

Jasna deklaracja Mioduskiego

"Pracujemy dalej" - napisał nam w niedzielę późnym wieczorem Dariusz Mioduski, którego zapytaliśmy o to, czy Michniewicz po porażce z Lechem straci pracę. Deklaracja jasna, klarowna, mówiąca w zasadzie wszystko. Ale prezes i właściciel Legii w poprzednich latach dał się raczej poznać z innej strony. Zazwyczaj nie miał problemów, by po nieudanych wynikach błyskawicznie żegnać jednego trenera i zatrudniać drugiego.

Sekcja Piłkarska na żywo od 20:00

 

- Mam w życiu taką zasadę, aby w trudnych sytuacjach działać szybko. Niech to, co złe, nie ciągnie się niepotrzebnie. Skoro widzę, że coś nie działa, nie będę czekał miesiącami z nadzieją, że może zadziała, tylko idę dalej - mówił nam Mioduski na początku 2019 roku, kiedy w rozmowie ze Sport.pl wrócił do sytuacji z Jackiem Magierą.

Mioduski wtedy nie poszedł dalej z Magierą (zastąpił go Romeo Jozak). Zwolnił trenera 13 września 2017 roku, dwa dni po wyjazdowej porażce ze Śląskiem Wrocław (1:2). Ale też w konsekwencji wcześniejszych słabych występów w Europie, bo Legia - także ówczesny mistrz Polski - odpadła wtedy z Astaną w III rundzie eliminacji Ligi Mistrzów (1:3 na wyjeździe, 1:0 u siebie), a w IV el. Ligi Europy nie poradziła sobie z Sheriffem Tyraspol (1:1 u siebie, 0:0 na wyjeździe).

"Dziś trzeba odciąć się od emocji, presji. Trzeba ochłonąć"

Michniewicza teraz wyniki w pucharach akurat bronią. Jest on pierwszym trenerem od czasów Besnika Hasiego, który wprowadził Legię do fazy grupowej (sezon 2016/17). Kontrast z wynikami osiąganymi w Europie jednak jest duży, bo mistrz Polski w lidze przegrał pięć z sześciu ostatnich meczów. Zajmuje dopiero 15. miejsce w tabeli i ma tylko dwa punkty przewagi nad Bruk-Betem i Wartą Poznań, które są w strefie spadkowej.

- Takich rzeczy jak łączenie gry w lidze i w europejskich pucharach po prostu trzeba się nauczyć. Legia jest w bardzo trudnym momencie, ale musi przez to przejść. Nie wiem, czy ze mną, czy beze mnie, ale musi to przetrwać - mówił Michniewicz na gorąco po meczu z Lechem, kiedy jeszcze przed wiadomością od Mioduskiego ludzie z otoczenia prezesa wskazywali nam, że istotniejszy w kontekście przyszłości trenera może być dopiero poniedziałek. - Dziś trzeba odciąć się od emocji, presji. Trzeba ochłonąć. Kluczowe decyzje zapadną pewnie dopiero jutro - usłyszeliśmy w niedzielę po meczu.

Legia sonduje rynek

Legia po porażce z Lechem nie tylko czeka na lepsze wyniki, ale też sonduje rynek. Już przed meczem z Lechem portal meczyki.pl informował, że jest po konkretnych rozmowach z jednym z polskich trenerów. Nie podał co prawda jego nazwiska, ale na pewno bardzo poważnym kandydatem do zastąpienia Michniewicza mógłby być Marek Papszun.

Mógłby, bo po pierwsze w jednej rundzie nie może poprowadzić dwóch zespołów z ekstraklasy (zabraniają tego przepisy). A po drugie ma jeszcze ważny kontrakt (do czerwca 2022 roku). Właściciel Rakowa Michał Świerczewski śmieje się, że Papszun w Częstochowie będzie pracował do końca życia, ale wiadomo, że przy Łazienkowskiej trener Rakowa od dawna ma bardzo dobre notowania i sporo zwolenników.

Podobnie Stanisław Czerczesow, który może nie ma aż tylu zwolenników w klubie (już więcej mają chyba Marcin Brosz i Henning Berg). Ale Czerczesow ma za to wielu zwolenników wśród kibiców. I do tego sam poczucie niedokończonej misji, od kiedy Bogusław Leśnodorski w maju 2016 roku uznał, że nie przedłuży z nim kontraktu.

Rosjanin ostatnio odwiedził Legię przy okazji meczu ze Spartakiem w Moskwie (1:0), a później przyleciał do Warszawy na mecz z Leicester (1:0). W przeszłości już raz wyciągał Legię z ligowego kryzysu. Pięć lat temu, kiedy odrobił dziesięć punktów straty i na stulecie klubu zdobył Puchar Polski i mistrzostwo. Teraz Legia do prowadzącego Lecha traci aż 15 punktów, ale ma do rozegrania dwa zaległe mecze z Bruk-Betem i Zagłębiem. No i już w czwartek wspomniany mecz z Napoli w Lidze Europy, gdzie po dwóch kolejkach z kompletem punktów wciąż jest liderem grupy C.

Więcej o:
Copyright © Agora SA