- Piękniejszego gola w tej kolejce już chyba nie zobaczymy. Można go pokazywać we wszystkich zagranicznych telewizjach - rozpływał się współkomentujący to spotkanie w Canal+ Sport Tomasz Wieszczycki. Ale gol faktycznie był piękny. A nawet nie tyle sam gol, ile cała akcja, bo Yaw Yeboah przejął piłkę na skraju pola karnego, poradził sobie nie tylko z nią, ale też z czterema rywalami, a na koniec jeszcze z bramkarzem Górnika Łęczna, którego pokonał z ostrego kąta.
To był gol na 2:0 - strzelony cztery minuty po przerwie, bo w pierwszej połowie dla Wisły trafił Michal Skvarka (20. minuta). Zaraz po nim bramkę zdobył też Brown Forbes, ale sędzia dopatrzył się wtedy spalonego. - Górnik Łęczna bezwzględnie powinien podejść wyżej i zaatakować agresywniejszym pressingiem - mówił w przerwie meczu ekspert Canal+ Radosław Majdan.
I Górnik faktycznie podszedł, zaatakował odważniej, ale dopiero po trzecim straconym golu - w 62. minucie, kiedy już spalonego nie było i Forbes zdobył też swoją bramkę. Nie ostatnią w tym meczu, bo Górnik odpowiedział na to trafienie. A nawet nie tyle Górnik, ile sama Wisła - Michal Frydrych, który w 74. minucie zdobył samobójczą bramkę.
16 maja 2017 roku. To wtedy Górnik Łęczna po raz ostatni wygrał w ekstraklasie (3:0 z Cracovią). I na kolejne zwycięstwo jeszcze poczeka. Na samym dnie, bo po pięciu rozegranych meczach w tym sezonie, który dla Górnika jest pierwszym sezonem po czteroletniej przerwie w ekstraklasie, z dwoma punktami zajmuje ostatnie miejsce w tabeli. Może uda się z niego wydostać po następnej kolejce, w której zespół Kamila Kieresia zagra na wyjeździe ze Stalą Mielec (piątek, godz. 18), Wisła podejmie wtedy Legię Warszawa (niedziela, 17.30).