Organizacyjna kompromitacja klubu ekstraklasy! 50 tys. zł miesięcznie, a oni wciąż płacą

Stal Mielec wciąż płaci pensje Leszkowi Ojrzyńskiemu i Dariuszowi Skrzypczakowi, mimo że ci od dawna nie pracują w klubie. Wszystko przez nieodpowiednią konstrukcję kontraktów - poinformował Mateusz Miga z TVP Sport.

Poprzedni sezon był dla Stali Mielec szalony. Mimo że zeszłoroczny beniaminek utrzymał się w lidze, to na ten sukces pracowało aż czterech trenerów. Awans do ekstraklasy wywalczył Dariusz Marzec, który poprowadził też pierwsze zajęcia przed sezonem. 31 lipca trener został jednak zwolniony z pełnionej funkcji z powodu "różnicy oczekiwań w zakresie doboru członków sztabu szkoleniowego".

Zobacz wideo "Dla Świątek i Hurkacza to były igrzyska na przetarcie. Czego więcej od nich wymagać?"

Miejsce Marca zajął Dariusz Skrzypczak, który na stanowisku wytrwał zaledwie 102 dni. W tym czasie Skrzypczak poprowadził zespół w dziewięciu meczach ligowych, zdobył zaledwie pięć punktów i został zwolniony, gdy Stal zajmowała ostatnie miejsce w tabeli

Za zwolnionego Skrzypczaka do klubu przyszedł Leszek Ojrzyński. Ten popracował w klubie tylko 50 dni dłużej. Pod wodzą Ojrzyńskiego Stal rozegrała 14 meczów - wygrała trzy, zremisowała sześć, a pięć przegrała. Ojrzyński nie wyciągnął zespołu z ostatniego miejsca w tabeli, ale jego strata do bezpiecznej pozycji wynosiła tylko jeden punkt. Mimo to zarząd Stali zdecydował, że zespół potrzebuje nowego impulsu do pracy.

Jak się później okazało, była to decyzja dobra, bo Włodzimierz Gąsior, który zastąpił Ojrzyńskiego, ostatecznie utrzymał Stal w lidze. O ile decyzje zarządu Stali ostatecznie obroniły się sportowo, o tyle fatalnie wpłynęły na finanse klubu, które od dawna są w bardzo złym stanie.

Stal wciąż płaci byłym trenerom

Jak poinformował Mateusz Miga z TVP Sport, Stal Mielec wciąż płaci pieniądze Skrzypczakowi i Ojrzyńskiemu. Wszystko przez fatalne niedopatrzenie przy podpisywaniu kontraktu. Stal, wiążąc się z oboma szkoleniowcami, podpisywała z nimi kontrakty do końca sezonu.

W umowach istniał jednak zapis, że w przypadku utrzymania klubu w ekstraklasie, kontrakt zostanie przedłużony o kolejny rok. To klauzula sensowna i często stosowana, jednak problem polega na tym, że nie została ona odpowiednio doprecyzowana. Nikt nie dopisał bowiem, że w przypadku zwolnienia przed zakończeniem rozgrywek, klauzula przestaje obowiązywać!

Sprawa wygląda więc tak: mimo że ani Skrzypczak, ani Ojrzyński ostatecznie nie utrzymali Stali, to wciąż otrzymują pieniądze z kontraktów, które obowiązują, bo klub utrzymał się w lidze. Ojrzyński otrzymuje całość należnej mu pensji, a Skrzypczak tylko jej część. Stal wyrównuje bowiem różnicę między tym, co należało mu się w Mielcu, a tym, co zarabia obecnie jako asystent Marka Papszuna w Rakowie Częstochowa.

Według informacji Migi utrzymanie Skrzypczaka i Ojrzyńskiego kosztuje klub 50 tysięcy złotych miesięcznie. Żartobliwe powiedzenie "organizacja Stal Mielec", znaczące tyle samo, co organizacja bardzo słaba, wciąż żywe.

Więcej o:
Copyright © Agora SA