Radosław Cierzniak, Mateusz Cholewiak, Walerian Gwilia, Igor Lewczuk, Ariel Mosór, Nazarij Rusyn, Artem Szabanow, Marko Vesović i Paweł Wszołek. To dziewięciu piłkarzy, którzy odeszli z Legii po sezonie. Większość z nich nie odgrywała dużej roli w mistrzowskiej Legii Czesława Michniewicza. Ważnym zawodnikiem był w zasadzie tylko Wszołek, ale też nie można o nim napisać, że kluczowym, bo wiosną stracił miejsce na prawym wahadle - trener Legii częściej stawiał tam na Josipa Juranovicia.
W lecie Michniewicz domagał się nowych twarzy na kilku pozycjach i do każdej formacji. Doczekał się wzmocnień lub uzupełnień tam, gdzie chciał - na Łazienkowską trafiło trzech środkowych obrońców: Joel Abu Hanna (z Zorii Ługańsk), Maik Nawrocki (wypożyczenie z rezerw Werderu Brema) i Lindsay Rose (z Arisu Saloniki), wahadłowy Mattias Johansson (z Genclerbirligi), ofensywny pomocnik Josue (z Hapoelu Beer Sheva) oraz środkowy napastnik Mahir Emreli (z Karabachu Agdam).
Bilans zysków i strat wydaje się korzystny. Ale no właśnie: tylko się wydaje, bo problemem Michniewicza jest to, że na nowych piłkarzy czekał długo. Na początku czerwca nie miał żadnego z nich. Kilka dni po wznowieniu treningów jako pierwszy zaczął ćwiczyć Emreli, a zaraz po nim Abu Hanna. Większość graczy dołączała w trakcie przygotowań.
Dlatego przy ustalaniu składu na pierwszy mecz eliminacji Ligi Mistrzów z Bodo/Glimt brany jest właściwie tylko Emreli, który w sparingach strzelił aż sześć z 11 goli dla Legii. Abu Hanna na razie nie przekonuje. Nie pokazał się z dobrej strony ani na obozie w Leogang, ani w środowym sparingu z Lechią, kiedy wszedł na boisko po przerwie i był zamieszany w utratę dwóch goli.
Przed szalenie ważnym dwumeczem z mistrzem Norwegii Michniewicz ma też inne problemy - w środę nie będzie mógł skorzystać z Juranovicia i Tomasa Pekharta, których reprezentacje grały w fazie pucharowej Euro. Chorwat dostał od Legii dwa tygodnie urlopu, do treningów ma wrócić dopiero na początku przyszłego tygodnia. Podobnie wygląda sytuacja Pekharta - najlepszego strzelca Legii poprzedniego sezonu - który pożegnał się z mistrzostwami Europy jeszcze później niż Juranović. Z obiektywnych przyczyn do rywalizacji z Bodo/Glimt Legia nie przystąpi w najsilniejszym składzie.
5:0 z SK Bischofshofen, 0:2 z Ferencvarosem, 1:1 z FK Krasnodar na obozie w Austrii. 3:2 Lechią Gdańsk i na koniec 2:0 z Jagiellonią Białystok już po powrocie do Polski - to wyniki letnich sparingów Legii. Dwa ostatnie były zamknięte dla mediów. Ten ostatni, w sobotę z Jagiellonią, został rozegrany w ośrodku treningowym w Kępie koło Sochocina. Ostatecznie na boisku z naturalną trawą, a nie ze sztuczną, na jakiej Legii przyjdzie mierzyć się już w środę w Norwegii.
Gdyby sugerować się składem ze sparingu z Jagiellonią, zespół Michniewicza środowy mecz z Bodo/Glimt rozpocząłby w takim zestawieniu: Boruc - Johansson, Jędrzejczyk, Hołownia - Skibicki, Martins, Slisz, Mladenović - Josue, Emreli, Muci. Lepiej jednak brać pod uwagę poprzedni sparing - ten z Lechią, który został rozegrany równo tydzień przed meczem z Norwegami i w którym wyjściowy skład Legii wyglądał tak: Boruc - Jędrzejczyk, Wieteska, Hołownia - Skibicki, Slisz, Martins, Mladenović - Kapustka, Luquinhas - Emreli.
"Szykują się taktyczne niespodzianki" - napisała Legia w piątek wieczorem na Twitterze, gdzie wrzuciła zdjęcie z boiska, na którym stoją Michniewicz, Bartosz Kapustka i Abu Hanna. Jeśli jednak popatrzymy na ostatnie tygodnie, nic tych niespodzianek nie zapowiada. Michniewicz trzyma się sprawdzonego ustawienia z trójką obrońców w fazie ataku i piątką w fazie obrony. W ostatnich tygodniach tylko szlifował ten system, w którym Legia gra nieprzerwanie od lutowego meczu z Rakowem (2:0).
Zaskakujące zmiany w składzie? Trudno się ich spodziewać. Nie licząc wspomnianych Emrelego i Abu Hanny pozostała czwórka nowych piłkarzy ma zaległości. Rose, który w zeszłym sezonie rozegrał 39 spotkań dla Arisu, może niedługo okazać się ciekawym wzmocnieniem, ale on na Łazienkowską trafił kilka dni temu i dopiero poznaje drużynę. A pozostali, którzy przyszli tutaj wcześniej, muszą z kolei nadrabiać zaległości fizyczne, jak przede wszystkim Nawrocki czy Josue, ale także taktyczne, jak wspomniany Abu Hanna i Johansson, który do Legii sprowadzony został na prawe wahadło, choć wcześniej prawie w ogóle nie grał na tej pozycji - w minionym sezonie w tureckim Genclerbirligi regularnie występował jako prawy obrońca.
Najlepszą wiadomością płynącą z ostatniego sparingu Legii jest to, że dwa zwycięskie gole strzelił Emreli. Azerski napastnik w przeciwieństwie do lewonożnego obrońcy Abu Hanny nie zawodzi - w polu karnym, nie boi się też oddawać strzałów z dystansu, został szybko zaakceptowany przez grupę. Był skuteczny, bramki nie zdobył tylko przeciwko Lechii, kiedy na boisku pojawił się po przerwie. W sparingu z Ferencvarosem nie zagrał, bo na zgrupowaniu w Austrii zmagał się z lekkim urazem.
Teraz Emreli jest zdrowy i przynajmniej na początku sezonu w ataku zastępować będzie Pekharta. Niewykluczone jednak, że zajmie jego miejsce na stałe, bo o czeskim napastniku - który w maju skończył 32 lata i który ma jeszcze rok ważnego kontraktu - już teraz plotkuje się, że tego lata może odejść z Legii. Że to będzie ostatni dzwonek dla władz klubu, by na nim zarobić.
- Pekhart jest już dojrzałym piłkarzem, zdobył w poprzednim sezonie koronę króla strzelców i mogą pojawić się kluby, które zaoferują mu większe pieniądze. To rozsądny facet, ale liczę się z tym, że może od nas odejść. Choć oczywiście wolałbym, żeby został. Żeby chociaż do nas wrócił i pomógł nam jeszcze w drugim meczu z Bodo/Glimt - mówił kilka dni temu Michniewicz w rozmowie z TVP Sport.
Bodo/Glimt to przynajmniej na papierze zdecydowanie najtrudniejszy przeciwnik, którego Legia mogła wylosować w pierwszej rundzie eliminacji. Do tego jest w rytmie meczowym, bo w Norwegii ligę gra się systemem wiosna-jesień. No i będzie faworytem. Tutaj złudzeń nie mają nawet bukmacherzy. Przy Łazienkowskiej zaraz po losowaniu można było usłyszeć, że to dobrze, że już na początku sezonu będzie okazja sprawdzić się z dobrym rywalem. Ale im bliżej meczu, tym pojawia się coraz więcej wątpliwości. Zresztą Michniewicz sam o nie ukrywa, że jego drużyna jest w przebudowie, która wcale nie idzie tak sprawnie, jakby chciał.
To wszystko nie są nowe problemy, bo Legia zawsze na początku sezonu jest zagadką. Dziś wiadomo w zasadzie tylko tyle, że Michniewicz dostał piłkarzy na pozycje, na które chciał dostać. I niewykluczone, że oni okażą się wzmocnieniem, bo na papierze Legia ma mocniejszą kadrę niż dwa miesiące temu, ale niekoniecznie mocniejszą na teraz. Na ten pierwszy mecz sezonu - nie licząc Emrelego - nowi piłkarze nie są w pełni gotowi. Potrzebują czasu, by dojść do formy, lepiej poznać kolegów z drużyny, schematy rozegrania akcji i inne pomysły trenera.
Pytanie, czy zdążą zagrać w eliminacjach Ligi Mistrzów. Na środę i pierwszy, wyjazdowy mecz z Bodo/Glimt - wszystko wskazuje, że nie. Może na rewanż. I oby na kolejne spotkania w walce o wymarzoną Champions League.