Nowy trener Wisły nie boi się współpracy z Błaszczykowskim. "Obaj chcemy jak najlepiej"

- Jeśli Wisła będzie dobrze grała, osiągała dobre wyniki i będziemy zadowoleni - nie ma problemu, pójdę z kibicami na piwo. Ale małe, bo ja wiele nie piję. Najlepiej i najzdrowiej jest pić czystą wodę. Cristiano ma rację - mówi w dużym wywiadzie ze Sport.pl nowy trener Wisły Kraków Adrian Gula.

Słowak Adrian Gula to były trener Trencina, Żiliny i Viktorii Pilzno i były selekcjoner młodzieżowej reprezentacji Słowacji. W lecie 45-latek otrzymał kilka ofert, m.in. z Polski, Danii i Słowacji, i w czerwcu został nowym trenerem Wisły Kraków. Przy Reymonta ma zbudować drużynę, która wróci do ligowej czołówki.

Zobacz wideo Jak wygląda sytuacja finansowa Wisły Kraków? "To normalna część życia w piłce nożnej"

Jakub Seweryn: Zaskoczyło pana zwycięstwo Słowacji w meczu z Polską?

Adrian Gula: Nie. Cieszę się, że reprezentacji Słowacji udało się zwyciężyć z silnym rywalem, który ma w składzie tak znakomitego piłkarza, jak Robert Lewandowski. To świetna sprawa dla całej słowackiej piłki.

Decydującego gola dla Słowaków strzelił Milan Skriniar, który w prowadzonej przez pana Żilinie rozwinął się na tyle, że trafił do Sampdorii, a obecnie gra w Interze i należy do europejskiej czołówki na swojej pozycji.

- Cieszę się, że chłopaki, których miałem okazję prowadzić w Żilinie, Trencinie, czy kadrze młodzieżowej, stanowią o sile pierwszej kadry. Milana śmiało można uznać za jednego z pięciu najlepszych środkowych obrońców w Europie. Cieszę się, że jego potencjał, charakter i talent rozwijają się w tak dobrym kierunku i pozwalają mu na zrobienie wielkiej kariery. Jest on prawdziwą motywacją dla młodych piłkarzy ze Słowacji.

Na co pana zdaniem stać reprezentację Słowacji na tym turnieju?

- Wierzę, że zwycięstwo z Polską pozwoli słowackiej drużynie awansować do fazy pucharowej. To będzie pierwszy krok do powalczenia o coś więcej. A co później? To naprawdę trudno już przewidzieć.

Dlaczego zdecydował się pan na pracę w Wiśle Kraków?

- Wisła to wielki klub z bogatą historią, a jednocześnie potencjałem. Rozmawiałem z zarządem, prezesem, Kubą Błaszczykowskim i innymi osobami pracującymi w Wiśle i uznałem, że nasze idee są sobie bliskie. Praca w Polsce jest ważnym krokiem w mojej karierze trenerskiej. Mam duży szacunek do polskiej piłki i cieszę się, że mogę być trenerem Wisły.

Jeszcze zanim pojawił się w mediach temat zatrudnienia pana w Wiśle, sporo mówiło się o zainteresowaniu ze strony Jagiellonii. Czy te doniesienia są prawdziwe?

- Nie chcę już mówić zbyt wiele o ofertach, które nie zakończyły się podpisaniem kontraktu. Mogę tylko powiedzieć, że jeden polski klub zgłosił się do mnie jako pierwszy z ofertą i chciał ze mną rozmawiać o możliwości współpracy. Złożył mi bardzo fajną ofertę, zachowywał się bardzo profesjonalnie, ale w pewnym momencie podziękowałem, bo nie chciałem grać na dwa czy trzy fronty, a miałem też oferty z Danii czy Słowacji. Było mi jednak bardzo miło, bo odezwano się do mnie już dzień po tym, jak zakończyłem pracę w Viktorii Pilzno. Chciałbym za to bardzo podziękować ludziom z tego klubu. Ogólnie cieszę się, że było tych ofert kilka, ale koniec końców jestem zadowolony, że trafiłem do Wisły Kraków z całym moim sztabem.

Jak wyglądają pańskie pierwsze dni w Polsce? Zdążył pan zwiedzić Kraków?

- Nie miałem jeszcze okazji. Od pierwszych dni uwagę skierowałem na bazę treningową. To moja praca. Cieszę się, że mogę być na boisku, z drużyną, że możemy porozmawiać i obserwować treningi. Nie mogę się doczekać kolejnych dni.

Pańskie słowa niejako potwierdzają to, co można było o panu usłyszeć. A mianowicie, że poświęca pan bardzo wiele dla swojej pracy trenerskiej. Czy rzeczywiście jest pan aż tak skupiony na piłce? Czy może jest też inna, niezwiązana z futbolem strona Adriana Guli?

- Haha, muszę przyznać, że trudno przychodzi mi powiedzieć sobie "stop", jeśli chodzi o pracę i piłkę nożną. Stale myślę o futbolu oraz o tym, co powinienem zrobić, aby być lepszym trenerem i człowiekiem, a moja drużyna się rozwijała. Piłka nożna to dla mnie styl życia.

Jakie cele zostały przed panem postawione w Krakowie?

- Naszym głównym celem jest stawać się każdego dnia coraz lepszym. W nadchodzącym sezonie chcemy zająć miejsce w górnej połowie tabeli, ale też zaprezentować się z dobrej strony w Pucharze Polski. Chcemy też, aby na naszych meczach kibice cieszyli się widokiem drużyny, która gra ładną piłkę i walczy o zwycięstwo na maksimum możliwości. Naszym celem jest również promowanie młodych zawodników. Chcemy mieć stabilną sytuację w tabeli, dobry styl gry oraz sprawiać, żeby nasi zawodnicy rozwijali się z tygodnia na tydzień.

- Wspomina pan o stylu gry. Czy słyszał pan o określeniu "krakowska piłka"?

- Tak jest, słyszałem to określenie, rozmawialiśmy też o naszym pomyśle na krakowską piłkę. Wierzę, że będziemy grać ofensywny futbol ze stabilną defensywą. To bardzo ważne, drużyna musi być odpowiednio zbilansowana i grać z odpowiednią szybkością, siłą i nastawieniem.

Ekstraklasa jest silną i wyrównaną ligą, jednocześnie bardzo interesującą. Każdy mecz jest rozgrywką taktyczną, ale moją filozofią jest to, aby grać naszą piłkę w każdym spotkaniu. Nie zmienia to faktu, że plan na mecz trzeba dopasować do gry przeciwnika, by wykorzystać jego słabsze strony i zneutralizować te lepsze.

Czy miał pan okazję przyjrzeć się już kadrze drużyny? Czy Wisła będzie potrzebowała wielu wzmocnień?

- Rozmawialiśmy z zarządem i teraz, jak i przed podpisaniem kontraktu, o tym, na jakich pozycjach mamy braki i gdzie możemy podnieść poziom. To normalne. Rozmawiamy także z naszym pionem skautingowym, aby wiedzieć, czy nasi skauci mają na oku graczy pasujących do naszej gry. Nie ukrywam, że wzmocnienia i nowa energia są nam potrzebne, jednak nie chcę mówić o konkretnych pozycjach. Szukamy zawodników nie tylko na dziś, ale i na przyszłość. Takich, którzy będą rzeczywiście chcieli grać dla Wisły i jednocześnie wniosą niezbędną jakość. Moim najważniejszym zadaniem jest jednak stworzenie tutaj prawdziwej drużyny. Nie zamierzam nakazywać, że chcę tego czy tamtego, to nie mój styl. Chcę zrobić to, co będzie najlepsze dla klubu.

Wisła Kraków to tylko przystanek w trenerskiej karierze?

- Każdy ma jakieś wyższe cele, ale dzisiaj koncentruję się maksymalnie tylko na pracy w Wiśle. Wierzę, że wszystko tutaj będzie dobrze funkcjonowało i wszyscy będą z tego zadowoleni – klub, kibice i ja. Jak będzie to dobry projekt, to dlaczego miałbym tu nie pracować kilka lat? W Trencinie pracowałem cztery lata, w Żilinie pięć i nie jest to dla mnie nic niespotykanego, choć zdaję sobie sprawę, że obecnie w piłce nożnej nie zdarza się to często. Ten klub ma bogatą historię oraz markę i jakość. Nie myślę o tym, co wydarzy się za kilka lat, ale pracuję tak, jakbym miał być trenerem Wisły przez pięć-siedem lat.

Czy Wisła interesuje się takimi piłkarzami, jak Zdenek Ondrasek czy Michal Skvarka, z którymi pan w przeszłości współpracował?

- To dobrzy i doświadczeni gracze, ale musimy też zwracać uwagę na to, na jakich pozycjach wzmocnienia są dla nas priorytetem, aby widać było różnicę w naszej grze. Ondrasek to super chłopak i bardzo dobry piłkarz, ale ma ofertę z rumuńskiego FCSB, więc sprowadzenie go nie będzie łatwe. Skvarka? Zobaczymy. Najpierw musimy sprawdzić naszych aktualnych zawodników, aby dowiedzieć się, jaką rzeczywiście mamy jakość w naszym środku pola, a potem będziemy robić kolejne kroki.

Trencin i Żilina wypromowały kilku młodych słowackich zawodników, jak Skriniar czy Benes, którzy grają obecnie w najlepszych ligach Europy. Czy w Wiśle promocja młodych piłkarzy również będzie pana zadaniem?

- To będzie jeden z moich celów, ponieważ taka jest koncepcja klubu. Ponadto jest w ekstraklasie przepis o młodzieżowcu. Ale to nie jest tak, że jednego dnia ja wyłowię młodego zawodnika, a on dzień później zagra w ekstraklasie, a potem zrobi karierę jak Skriniar. Tak to nie działa. Do tego potrzeba bardzo wiele pracy. Niezbędna jest odpowiednia współpraca z akademią, stworzenie odpowiedniego systemu, a także synchronizacja stylu i sposobu gry. To proces. Do sukcesu daleka droga, ale czuję po pierwszych treningach, że jest tu odpowiedni potencjał. Drzwi są otwarte, wszystko będzie zależało od tych chłopaków, czy będą gotowi na to, żeby osiągnąć sukces dla Wisły, a potem także dla siebie.

A co jest dla pana jako trenera jest większym osiągnięciem – sukces drużyny czy wypromowanie zawodnika?

- Zawsze cieszę się, gdy mogę połączyć jedno z drugim. Każdy sukces cieszy. Tak było, gdy z zespołem wygrywałem drugą ligę słowacką, tak jest, gdy prowadzony przeze mnie zawodnik robi krok do przodu w karierze. Mamy czasy, gdy w każdej chwili można porozmawiać z nim czy jego rodziną. Oczywiście, że fajnie jest zdobywać mistrzostwo, ale chciałbym też walczyć o to w dobrym stylu. Tylko wtedy rzeczywiście sprawia mi to radość i wierzę, że jeszcze przede mną jeszcze wiele takich dni w mojej karierze trenerskiej.

Ostatnim trenerem Wisły był Peter Hyballa, którego pewnie miał pan okazję poznać na Słowacji.

- Zgadza się, mamy dobry kontakt. W pewnym momencie byliśmy rywalami, ale gdy byłem selekcjonerem młodzieżowej reprezentacji Słowacji, to współpraca układała się nam bardzo dobrze. To dobry trener.

W Wiśle mu nie wyszło. Sporo mówiło się o jego konflikcie z zawodnikami, w tym z Kubą Błaszczykowskim.

- Nie chciałem wnikać w ten temat, dlatego też nie dzwoniłem do Petera przed podpisaniem kontraktu z Wisłą. Nie wiem, co i czy w ogóle się wydarzyło między nim a zawodnikami czy zarządem. Różne rzeczy się zdarzają w futbolu, to normalne.

A czy dla pana nie będzie problemem to, że Błaszczykowski jest zarówno zawodnikiem Wisły, jak i jej współwłaścicielem?

- Nie, bo Kuba to legenda polskiej piłki i profesjonalista. Chce dla Wisły wszystkiego, co najlepsze. Sporo rozmawialiśmy jeszcze przed podpisaniem umowy, mam do niego duży szacunek i jednocześnie szczerą nadzieję, że nasza współpraca będzie się układała jak najlepiej, z pożytkiem dla klubu.

Czy uważa się pan za wymagającego trenera, podobnie jak Hyballa?

- Intensywność treningów jest dla mnie bardzo ważna. Jestem zdania, że musisz trenować tak, jak chcesz grać. Jeśli treningi będą na niskiej intensywności, to taka później będzie też gra na boisku. Dlatego uważam, że drużyna musi trenować na maksymalnych obrotach, jeśli chce później na tych samych obrotach grać w lidze, a my chcemy grać z dużą intensywnością. Determinacja zawodników jest dla mnie bardzo ważna. To niezbędna cecha, aby grać w takim klubie, jak Wisła. Zawsze jestem dostępny dla chłopaków, ale też chcę, aby oni odwdzięczali się na boisku.

Czy to prawda, że zakazuje pan im picia coca-coli? Ostatnio jest to popularny temat nawet na Euro 2020 za sprawą zachowania Cristiano Ronaldo.

- Rzeczywiście kiedyś tak napisano w mediach. Mogę tylko powiedzieć, że najlepsza dla młodych ludzi jest dobra woda. A na poważnie, to od czasu do czasu nawet najlepszy piłkarz może się napić coli, ale najlepiej i najzdrowiej jest pić czystą wodę. Cristiano ma rację.

Kibice Wisły wiążą sobie z panem spore nadzieje.

- Zdaję sobie z tego sprawę i wierzę, że wspólnie stworzymy silną i zgraną drużynę, a ich doping będzie nas niósł do gry na sto procent możliwości w każdym meczu. Wiele słyszałem o kibicach Wisły od Zdenka Ondraska, ale chcę, żebyśmy grali dobrze zarówno u siebie, jak i na wyjazdach. Chcę, aby kibice czuli, że ich piłkarze grają na maksa w każdym spotkaniu.

Oni też chcieli, abym pana zapytał - czy wzorem poprzednika będzie chciał pan wybrać się z nimi na piwo?

- Mam nadzieję, że będzie do tego okazja, najlepiej po jakimś sukcesie Wisły! Gdy Wisła będzie bardzo dobrze grała, osiągała równie dobre wyniki i będziemy zadowoleni – nie ma problemu. Ale tylko małe piwo, bo ja wiele nie piję.

Więcej o:
Copyright © Gazeta.pl sp. z o.o.