Siedem meczów bez wygranej: tylko dwa punkty, pięć porażek i dopiero 14. miejsce w tabeli. To dorobek Wisły Kraków Petera Hyballi, który trafił pod Wawel w grudniu. Nie okazał się jednak cudotwórcą i nie wyniósł drużyny na wyższy poziom. Początek rundy miał jeszcze znakomity, ale tylko początek, bo wkrótce przyszło załamanie. Kryzys, który ostatnio tylko się pogłębia. A ostatnim tego wyrazem jest zachowanie Jakuba Błaszczykowskiego, który po golu strzelonym w meczu z Lechem (1:2) podbiegł w kierunku ławki rezerwowych, ale nie do Hyballi, a do jego asystenta Kazimierza Kmiecika.
Kmiecik to osoba, która od lat jest w sztabie Wisły i która jest powszechnie szanowana. Przez kibiców, także przez piłkarzy, ale niekoniecznie przez Hyballę, który swego czasu - jak pisała Gazeta Krakowska - miał nawet stwierdzić, że zasłużony szkoleniowiec zabiera mu energię do pracy i od dłuższego czasu zabiegać, by zniknął z jego sztabu. Na to nie zgodziły się jednak władze Wisły, które poinformowały Hyballę, że o zwolnieniu Kmiecika nie ma nawet mowy.
Hyballi nie po drodze jest nie tylko z Kmiecikiem, ale też z Błaszczykowskim, którego wpuszczał ostatnio na boisko z ławki albo w ogóle nie wpuszczał. A przed kwietniowym meczem z Wartą (0:1) odesłał nawet Błaszczykowskiego na trening juniorów. - Hyballa nikogo nie szanuje. Wiem, że delikatnie mówiąc nie jestem Leo Messim. Ale myślę, że generalnie jestem w stanie dać coś drużynie w ofensywie - mówił kilka dni temu Jean Carlos, który też jest skonfliktowany z Hyballą, został przez niego odsunięty od składu Wisły.
TVP Sport opisuje, że takich konfliktów jest jeszcze więcej. "Momentami w klubie mają wrażenie, że trener gra na zwolnienie. Że chce wyjechać z Krakowa. Że robi wszystko, by zepsuć chemię w drużynie. Piłkarze poprosili, by wraz z rodzinami mogli zjeść śniadanie wielkanocne, zaapelowali więc o przesunięcie treningu o kilka godzin. Nie było zgody. Rano zasuwali już na boisku. To była praca, którą równie dobrze można było wykonać kilka godzin później. Nić między trenerem, a zespołem pękała z każdą taką decyzją. Pod koniec ubiegłego tygodnia stacja ZDF poinformowała niedawno, że trener Wisły będzie jej ekspertem podczas mistrzostw Europy. Problem polega na tym, że zarząd klubu o tym nie wiedział" - pisze Mateusz Miga z TVP Sport.
Ale teraz ten zarząd - w tym Błaszczykowski, który ma przedłużyć kontrakt z Wisłą o kolejny sezon, ale jest nie tylko jej piłkarzem, ale też współwłaścicielem - ma być przekonany, że to już koniec Hyballi. Jego kontrakt jest co prawda ważny do czerwca 2020 roku, ale TVP Sport informuje, że w umowie jest zapis, który pozwala - choć zwolnienie nie będzie całkowicie darmowe - rozstać się z niemieckim szkoleniowcem po sezonie, a więc po meczu z Piastem Gliwice (16 maja, godz. 17.30). "Klamka w zasadzie już zapadła, a trener też wygląda na człowieka, który myślami jest zupełnie gdzie indziej. Jego kontakty z pracownikami klubu i piłkarzami są dziś ograniczone do absolutnego minimum" - pisze Miga.
Wciąż nie wiadomo, kto zastąpi Hyballę, ale niedawno "Gazeta Krakowska" informowała, że klub zainteresowany jest trenerem Marcinem Broszem, który po sezonie żegna się z Górnikiem.