Upokarzający moment Błaszczykowskiego. Kibice chcą zmian w Wiśle Kraków

Piotr Majchrzak
Czar Petera Hyballi powoli gaśnie. Niemiecki szkoleniowiec, zamiast wyciągnąć Wisłę z kryzysu, może zaognia sytuację dziwnymi wydarzeniami z Jakubem Błaszczykowskim. Ale lista grzechów jest dłuższa i trener w piątek sam przyznał się do popełnienia błędów. Władze krakowskiego klubu mogą myśleć o zmianie trenera, ale straciliby na tym wszyscy.

Wisła z ligi raczej nie spadnie – w sezonie, w którym tylko jeden zespół żegna się z elitą, to już praktycznie niemożliwe. Ale na tym pozytywy się kończą. Zespół przegrał cztery mecze z rzędu, zawodzi od dziewięciu. Zaufanie do Petera Hyballi jest coraz słabsze, a jego czar z początku pobytu w Krakowie wygasa.

Zobacz wideo Kicker wytknął błędy Hansiemu Flickowi. "Za bardzo obrósł w piórka"

Wisła Kraków prawie pewna utrzymania, ale trend jest zły 

Niemiec na początku oczarował niemal wszystkich – o futbolu mówił z pasją, do ligi wniósł świeżość, a Wisła zaczęła sprzedawać nawet koszulki z jego ulubionym motywem gegenpressingu. Na początku rundy zespół grał jak natchniony. Z Piastem, Jagiellonią, Śląskiem i Pogonią wiślacy zdobyli siedem punktów, choć gdyby mieli więcej szczęścia i umiejętności, mogliby cztery razy wygrać. Potem przyszedł kryzys. Choć w kolejnych pięciu meczach Wiśle udało się wyszarpać dwa zwycięstwa (z Wisłą Płock i Stalą), to po przerwie reprezentacyjnej jej piłkarze całkiem opadli z sił. I to w sposób boleśnie dosłowny. Jak słyszymy ze źródeł, w zespole trwa "permanentny okres przygotowawczy". Choć piłkarze – co przyznaje sam Hyballa – mają ciężkie nogi, to niemiecki trener wciąż dokłada im obciążeń. Jego filozofia jest prosta – jak trenujesz, tak grasz.

– Wyglądało to jak mecz oldbojów – powiedział Hyballa po meczu z Podbeskidziem. Gdy w trakcie przerwy na mecze kadry Hyballa dał piłkarzom trzy dni wolnego, niektórym wydawało się, że teraz będzie już tylko lżej. Ale po powrocie do zajęć Niemiec stwierdził, że trzeba nadrobić zaległości. I tak dokręcił śrubę, że w starciu z ekipą z Bielska piłkarzom Wisły wprost odcinało prąd.

Piłkarze przeżyli szok, bo pod wodzą poprzedniego trenera Artura Skowronka byli niedotrenowani, ale teraz nastąpił nagły zwrot o 180 stopni. Przeciążenie doskonale widać w statystykach. O ile z Górnikiem czy Jagiellonią Wisła biła własne rekordy sprintów i szybkich biegów, tak gracze Podbeskidzia już wiślaków w tym elemencie zdemolowali (ok. 40 sprintów więcej), a kolejne mecze także były w wykonaniu krakowian tym elemencie zwyczajnie słabe. Spadła i intensywność pressingu, i jakość podań. Próżno też szukać Wisły grającej wysokim pressingiem. Dużo częściej zaczyna atak na rywala na wysokości linii środkowej, a i tak nie jest on tak efektywny, jak na początku sezonu. Przykład meczu z Rakowem pokazuje zaś, jak źle na boisku Wisła była ustawiona. Wystarczyło jedno prostopadłe podanie, jeden zwód, by zawodnicy Marka Papszuna mieli pustą drogę do bramki Wisły.

Hyballa przyznaje się do błędów

Fani Wisły Kraków trzymają stronę trenera Petera Hyballi, choć jasne jest, że nikt nie zna wszystkich smaczków, które dzieją się w szatni. Hyballa na piątkowej konferencji prasowej przyznał się zaś do błędów. - Ostatnio nie jesteśmy w najlepszej formie, zwłaszcza jeżeli chodzi o wyniki. Przegraliśmy w końcu cztery ostatnie spotkania i też czuję, że popełniłem kilka błędów. Wszystkie spotkania na bieżąco analizujemy i dwie rzeczy, które mi się nie podobały, to pierwsza połowa z Podbeskidziem, a także ostatnie dwadzieścia minut spotkania w Lubinie. Bardzo dużo wymagam od swojego zespołu, co jest oczywiste, ale jestem też bardzo samokrytyczny, dlatego wymagam również od siebie. Biorę pełną odpowiedzialność za ostatnie wyniki - cytuje Hyballę oficjalna strona klubu. 

Kibice domagają się dużych zmian w klubie i odejść piłkarzy, którzy od lat zawodzą. A teraz notują kolejną wstydliwą passę porażek. W social mediach i forach widać, że obecnie fani najwięcej zarzucają Maciejowi Sadlokowi. Co dokładnie? Głównie, ze źle wykonuje stałe fragmenty gry i jest niedokładny w dośrodkowaniach i zbyt częstych strzałach. Ale dostaje się też innym. I nie ulega wątpliwości, że szatni Wisły potrzebuje przewietrzenia i 3-4 jakościowych piłkarzy, którzy mogliby wzmocnić zespół. Ba, samo ściągnięcie bardziej mobilnego i skutecznego napastnika mogłoby dać Wiśle kilkanaście punktów więcej. Zresztą daleko nie trzeba szukać, bo rok temu takim piłkarzem był choćby Alon Turgeman, który zapewnił spokojne utrzymanie

Kibice mówią o upokorzeniu Błaszczykowskiego 

Ale lista grzechów Hyballi jest dłuższa, a tym najpoważniejszym wydaje się być pełzający konflikt z legendą klubu Jakubem Błaszczykowskim.

Jeszcze tydzień temu Hyballa przyznał, że Błaszczykowski będzie miał mniej treningów, bo często jest kontuzjowany i większość pracy będzie wykonywał indywidualnie. Tylko że w erze Hyballi Błaszczykowski rzadko kiedy trenował z drużyną. Tymczasem słyszymy, że w ostatnich dwóch tygodniach Błaszczykowski odbył z drużyną więcej treningów niż przed ostatnie trzy miesiące. Tymczasem w meczu z Wartą zabrakło go nawet na ławce, bo - jak tłumaczył trener - "odbył za mało treningów drużyną". Chociaż ledwie trzy dni później już znalazł się w kadrze na mecz z Zagłębiem Lubin, to Hyballa zdaniem wielu kibiców upokorzył Błaszczykowskiego. Współwłaściciel klubu został wpuszczony na boisko w 88. minucie, przy stanie 1:4. Aż przypomniały się sceny z mundialu w 2018 r., gdy Błaszczykowski pod koniec meczu z Japonią stał przy linii tak długo, aż sędzia zdążył skończyć mecz. Błaszczykowski mógł odebrać decyzję Hyballi osobiście. Głosy z klubu mówią, że trener ugodził w jego ambicje. A Błaszczykowski nie lubi przegrywać nawet w grach wideo. 

Błaszczykowski nie trenuje tak dużo jak inni, więc nie powinien też grać w pierwszym składzie. No i nie gra. A najciekawsze jest to, że jak wchodził na boisko choćby np. w sromotnie przegranym meczu z Podbeskidziem, to i tak imponował wizją gry czy jakością podań. Zrobił dla ofensywy więcej niż inni, nawet bez ciągłego biegania. Widać było jakość. 

Zarządzanie przed konflikt 

Czy Hyballa chciał w ten sposób pokazać Błaszczykowskiemu, kto jest szefem w szatni? Być może. Faktem jest jednak, że w szatni panuje coraz gorsza atmosfera, a szkoleniowiec doprowadził do sytuacji, w której ma po swojej stronie coraz mniej żołnierzy – i w szatni, i na boisku. 

Niemiec lekką ręką zrezygnował z co najmniej kilku piłkarzy, którzy dziś mogliby okazać się przydatni. Z jednej strony można zrozumieć trenera, który po prostu widzi, że niektórzy piłkarze zupełnie nie pasują do jego koncepcji. Już po kilku treningach jasno przekazał kilku piłkarzom (m.in. Abramowiczowi, Makowi, Niepsujowi), że nie ma dla nich miejsca. Ale jeszcze ciekawsze jest to, że z innymi wchodził na wojenną ścieżkę po jednym słabszym meczu, a czasami nawet po zagraniu. Konflikt z Chuką trwa od momentu, gdy ten spowodował rzut karny z Legią. Od tego czasu Hiszpan na boisko wszedł tylko trzy razy. Raz na minutę, potem zagrał 72. minuty z Wisłą Płock, a z Górnikiem został ściągnięty jeszcze w pierwszej połowie. "Czerwoną kartkę" zobaczył też Jean Carlos, który w kadrze przestał pojawiać się nagle. Ale najdziwniejsze jest to, co stało się z Krystianem Wachowiakiem. Wisła walczyła o młodego piłkarza Chojniczanki z kilkoma innymi klubami ekstraklasy. Przekonała zawodnika, zapłaciła duże jak na siebie pieniądze (ponoć ok. 500 tys. zł). Hyballa dał szansę utalentowanemu piłkarzowi w meczu z Pogonią. Ten popełnił jednak kilka błędów na lewej obronie i… został właściwie odsunięty od kadry meczowej.

Wisła wie co oznacza zwolnienie Hyballi 

Faktem jest, że Peter Hyballa przeżywa w Wiśle pierwszy kryzys. Z krakowskiego środowiska można usłyszeć, że od pewnego czasu Niemiec przestał dogadywać się z Błaszczykowskim i sam otworzył kilka mniejszych konfliktów. Choć na początku piłkarze poszli za Hyballą jak w ogień, bo szczególnie tych młodszych zauroczyła jego ekspresja, pasja i moc, to dziś między nim a piłkarzami jest coraz więcej spięć i złej energii.  

Czy działacze mogą myśleć o jego zwolnieniu? Tak, ale znajdą się oni wtedy w bardzo niewdzięcznym położeniu. Zwolnienie trenera w tym momencie to dodatkowe koszty, bo ten ma jeszcze rok kontraktu, a dodatkowo byłby to kolejny PR-owy strzał w kolano. Bo jak inaczej nazwać zwolnienie trenera po zaledwie pięciu miesiącach pracy? "Z Hyballą jest  trochę jak z Horngacherem u skoczków, który też był nieprzyjemnym w kontaktach despotą, tylko że z Hyballą nie ma żadnej dyskusji" - słyszymy w klubie. 

Wisłę po sezonie i tak czeka rewolucja kadrowa, bo wielu piłkarzom kończą się umowy. Władzom klubu byłoby na rękę porozumieć się z Hyballą. W innym wypadku trzeba będzie płacić kolejnemu trenerowi i za nowych zawodników.

Strategia gaszenia pożarów 

Wisła kończy właśnie drugi pełny sezon pod rządami nowych właścicieli. W tym czasie miała już trzech trenerów i z każdym notowała zawstydzające pasma porażek. Właściciele do tej pory przekonywali, że inwestowali własne pieniądze i z pełną świadomością brali na siebie odpowiedzialność podejmowania decyzji za pion sportowy. A ewentualne błędy zrzucali na karb braku doświadczenia. Na razie dostają bolesną lekcję. 

Czy kibice Wisły mogą mieć jakieś powody do optymizmu przed derbami? W szatni Wisły ponoć można usłyszeć żarty, że dzięki grze co trzy dni piłkarze mogą wreszcie odpocząć. A pierwszy raz od dawna poniedziałkowe i wtorkowe treningi nie sprawiły, że trzeba było "wchodzić tyłem po schodach". 

Więcej o:
Copyright © Gazeta.pl sp. z o.o.