Stal Mielec siedem meczów przed końcem sezonu zwolniła trenera Leszka Ojrzyńskiego. Zespół zajmuje ostatnie miejsce w tabeli, ale ma niewielkie straty do Podbeskidzia i Cracovii.
Leszek Ojrzyński: Bardzo. Zbliżaliśmy się do ostatniej prostej, czyli siedmiu meczów w miesiąc. Myślałem, że do końca sezonu będziemy walczyć razem. Dostałem takie zapewnienie przed meczem z Wartą. Była rozmowa z prezesem, żebym niczym się nie martwił, nie słuchał żadnych spekulacji, nie czytał, co piszą. Do mnie i tak niewiele docierało, bo przez dziesięć dni byłem wyłączony z życia klubu przez koronawirusa. Z tych zapewnień niewiele wyszło.
Nie, no skąd! Nigdy nie ma spokoju w tym zawodzie, tym bardziej gdy walczysz o byt. Drużyna była na ostatnim miejscu i w takiej sytuacji zawsze trzeba się liczyć, że prezesom coś się może odwidzieć. Trochę już jestem trenerem, sporo przeżyłem. Gdy jako trener w Zabrzu szykowałem zespół do meczu z Lechem, to od prezesa Górnika też słyszałem takie zapewnienia. A po meczu zostałem zwolniony.
Rozmawiałem z prezesem. Powiedział, że były słabe wyniki, ostatnie miejsce w tabeli. I tyle. Widocznie w klubie nie wierzyli już w ten projekt i za chwilę przedstawią nowego trenera.
Miejscowy trener. Będzie próbował skorygować pewne rzeczy.
Nie, że się uda, ale że na to zapracujemy. Tak przygotowaliśmy zespół, żeby w tym maratonie siedmiu meczów na koniec sezonu być w formie. Ostatnio wypadło nam kilku bardzo ważnych zawodników, bo COVID nas dopadł, ale teraz już wrócą i ekipa będzie gotowa, żeby rozegrać końcówkę na swoich warunkach. To tylko jeden punkt do Podbeskidzia Bielsko-Biała, trzy do Cracovii. W zapasie mieliśmy jeszcze jeden mecz. Ale to już jest poza mną. Będę trzymał kciuki, żeby Stal się utrzymała, bo trochę serca i zdrowia w klubie zostawiłem.
Do utrzymania był jeszcze kawałek. Mieliśmy szczęście, że Podbeskidzie też nie wygrywało, więc walka pewnie trwałaby do końca. Ja już w dwóch klubach wywalczyłem utrzymanie w ostatnich kolejkach, dla mnie to nic nowego. Do presji czy napięcia już się przyzwyczaiłem. Mieliśmy - to znaczy Stal ma - jeszcze cztery mecze u siebie, trzy wyjazdy i w każdym może wygrać. Nadchodziła próba charakteru. Zawsze powtarzałem piłkarzom, że mężczyzn poznaje się po tym, jak kończą, a nie zaczynają.
Jest na to za wcześnie, rozmawiamy na gorąco. Na pewno były mecze, które powinniśmy wygrać, w których byliśmy lepsi, a kończyliśmy bez punktów. Kilka razy zostaliśmy pokonani w pełni zasłużenie. Tyle na ten temat. W Stali powierzono mi jedno zadanie: utrzymać zespół. Nie straciliśmy na to szansy, ale nie dane mi będzie to zadanie wykonać. Moją pracę można by bardzo łatwo ocenić 16 maja. Jeśli Stal by się utrzymała, zadanie zostałoby wykonane. Ale 16 maja to będę siedział przed telewizorem.
Wszystkiego po trochu. Przeżywam to, bo nienawidzę sytuacji, w których masz szansę, ale tę szansę ci się zabiera. Z drugiej strony, jeden prezes mnie zatrudniał, drugi mnie zwalniał. Miałem plan, chciałem to poprowadzić po swojemu do końca, szanse były, po koronawirusie wróciłem do siebie, przed Wartą mieliśmy utrudnione przygotowania, a wycisnęliśmy remis, więc tym bardziej szkoda, że w tym tygodniu nie będę już pracował nad tym, żeby pewne rzeczy skorygować, wprowadzić do zespołu wracających do zdrowia zawodników. Był już plan na Zagłębie Lubin, mój asystent był na ich meczu, więc mieliśmy gotowe wnioski.
Byłem wtedy tak spragniony pracy po trudnych doświadczeniach życiowych, że nawet nie myślałem w tych kategoriach. Chciałem pracować w ekstraklasie, dostałem propozycję, nie zastanawiałem się zbyt długo. Dzwonił do mnie Piotr Tworek z Warty i rozmawialiśmy, że on jest specjalistą od zwalniania trenerów Stali. Ja i trener Skrzypczak zostaliśmy zwolnieni po meczu z Wartą. Pod tym względem mój następca będzie miał łatwiej, bo z poznaniakami w tym sezonie już nie zagra.
Zostawię to dla siebie. Doświadczałem tu pewnych rzeczy, borykałem się z trudnościami, ale nie chcę tego komentować. Wiedziałem, do jakiego klubu przychodzę i że będę walczył o utrzymanie. Być może znów do ostatniej kolejki. To się sprawdziło, ale klub będzie walczył o byt beze mnie. Szczerze życzę powodzenia.
Jest głód. Po czym tu odpoczywać? To było raptem kilkanaście spotkań, energię zbierałem na końcówkę sezonu.