Wisła Kraków wpadła w niespodziewany dołek. Hyballa ma ból głowy. Ten mecz może zdecydować o przyszłości

Peter Hyballa pociągnął za sobą kibiców i ekspertów, ale jego Wisła Kraków wpadła w pierwszy dołek, co pokazują ostatnie trzy mecze. Biała Gwiazda znajduje się pod ogromną presją, a dwa najbliższe mecze będą kluczowe w walce o utrzymanie. Ostatnie słowa Hyballi mogą zaniepokoić kibiców, którzy liczyli na kontynuację porywającego futbolu.

Peter Hyballa w pewnym momencie zawładnął wyobraźnią kibiców Wisły Kraków, a także wielu ekspertów. W pierwszych czterech wiosennych kolejkach Wisła Kraków grała porywająco, stosowała wysoki gegenpressing i wyglądała na drużynę, która może biegać bez końca. Wiślacy zdobyli siedem z dwunastu punktów, choć każdy miał świadomość, że równie dobrze mógł być to komplet oczek (mając w pamięci wielkie kontrowersje z meczu z Piastem 3:4, a także pechowy remis 1:1 ze Śląskiem Wrocław, gdzie Wisła miała olbrzymią przewagę, grała w przewadze zawodników i nie wykorzystała jeszcze karnego). Kolejne mecze już jednak tak nie wyglądały.

Hyballa został gwiazdą ligi, zatrzymał zły PR 

Hyballa od razu stał się niemal gwiazdą ligi, mnożyły się z nim wywiady, do Polski przyjechały nawet niemieckie media, które zrobiły o nim materiały, a 45-letni szkoleniowiec stał się powiewem zachodu w polskiej piłce. Przedstawicielem najlepszej obecnie trenerskiej szkoły w futbolu, bo tak należy chyba rozumieć fakt, że połowa trenerów drużyn, które weszły do 1/4 finału LM to Niemcy. A Juergen Klopp czy Tomas Tuchel to nawet dobrzy znajomi Hyballi.

Hyballa stał się dla Wisły Kraków kryzysowym bohaterem. To ten człowiek od momentu przyjścia do Krakowa skupia na sobie uwagę mediów i fanów. W social mediach właściwie skończyły się wątpliwej jakości dyskusje na mało sportowe tematy, a te przez ostatnie lata mocno osłabiały wizerunek klubu.  Wystarczy przypomnieć choćby pamiętną sprawę Vanna Ly, kwestie związane z TS-em, słowne potyczki byłego prezesa Piotra Obidzińskiego z Jarosławem Królewskim, czy niedawną sprawę nieudanego przedłużenia umowy z Aleksandrem Buksą, co zakończyło się kolejną "grandą" - bo to słowo często padało w wiślackich social mediach. Zachowanie, styl i charyzma Hyballi nakierowała za to dyskusje na dobre, czyli sportowe tory. I to wielki zysk dla klubu, także wizerunkowy.  

Pierwszy mały kryzys drużyny Hyballi

Niestety, ostatnie trzy mecze to już zupełnie inna Wisła Kraków. Wydaje się, że to Radosław Sobolewski z Wisły Płock pokazał, jak można napocząć drużynę Hyballi. Wisła Płock grała wysoko, często odbierała piłkę Wiśle Kraków na jej połowie i to ona była zdecydowanie bliżej zwycięstwa. Skończyło się jednak na 3:1 dla Wisły Kraków po niewyobrażalnej końcówce i popisie Rafała Boguskiego, któremu sprzyjało trochę szczęścia. Z Górnikiem Zabrze (0:0) i Lechią Gdańsk (0:2) Wisła wyglądała jednak bardzo źle, przede wszystkim w ofensywie. Ba, po meczu z Lechią Hyballa powiedział nawet, że mogliby grać jeszcze 100 minut, a i tak by nie strzelili gola. Choć w każdym z tych trzech przypadków to drużyna Hyballi lepiej prezentowała się w końcówkach i widać było, że ma więcej siły. To też pokazują statystyki. 

Dzisiaj wydaje się, że Wisła Kraków ma ogromny problem z budowaniem akcji ofensywnych. Hyballa sam wielokrotnie mówił, że sposobem na drużyny grające wysokim pressingiem jest posyłanie długich piłek i tak zaczęto grac przeciwko Wiśle. Wisła jednak jakby przyjęła ten styl i w ostatnich trzech meczach też próżno szukać w jej grze wielu prób gry po ziemi i spokojnego wyprowadzania piłki ze swojej połowy. Dominuje raczej chaos i liczenie na pojedyncze zrywy. W ostatnim meczu z Lechią było kilka takich prób, ale często były one niedokładne. I wydaje się, że trenerowi brakuje przede wszystkim jakości w ofensywie, a jak wypadnie jeden czy drugi piłkarz, to już trudno go zastąpić. A tu ubytków bywało ostatnio sporo. Bo ostatnio Wisła musiała sobie radzić np. bez Browna-Forbesa, a od kilku meczów grała bez Żukowa w środku pola.

Wisła Kraków pod ogromną presją. Ten mecz może zdecydować o przyszłości klubu

Wisła Kraków znajduje się jednak pod dość sporą presją. W tym momencie zajmuje dopiero 13. miejsce w lidze, ma 25 punktów po 21 meczach i dość bezpieczną siedmiopunktową przewagę nad ostatnim w tym momencie Podbeskidziem i sześć punktów przewagi nad przedostatnią Stalą Mielec. Ale w dwóch najbliższych kolejkach Biała Gwiazda zagra z oboma zespołami i w najgorszym wypadku może się nawet skończyć tak, że Wisła ponownie zamiesza się w walkę o utrzymanie. Dwa zwycięstwa dadzą jej jednak bardzo dużo oddechu i niemal pewne utrzymanie, bo w historii ligi rozgrywanej na przestrzeni 30 kolejek 30 punktów daje już olbrzymi oddech. 

Ba, niedzielny mecz ze Stalą Mielec (15.00) może być tutaj kluczowy, bo wygrana daje Wiśle już 28 punktów na koncie, większy komfort i możliwość podłączenia się pod grupę walczącą nawet o czwarte miejsce. Daje też oddech, który w niedługiej przyszłości może pozwolić na wprowadzanie młodych piłkarzy, który brylują w Centralnej Lidze Juniorów. Przy walce o utrzymanie do samego końca ligi prawdopodobnie nie będzie to możliwe. 

 - Chcemy wygrać, jesteśmy pod presją, bo poprzednie dwa mecze były dla nas bez zwycięstwa, były też bez strzelonej bramki. Porozmawialiśmy o tym z drużyną. Czeka nas niewątpliwie bardzo ważny mecz i chcemy go za wszelką cenę wygrać - mówił na konferencji prasowej Peter Hyballa. Ewentualna strata punktów Wisły Kraków w obu tych meczach może oznaczać, że w klubie zrobi się zdecydowanie bardziej nerwowa atmosfera. 

Niepokojące słowa dla kibiców Wisły. Hyballa nie może przesiąknąć ekstraklasą

Hyballa podkreśla, że celem na ten sezon jest przede wszystkim utrzymanie i w najbliższym czasie chce przede wszystkim zdobywać punkty. - Motywuję drużynę i przekazałem zawodnikom, że czasami musimy też zagrać "brzydziej". Bardziej bezczelnie, perfidnie. Rzeczywiście w defensywie ostatnio wyglądamy lepiej, ale nasza ofensywa czasami prezentuje się zbyt miękko, zbyt pięknie, ale samą piękną grą bramek się nie zdobywa. Chodzi o to, żeby czasami być bardziej drużyną, która zagra brzydko, ale za to efektywnie. To chcę przekazać na treningach, pokazuję to też piłkarzom w przygotowanych materiałach - dodawał trener.

To trochę niepokojące słowa, bo jeszcze na początku pracy Niemiec twierdził, że Wisła ma grać ofensywnie i ładnie dla oka, teraz mówi o brzydszej i perfidnej grze, która ma dać punkty. Tylko że patrząc na statystyki Instata, to drużyna Hyballi jest obecnie zespołem, który decyduje się na grę najdłuższymi podaniami. I daleko jej do drużyny preferującej piękne rozwiązania w ofensywie. Średnio jedno podanie Wisły ma długość 19,8 metra (najdłuższe w lidze), podobnie Podbeskidzie Bielsko-Biała (też 19,8 m) i Stal Mielec (19,6 m) - czyli de facto są to kluby walczące o utrzymanie. Dla porównania na drugim biegunie jest Lech Poznań i Legia Warszawa (podanie średnio na 18,1 metra). Można mieć tylko nadzieje, że to efekt walki o utrzymanie i konieczności wyrywania punktów, a gdy Wisła będzie już pewna gry w ekstraklasie w kolejnym sezonie, to znów zobaczymy ten porywający styl z początku wiosny. Dla postronnego obserwatora byłoby po prostu smutno, gdyby Hyballa szybko przesiąkł "ekstraklasowością", która na dzisiaj nie jest zbyt dobrze kojarzona.  

Styl obecnej Wisły Kraków najlepiej charakteryzuje jednak statystyka przechwytów na połowie rywala, bo tych Biała Gwiazda zaliczyła w tym sezonie 65, najlepszy jest Górnik Zabrze (72), a trzeba pamiętać, że Hyballa nie jest trenerem od początku sezonu i wcześniej Wisła grała zdecydowanie niżej. I raczej to jest trend, który chcielibyśmy oglądać w większej liczbie klubów, bo to zapewniłoby większą intensywność ligi.  

Kontuzja lidera i krytykowany piłkarz, który może być najlepszy

Słabsza forma Wisły nieprzypadkowo zbiegła się z kontuzją Georgija Żukowa, który w stylu prezentowanym przez Hyballę jest zdecydowanie kluczowym piłkarzem. Bo nie tylko potrafi odebrać piłkę przeciwnikowi, ale także umie ją wyprowadzić, a w ostatnich meczach to Wisła zdecydowanie przegrywała walkę o środek pola. Wiele jednak wskazuje na to, że Żukow wkrótce będzie gotowy do gry, czego nie można powiedzieć np. o Jakubie Błaszczykowskim. 

W social mediach można znaleźć sporo narzekania kibiców Wisły Kraków na Stefana Savicia, czyli ofensywnego pomocnika krakowskiego zespołu. Ich zdaniem piłkarz nie spełnia pokładanych w nim nadziei, choć statystyki Instata mówią jednoznacznie, że jest to jeden z najlepszych piłkarzy w lidze jeśli chodzi o posyłanie kluczowych podań. Dokładnie zajmuje w tej klasyfikacji siódme miejsce (posłał 35 podań i 19 było celnych). Najlepszy jest oczywiście Pedro Tiba, których takich podań posłał 54 a 28 było celnych. Niestety, największym problemem Savicia nie jest jego gra, a to, że bardzo często piłka lata... nad jego głową, a Austriak pokazuje ogromny potencjał, ale najlepiej czuje się w momencie, gdy dostanie piłkę na połowie rywala i jest przodem do bramki, a takich sytuacji ma niewiele.  To Savić jest też w tym momencie najlepszym asystentem Wisły w lidze (3 asysty), choć i tak gra zdecydowanie poniżej swojego potencjału. Obecny styl prezentowany przez drużynę Hyballi nie jest jednak idealny dla tak technicznie grającego piłkarza. A w przypadku Savicia widać, że im więcej razy ma piłkę, tym lepiej się czuje. Tak jak choćby w pierwszej połowie meczu z Lechią, gdy Wisła wyprowadziła kilka akcji po ziemi, a sam Savić powinien zdobyć jedną lub nawet dwie bramki, ale nie uderzał zbyt dokładnie. 

Więcej o: