Mimo niespodzianki sprawionej przez beniaminka w poprzedniej kolejce faworytem niedzielnej konfrontacji był Górnik Zabrze. Zajmujący piąte miejsce piłkarze Marcina Brosza chcieli zbliżyć się do ligowego podium, podczas gdy gospodarze liczyli na wydostanie się ze strefy spadkowej.
Pierwsza część spotkania należała do gości, którzy byli zespołem wyraźnie lepszym, co udokumentowali bramką już w 10. minucie. Po krótko rozegranym rzucie rożnym piłkę w pole karne dośrodkował Erik Janża, a Michał Koj mocnym strzałem głową zaskoczył Michala Peskovicia.
Podbeskidzie miało jedną dobrą szansę na wyrównanie, ale z ostrego kąta pomylił się Petar Mamić. Potem dalej lepiej wyglądał Górnik. Goście raz jeszcze trafili do siatki, konkretnie uczynił to Adrian Gryszkiewicz, ale zdaniem sędziów z głównym Pawłem Raczkowskim na czele atakujący Michala Peskovicia Michał Koj był na minimalnym spalonym. Bliski podwyższenia wyniku był także Giorgios Masouras, jednak jego strzał odbił głową Rafał Janicki.
Po zmianie stron trener "Górali" Robert Kasperczyk dokonał dwóch zmian, wpuszczając na plac gry Jakuba Horę i Dominika Frelka, po czym to spotkanie wyglądało już zupełnie inaczej i to Podbeskidzie zyskało bardzo wyraźną przewagę na placu gry.
Bliski wyrównania był wspomniany Hora, po którego uderzeniu piłka nieznacznie minęła bramkę Górnika. Odpowiedział Bartosz Nowak, który z 12 metrów nie zdołał jednak pokonać Michala Peskovicia. Gospodarze nacierali i mogli doprowadzić do remisu za sprawą Gergo Kocsisa, którego strzał zablokował na linii bramkowej Erik Janża.
Koniec końców, "Górale" dopięli swego i to z nawiązką. Wszystko za sprawą nieprawdopodobnej końcówki w wykonaniu Kamila Bilińskiego. W 79. minucie spotkania napastnik Podbeskidzia wywalczył rzut karny w starciu z Erikiem Janżą, po czym "na raty" go wykorzystał. Pierwsze uderzenie Bilińskiego odbił Chudy, ale przy dobitce z najbliższej odległości nie miał już nic do powiedzenia.
Gdy wydawało się, że mecz zakończy się remisem 1:1, gospodarze strzelili zwycięską bramkę. Po dośrodkowaniu Karola Danielaka z rzutu rożnego znakomicie w polu karnym zachował się Biliński, który uciekł Danielowi Ściślakowi, wygrał pojedynek z Michałem Kojem i głową pokonał Martina Chudego. Chwilę później bohater Podbeskidzia musiał opuścić plac gry, gdyż zwycięskiego gola strzelał już z urazem barku, którego nabawił się kilka minut przed tą sytuacją.
W doliczonym czasie gry Górnik miał szansę na wyrównanie, jednak Roman Prochazka z ostrego kąta nie zdołał pokonać Peskovicia i Podbeskidzie w dramatycznych okolicznościach zwyciężyło 2:1. Podopieczni Roberta Kasperczyka awansowali na 14. miejsce w tabeli, ale o tym, czy spędzą najbliższy tydzień poza strefą spadkową ekstraklasy, zadecydują wyniki meczów Wisły Kraków (z Jagiellonią) i Stali Mielec (z Wisłą Płock).