W ostatnich dniach zrobiło się głośno wokół Wisły Kraków, gdy okazało się, że Aleksander Buksa odejdzie z klubu, choć liczono, że "Biała Gwiazda" zarobi na nim co najmniej kilka milionów euro. Dzisiaj wiadomo, że Wisła jedyne pieniądze, jakie może otrzymać, to kilkaset tysięcy euro ekwiwalentu za wyszkolenie piłkarza.
Jeden z właścicieli Wisły, Tomasz Jażdżyński, nie pozostawił złudzeń co do zakończenia tej sprawy. - Nie tli się już żadna nadzieja. Aleksander Buksa został wezwany w miniony piątek przez zarząd, aby zrealizować obietnicę, którą złożył wraz z ojcem i podpisać kontrakt w takiej wersji, w jakiej został w sierpniu ubiegłego roku uzgodniony. I odmówił podpisu. W związku z czym żadnych dalszych rozmów z Aleksandrem Buksą prowadzonych nie będzie. Sprawa jest zamknięta. Wypełni kontrakt do czerwca, a następnie odejdzie – powiedział Jażdżyński w rozmowie z Interią.
Jak ważne są to miliony dla Wisły Kraków, mogą świadczyć informacje o zadłużeniu klubu, o czym opowiedział w rozmowie z Interią właśnie Tomasz Jażdżyński. - Zadłużenie w 2020 roku spadło, cały czas nad tym pracujemy, jednak dalej do spłacenia jest około 20 milionów zewnętrznych zobowiązań gotówkowych. Niestety, straty, jakie przyniosła pandemia znacznie spowolniły proces redukcji długu - zdradził Jażdżyński.
- Na szczęście nasi wierzyciele pomagają nam w trudnych czasach, wyrażając zgodę na przedłużenie okresu spłaty. Z miastem osiągnęliśmy porozumienie - kwota ok. 1,5 miliona, która miała być spłacona do września ubiegłego roku, została rozbita na dwie części. Pierwsza z nich w wysokości około 650 tysięcy jest przeniesiona na lipiec bieżącego roku, a druga, czyli około 850 tysięcy, została rozłożona na 24 raty, z czego cztery zostały już spłacone. Kończymy spłacać także inne, drobniejsze długi wobec miasta - podkreślił Jażdżyński.
Wisła Kraków mocno ucierpiała z powodu pandemii koronawirusa. - Z powodu zamknięcia stadionów bardzo mocno tracimy. Ale trzeba podkreślić, że mamy wyjątkowych kibiców, bo liczba osób, które przychodzą, by im np. oddać pieniądze za niewykorzystane karnety jest śladowa. Prawdopodobnie realnie za ubiegły rok odczuliśmy w kasie brak około 7-8 milionów złotych. Bez bezinteresownego wsparcia sympatyków klubu kwota ta byłaby jeszcze wyższa - dodał Jażdzyński w rozmowie z Interią.
Jak sam dodał, władze klubu mają pomysł na pozbycie się 40-milionowego długu wewnętrznego, który nadal widnieje w dokumentach finansowych Wisły, natomiast muszą poczekać na odpowiedni moment. - Wisła była beneficjentem tarczy antykryzysowej wiosną ubiegłego roku, a w rozporządzeniu jest zapis, że spółka otrzymująca wsparcie nie może wejść w proces restrukturyzacji. Restrukturyzacja wobec stowarzyszenia TS Wisła jest wprawdzie czysto formalna, bo tego długu tak naprawdę nie ma, niemniej jednak trzeba wdrożyć procedury, które doprowadzą do tego, że ten dług zniknie bez konieczności płacenia za niego podatku. Mamy więc wytyczoną drogę, ale przepisy tarczy mówią, że kto wchodzi w postępowanie restrukturyzacyjne, ten natychmiast musi zwrócić całą przekazaną mu kwotę, a w naszym wypadku chodzi o 2,6 miliona. Ten pomysł zostanie więc zrealizowany, gdy zakończą się obecne problemy - zakończył przewodniczący Rady Nadzorczej Wisły Kraków.
Dziękujemy za przeczytanie artykułu!