"Aleksander Buksa podjął bardzo ryzykowną decyzję". Wisła Kraków podejmie kolejne kroki?

- W którymś momencie doszedłem do ściany, bo czas uciekał, a nie posuwaliśmy się do przodu. Co miesiąc przyznawałem zawodnikowi indywidualny bonus, jako gest dobrej woli - mówi w rozmowie ze Sport.pl Piotr Obidziński, który w 2019 roku negocjował kontrakt z ojcem Aleksandra Buksy. Jak się okazuje, Buksa odejdzie z Wisły Kraków.

Aleksander Buksa miał być kluczem Wisły do rozwiązania ciągnących się od lat za klubem problemów finansowych. Kilka milionów euro z jego transferu pokryłoby przynajmniej większość długów, z którymi „Biała Gwiazda” boryka się od niemal 10 lat. Młody napastnik zadebiutował w ekstraklasie w barwach Wisły w kwietniu 2019 roku. Wokół piłkarza zaczął robić się szum, a media informowały o coraz większych klubach zainteresowanych pozyskaniem Buksy - obserwowała go m.in. Barcelona.  

Zobacz wideo Lewandowski coraz bliżej rekordu Muellera! Gol i asysta Polaka [ELEVEN SPORTS]

Nie ma nadziei 

Dzisiaj wiadomo, że Wisła jedyne pieniądze, jakie może otrzymać, to kilkaset tysięcy euro ekwiwalentu za wyszkolenie piłkarza. Jeden z właścicieli Wisły, Tomasz Jażdżyński, nie pozostawił złudzeń co do zakończenia tej sprawy.  - Nie tli się już żadna nadzieja. Aleksander Buksa został wezwany w miniony piątek przez zarząd, aby zrealizować obietnicę, którą złożył wraz z ojcem i podpisać kontrakt w takiej wersji, w jakiej został w sierpniu ubiegłego roku uzgodniony. I odmówił podpisu. W związku z czym żadnych dalszych rozmów z Aleksandrem Buksą prowadzonych nie będzie. Sprawa jest zamknięta. Wypełni kontrakt do czerwca, a następnie odejdzie – powiedział Jażdżyński.

Przypomnijmy, że latem Wisła Kraków poinformowała o przedłużeniu kontraktu Buksy do 2023 roku. Piłkarz zapozował do zdjęcia z koszulką klubu z numerem 2023, wziął także udział z Kubą Błaszczykowskim w specjalnie przygotowanym klipie, ogłaszającym przedłużenie kontraktu z oboma piłkarzami. 

Kontrakt, którego nie było

Wyszło jednak na jaw, że kontrakt do 2023 roku był jedynie ustną umową, pomiędzy piłkarzem, reprezentującym go ojcem, Adamem Buksą, a klubem. De facto umowa obowiązywała do końca czerwca 2021 roku. Piłkarz miał podpisać nową umowę po 15 stycznia, kiedy to skończy 18 lat. Wszystko przez zapis kwoty odstępnego, który, według Jażdżyńskiego, w kontrakcie juniorskim, który mógł wtedy podpisać Buksa, „nie miałby jednak pełnej mocy prawnej. W kontrakcie U18 takie zapisy nie są bezwzględnie wiążące”. 

- Moja skromna wiedza i doświadczenie w piłce są za małe, żeby to potwierdzić lub zaprzeczyć, ale stricte wedle brzmienia odpowiedniej uchwały PZPN kontrakt juniorski nie może być dłuższy niż trzyletni, a nie, że nie można zapisać klauzuli odstępnego. Tam musi być zatem jakiś inny kruczek prawny – mówi w rozmowie ze Sport.pl były prezes Wisły Kraków, Piotr Obidziński, który w 2019 roku negocjował z ojcem piłkarza nowy kontrakt dla syna. 

Negocjacje "po krakowsku"

Przypomnijmy, że w 2019 roku klub negocjował z Buksą nową umowę. Ta kończyła się w grudniu i zawierała opcję przedłużenia jej do grudnia 2020 ze strony Wisły. Nowa miała obowiązywać do roku 2022. Ostatecznie jednak we wrześniu z opcji przedłużenia o rok skorzystał ówczesny prezes „Białej Gwiazdy”. 

- W 2019 roku prowadziłem negocjacje i one się przeciągały. Wydawało mi się, że to taki model krakowski, że to wszystko wymaga czasu i musi okrzepnąć. Tak mi zresztą doradzano, żeby prowadzić negocjacje w „oldschoolowym” stylu. Z drugiej strony nie współgrało mi to z wiedzą biznesową, którą miałem o ojcu Buksy i jego doświadczeniem. Z początku miałem pełne zaufanie i prowadziłem długie rozmowy. Jednak w którymś momencie doszedłem do ściany, bo czas uciekał, a nie posuwaliśmy się do przodu. Co miesiąc przyznawałem zawodnikowi indywidualny bonus, jako gest dobrej woli. Oczywiście nie wpisywałem tego w kontrakt. Nie chciałem się na to zgodzić. A kontrakt przedłużyliśmy jednostronnie, żeby zachować pozycję negocjacyjną– twierdzi Piotr Obidziński. 

Były sternik Wisły miał swój plan na dalsze rozmowy o dłuższej umowie, ale ostatecznie sprawę postanowił przejąć Jakub Błaszczykowski – Proponowałem nawet kiedyś, żeby wywrzeć presję na zawodniku w postaci grania ze swoim rocznikiem w CLJ. Olek oczywiście był na poziomie ekstraklasy, ale żeby klub w kogoś inwestował, to trzeba mieć z tym klubem kontrakt nawet z gwarantowanymi minutami. Coś za coś. To jednak nie spotkało się ze zrozumieniem większości rady nadzorczej i dalej sprawę przejął Kuba – opowiada Obidziński. 

Błaszczykowski bierze sprawy we własne ręce 

Niewiele ponad miesiąc temu Błaszczykowski w wywiadzie dla Interii wyraził nadzieję, że nie zawiedzie się, zawierając umowę ustną. Dodał, że ma już dobre doświadczenia z tego typu ustaleniami. - Dokonaliśmy ustaleń z panem Adamem Buksą, podaliśmy sobie ręce i klub ze swoich zobowiązań się wywiązał. Mamy dobre doświadczenia z tego typu umowami. Choćby Gieorgij Żukow - zgodnie z ustną deklaracją - nie wykorzystał niskiej klauzuli odejścia w kontrakcie i podpisał nowy – powiedział piłkarz. Czy w tym przypadku zabrakło mu doświadczenia w relacjach czysto biznesowych?

- Jak już wielokrotnie opowiadałem, mamy z Kubą inny system wartości, inny sposób prowadzenia biznesu. Mamy różne doświadczenia życiowe. Wierzyłem, że dzięki temu się uzupełniamy. Kuba podjął decyzję, że sam to wszystko bierze na siebie. Teraz jest dylemat - czy to jest nauczka, czy jednak fundamentalne zderzenie dwóch systemów wartości – odpowiada Obidziński. Przypomnijmy, że w wywiadzie dla kanału Foot Truck Błaszczykowski opowiadał, że doszły go słuchy o źle prowadzonych negocjacjach. Miały one zamykać drogę do dalszych starań o nowy kontrakt. 

Czy musiało do tego dojść? 

Teraz kibice zastanawiają się, co można było zrobić lepiej. O ile piłkarsko Buksa nie był wielkim wzmocnieniem zespołu, o tyle, jak już było to wspomniane, Wisła po raz pierwszy mogła zarobić duże pieniądze na swoim wychowanku. A to, w kontekście oczekiwań wobec klubu i faktu, że Wisła tkwi w marazmie od 10 lat, musi boleć. Teraz musi czekać, aż kolejny jej talent znajdzie się na celowniku wielkich klubów. 

- Jeżeli druga strona grała na czas, to Wisła też mogła. Klub tracił czas na negocjacje, ale w tym samym czasie zawodnik powinien tracić czas swojego rozwoju. Zawodnik przeciąga, to Wisła też powinna przeciągać inwestycję w zawodnika – uważa Obidziński. 

Zarówno kibiców, jak i włodarzy klubu, jeszcze bardziej boli pewnie zdjęcie, na którym Buksa pozuje z koszulką z numerem 2023. Tomasz Jażdżyński w rozmowie z Interią i Dziennikiem Polskim przyznaje, że to był największy błąd zarządzających w relacji z kibicami. Piotr Obidziński uważa jednak, że miało to swój cel, niekoniecznie PR-owy. 

- Według mnie uznano, że jeżeli klub ogłosi to publicznie, to będzie naturalna presja na dotrzymanie słowa. Ktoś musiał założyć, że presja kibiców i otoczenia jest tak silna, że jeżeli ogłoszą coś takiego, to już podpisanie będzie formalnością, bo zawodnik będzie się bał hejtu związanego z ewentualnym złamaniem ustaleń. To chyba okazało się błędne. Twitter i media są tylko wycinkiem rzeczywistości, a nie pełną rzeczywistością. Należy bardzo uważać na pomieszanie świata mediów, a zwłaszcza social mediów, ze światem realnym – uważa były prezes Wisły. 

Co dalej? 

Pewne jest to, że Buksa odejdzie z Wisły. Pytanie tylko – kiedy? Tomasz Jażdżyński zapowiada, że stanie się to w czerwcu. Tylko czy jest sens płacić sporą pensję piłkarzowi, o którym wiadomo, że go tu nie będzie, nie jest wartością dodaną dla zespołu, przede wszystkim – nie jest przez kibiców mile widziany? Nie wspominając już nawet o bezprecedensowej sytuacji, że Buksa dzieli szatnię z człowiekiem, którego, według niektórych, oszukał. 

- W tej sytuacji obiektywnie wypadałoby zejść z jego pensji, bo jest chyba niewspółmierna do aktualnej formy zawodnika, no chyba że jednak podpisze nowy kontrakt – twierdzi Obidziński, który ocenił nie tylko działania klubu, ale także ruch samego piłkarza i jego obozu. 

- Buksa podjął bardzo ryzykowną decyzję. Bezpieczniej zarówno dla niego, jak i dla klubu, było nie czekać do osiemnastki, podpisać latem nowy kontrakt do czerwca 2023 roku, a z punktu widzenia zawodnika zagwarantować sobie minuty. Wisła by się zgodziła, gdyby to była rozsądna liczba. Można to było uwarunkować, że te minuty są w przypadku kiedy Wisła nie jest w strefie spadkowej, albo minimum cztery punkty nad nią – twierdzi były prezes „Białej Gwiazdy”. 

Sprawa trafi do sądu? 

Jedno jest pewne – Buksowie nie są mile widziani przy Reymonta. Niewykluczone, że sprawa nie znalazła jeszcze swojego finału. W wywiadzie dla goal.pl Jarosław Królewski stwierdził, że umowy ustne są wiążące. Natomiast Tomasz Jażdżyński stwierdził, że w jego firmie wszedłby z Adamem Buksą seniorem w spór prawny. Trudno jednak będzie udowodnić, że taka umowa ustna rzeczywiście miała miejsce.  

- Nie spotkałem się w swojej praktyce biznesowej, żeby ktoś komuś udowodnił umowę stricte ustną, ale przecież każda transakcja w sklepie jest takową, na przykład jak kupujemy bułkę. Natomiast nie znam orzecznictwa. Na pewno wygrywałem sprawy, gdzie ustalenia miałem spisane na mailach, ale nigdy nie brałem udziału w sprawie, w której musiałbym udowodnić umowę ustną. Ciężko mi ocenić szanse – ocenił Piotr Obidziński. 

Rekordzista 

Aleksander Buksa trafił do Wisły Kraków w wieku 11 lat. Przeszedł przez wszystkie szczeble juniorskie, aż do pierwszego zespołu, w którym zadebiutował w 22 kwietnia 2019 roku w przegranym przez „Białą Gwiazdę” meczu z Wisłą Płock (2:3). Pierwszą bramkę zdobył w meczu z Jagiellonią Białystok (2:3), 23 sierpnia 2019 roku. Miał wtedy 16 lat i 220 dni, co czyniło go najmłodszym strzelcem gola w historii Wisły Kraków. Łącznie w barwach krakowskiej drużyny rozegrał 34 mecze, w których zdobył cztery bramki.    

Więcej o:
Copyright © Agora SA