Zagłębie Lubin zaliczyło prawdziwy falstart w rundzie wiosennej. "Miedziowi" gładko przegrali na własnym boisku z Wisłą Płock 0:2, a do tego przed kolejnym meczem z Lechem Poznań stracili dwóch podstawowych stoperów. Dominik Jończy przeciwko "Nafciarzom" obejrzał bezpośrednią czerwoną kartkę za faul taktyczny, a Djordje Crnomarković został ukarany czwartą żółtą kartką w sezonie.
Tyle że Crnomarković przeciwko "Kolejorzowi" i tak by nie mógł wystąpić. Wszystko za sprawą tzw. "klauzuli strachu" zawartej w umowie wypożyczenia Serba z Lecha do Zagłębia. Wobec tego, jak uchwyciły kamery w piątkowym meczu z Wisłą, sztab szkoleniowy Zagłębia namawiał Crnomarkovicia do złapania w końcówce żółtej kartki, a serbski obrońca wykonał zadanie. Tuż przed końcowym gwizdkiem bardzo ostro potraktował wślizgiem Piotra Pyrdoła i sędzia Daniel Stefański nie miał innej możliwości, jak tylko ukarać obrońcę Zagłębia.
Bardzo podobna sytuacja wydarzyła się na polskich boiskach pół roku temu w pierwszej lidze, gdy trener Radomiaka Radom Dariusz Banasik otwarcie przyznał na konferencji prasowej po meczu z Odrą Opole, że nakazał zdjąć koszulkę schodzącemu z boiska Brazylijczykowi Leandro. Lider Radomiaka, który opuszczał plac gry z powodu kontuzji, obejrzał w ten sposób 4. żółtą kartkę i nie zagrał w kolejnym spotkaniu swojej drużyny, z którego i tak wyeliminowała go kontuzja.
Komisja Dyscyplinarna PZPN wówczas wszczęła postępowanie ukarała Banasika karą pieniężną o wysokości 3 tysięcy złotych. Na zawodnika z kolei nie nałożono żadnej dodatkowej sankcji.
W ostatnich latach w identycznej sprawie mniej wyrozumiała była UEFA, o czym przekonał się chociażby Sergio Ramos, który za celowe wykartkowanie się w spotkaniu z Ajaksem Amsterdam (2:1) otrzymał dwa mecze kary - jeden za nadmiar żółtych kartek i drugi za celowe działanie w tym celu. Hiszpan jednak wówczas zupełnie w swoich działaniach się pomylił, bo w rewanżu, który oglądał z trybun, to Holendrzy wygrali aż 4:1 i awansowali dalej.