Skontaktuj się z nami
Nasi Partnerzy
Inne serwisy
Skontaktuj się z nami
Nasi Partnerzy
Inne serwisy
Dariusz Mioduski poruszył wiele tematów w niedzielnym programie. Zapewnił, że plotki dotyczące sprzedaży klubu są bezzasadne. Dodał, że nie dojdzie też do zmiany dyrektora sportowego i prezesa Legii. Tę ostatnią funkcję sprawuje sam Mioduski, który jest też właścicielem warszawskiego klubu.
Odniósł się również do piątkowego meczu ze Stalą Mielec (2:3). Legia przegrała w piątek z beniaminkiem ekstraklasy, ale w obliczu niedzielnego remisu Rakowa Częstochowa z Piastem Gliwice (0:0) i tak zakończyła rok na pierwszym miejscu w tabeli. - Nie za bardzo chcę o tym meczu rozmawiać, bo od razu pryska nastrój świąteczny. Nie jestem w stanie wyrzucić go z pamięci, bo w żadnym detalu nie byłem zadowolony. Jest we mnie wściekłość i to uczucie zostanie przez najbliższych 6 tygodni - przyznał szef Legii, cytowany przez portal legionisci.com.
Mioduski był też pytany o sędziów pracujących w ekstraklasie. Wokół nich jest ostatnio sporo dyskusji. Właściciel Cracovii Janusz Filipiak miał pretensje do arbitra prowadzącego spotkanie Cracovia - Wisła (1:1). Kamery nagrały, jak Filipiak krzyczał do sędziego wulgarne obelgi. - W czasie meczu często mam pretensje do sędziów, a po meczu rzadko. Uważam, że polscy sędziowie są bardzo dobrzy w porównaniu do innych lig w Europie. Nie oznacza to jednak, że nie zdarzają im się błędy - dodał właściciel Legii.
Zdaniem Mioduskiego winnym jest szef kolegium sędziów Zbigniew Przesmycki. - Brak transparentności, brak dyskusji i rzetelnej oceny, która byłaby obiektywna i nie miałaby na celu wieszania sędziów po meczach, a analizowaniu błędów i korygowaniu przepisów, by uniknąć ich w przyszłości - dodał. Jednocześnie Mioduski uważa, że emocje działaczy zasiadających w łożach czy trenerów na ławkach są złe i szkodą sędziom, utrudniając im pracę.