Jasne stanowisko szefa sędziów PZPN po meczu Cracovii z Legią. Korekta przepisów może pomóc sędziom

- Tam miało miejsce przewinienie, które powinno skutkować rzutem karnym - przyznał Sport.pl Szef Kolegium sędziów PZPN, analizując sytuację z ostatnich sekund meczu Cracovia - Legia. Głosy niezrozumienia dla nowych przepisów i różnych decyzji arbitrów w podobnych sytuacjach spowodowały, że tematem ręki zajmowały się w poniedziałek władze IFAB. One też widzą konieczność ponownego doprecyzowania paragrafów i pewnej pomocy arbitrom.

- Ja już nie wiem, kiedy jest ręka, a kiedy jej nie ma, bo w sumie chyba nikt tego nie wie. Decyduje sędzia, ale każdy w danym momencie mówi, jak jest. Ale ja nie wiem. Ja się na tym nie znam, nie jestem sędzią - oznajmił Michał Probierz w programie Liga+ Extra, po przegranej 0:1 z Legią i braku korzystnej decyzji arbitra, po analizie zagrania ręką z ostatniej minuty tego meczu

Zobacz wideo Wiceprezes PZPN: Dorabiamy ideologię do uśmiechu Lewandowskiego [Sekcja Piłkarska #72]

Podobnych rozterek znaleźlibyśmy ostatnimi czasy więcej. - Szczerze mówiąc, to nie ogarniam tych zasad - wyznał Kevin de Bruyne po ostatniej porażce swojej drużyny z Tottenhamem 0:2. City strzeliło wyrównującego gola, ale sędzia go nie uznał, bo po analizie VAR wyszło, że strzelec bramki przyjmował piłkę ramieniem.

- Myślałem, że ramię przy barku to już nie ręka. Zawodowo gram w piłkę nożną od 12 lat i przez pierwsze dziewięć nie było żadnych zmian w jej zasadach. Teraz przepisy się zmieniają. Nie wiem dlaczego? Piłka nożna to fajna gra. Tylko że ludzie, którzy wprowadzają w niej zmiany też powinni być w tej grze - dodał Belg.

Lekarstwo na problemy, a "frustracja i dyskomfort"

Zmiany wprowadzone w poprzednim sezonie, a dotyczące zagrania piłki ręką, miały grę uprościć. Kilka założeń - jak choćby te o gwizdaniu nawet nieumyślnego zagrania ręką przy golu, czy w trakcie bramkowej akcji - wydawały się logiczne i jasne i powszechnie pożądane. Wraz z przepisami arbitrzy dostali też system pomagający w wykrywaniu błędów. W każdej z topowych i wyposażanych w VAR lig co najmniej dwukrotnie wzrosła liczba karnych. W wielu wypadkach wpływ na to miało odgwizdywanie zagrań ręką. Teraz ich temat wywoływany jest kilka razy częściej niż kiedyś. Tyle że gwizdane lub niegwizdane ręce w polu karnym spowodowały dodatkowy chaos. Jak to bywa na początku wprowadzani zmian, nie weszły one bezboleśnie. To dlatego Aleksander Ceferin nie tak dawno dał impuls rękami w futbolu znów się zająć, o czym korespondował z szefem FIFA Giannim Infantino. Zwracał uwagę na konieczność doprecyzowania zasad, by ograniczyć "wiele niesprawiedliwych decyzji, które wywołały frustrację i dyskomfort w środowisku piłkarskim". Podobna sytuacja w różnych krajach często oceniana była inaczej, przez co mocno różni się też liczba przyznawanych w ligach jedenastek. W poprzednim sezonie w Bundeslidze było ich 18 w La Liga 48, w Serie A 57. Czy to tylko wynik innej gry i różnego zachowania zawodników na boisku? Przypadek czy rezultat pokazujący rozbieżności w interpretacji pewnych sytuacji?

IFAB przyznaje: Interpretacje nie zawsze były spójne

23 listopada, na spotkaniu przedstawicieli IFAB (organ zajmujący się przepisami gry), działacze przyznali, że interpretacja spornych sytuacji rzeczywiście „nie zawsze była spójna”. Panel poparł próby zmiany sytuacji, co może być sygnałem do kolejnych korekt przepisów, czy też przyjęcia nowych wytycznych przy ich interpretacji. Z innych ciekawych rzeczy - opowiedziano się też za chęcią dania drużynom prawa do dodatkowej zmiany w przypadku urazu głowy jednego z zawodników (i nie chodzi tylko o zmianę tymczasową) czy dostosowania przepisów dotyczących spalonego, by czyniły futbol „bardziej atrakcyjnym i dynamicznym” oraz przychylnym dla atakującego. Na to, co będzie to oznaczało w praktyce, trzeba jeszcze poczekać. Wracając jednak do zagrania ręką.

- Trzeba tak napisać przepisy, aby podawały kryteria podejmowania decyzji w odniesieniu do wszystkich mogących mieć miejsce w praktyce boiskowej sytuacji. I jest to możliwe wtedy, gdy oprzemy je na założeniu, że zadaniem zawodników z pola jest walka o piłkę z przeciwnikiem i branie udziału w akcjach, a blokowanie, w ten czy inny sposób, strzałów na bramkę czy też dośrodkowań za pomocą rąk to zadanie, tylko i wyłącznie, bramkarzy - mówi Sport.pl Zbigniew Przesmycki. Przewodniczący Kolegium Sędziów PZPN przyznaje, że ostatnio nawet rozmawiał o tym z szefem Komisji Sędziowskiej UEFA Roberto Rosettim i aktywnie bierze udział w europejskiej debacie o przepisach i ich funkcjonowaniu. Tłumaczy jak sprawę ręki analizować najprościej.

Walka o piłkę, a blokowanie strzału i podań rywala

- W odniesieniu do zawodników, a także bramkarzy operujących poza własnym polem karnym, kłaniają się kryteria naturalności ułożenie rąk i powiększenia obrysu ciała przez rękę. I do tego należy dołożyć szczegółowe zasady podejmowania decyzji co do kontaktów piłki z ręką w konkretnych sytuacjach. Np. piłka posłana z daleka, trafiająca gracza w rękę będzie przewinieniem bez względu na ułożenie ręki. Jeżeli jednak, przed tym zawodnikiem inny zawodnik wyskoczy do piłki i zmieni, nawet niewiele, tor lotu piłki to przewinienie będzie miało miejsce tylko wtedy, gdy ręka, w którą trafi piłka, będzie ułożona nienaturalnie tzn. wg dzisiejszych kryteriów powyżej barku - mówi nam szef kolegium sędziów. Jak to się ma w odniesieniu do kilku ważnych sytuacjach z weekendowej kolejki Ekstraklasy?

Najpierw mecz Lecha z Rakowem. W Poznaniu w polu karnym, po dośrodkowaniu przeciwnika, piłkę ręką trącił stojący kilka metrów dalej Maciej Wilusz.

-Dośrodkowana piłka trafiła zawodnika Rakowa w rękę powiększającą obrys jego ciała, co oznaczało, że jedyną decyzją mógł być rzut karny. I tym razem był on podyktowany. Warto dodać, że w takim przypadku, gdy zawodnik nie walczy o piłkę z przeciwnikiem i nie bierze udziału w akcji, dywagacje na temat naturalności ułożenia jego ręki są bezprzedmiotowe - podkreśla Przesmycki, zwracając uwagę, że dośrodkowanie zostało zablokowane przez wysunięte ręce.

Ręka Wilusza z Lechem PoznańRęka Wilusza z Lechem Poznań screen/ Twitter

Szef kolegium sędziów kręci jednak nosem na brak karnego dla Cracovii w ostatnich sekundach meczu z Legią, gdy piłki ręką w polu karnym dotknął Tomas Pekhrat. Sędzia sprawdzał tę sytuację już po końcowym gwizdku prosząc, by zawodnicy nie schodzili do szatni - co powinno właśnie tak wyglądać - ale nie dopatrzył się przewinienia, mimo sygnalizacji błędu przez VAR. Przesmycki wyjaśnia.

Karny należał się Cracovii

- Jeżeli zawodnik walczy o piłkę z przeciwnikiem lub bierze udział w akcji i wtedy dochodzi do kontaktu piłki z jego ręką, to należy używać pojęcia naturalności ułożenie tej ręki. Od pewnego czasu, kryterium naturalności ułożenia ręki jest poziom barku zawodnika. I tak, jeżeli piłka trafi w rękę zawodnika walczącego o piłkę lub biorącego udział w akcji, która znajduje się powyżej jego barku to taki kontakt będzie przewinieniem - mówi zaznaczając jednak, że w Krakowie taka sytuacja w ostatnich sekundach meczu nie miała miejsca. Pekhart nie walczył o piłkę, tylko stał/blokował zgranie w pole karne. Zatrzymał piłkę ręką, więc trzeba zastanowić się jedynie na tym, czy powiększył obrys ciała.

- Pojęcie powiększenia obrysu ciała przez rękę używane jest tylko i wyłącznie wtedy, gdy zawodnik bądź znajduje się na linii strzału czy dośrodkowania, bądź podejmuje próbę ich zablokowania. Jeżeli piłka zagrana przez przeciwnika trafia w rękę takiego zawodnika, to przewinienie będzie miało miejsce, gdy ręka, w którą uderzy piłka, będzie powiększała obrys ciała. Powiększenie obrysu ciała ma miejsce, gdy ręka nie jest przy ciele - tłumaczy Przesmycki i obrazuje dokładniej jak powiększony obrys sobie wyobrazić. Tak, że "gdyby piłka nie trafiła w rękę, to poleciałaby dalej, bo nie zatrzymałaby się na innej części ciała". -W przypadku sytuacji jak na meczu Cracovii z Legią, zawodnik Legii nie walczył z przeciwnikiem o piłkę, ale znajdował się na linii zagrania piłki, a nawet przesuwał się w tor jej lotu. Dlatego też nie ma tu zastosowania kryterium naturalności ułożenia ręki, a należy zastosować kryterium powiększenia obrysu ciała. Inaczej mówiąc, nie ma tu żadnego znaczenia to, że ręka zawodnika Legii znajduje się poniżej jego barku, natomiast przesądzające o wyniku analizy jest to, że w momencie trafienia w nią piłki, ręka ta powiększa obrys ciała zawodnika Legii. Oznacza to, że miało miejsce przewinienie, które, ze względu na miejsce, powinno skutkować rzutem karnym - przyznaje wprost szef kolegium sędziów.

- Nie ulega wątpliwości, że była to sytuacja trudna do oceny z poziomu boiska, ale ze wsparciem VAR powinna zostać podjęta prawidłowa decyzja - dodaje.

Przesmycki odnosi się do jeszcze jednego ważnego problemu, o którym głośno mówią piłkarze i niektórzy komentatorzy. - Zawodnicy, walcząc o piłkę lub biorąc udział w akcji, nie mogą się obawiać, że w przypadku gdy piłka niespodziewanie trafi w ich rękę, to podyktowany zostanie rzut wolny lub, co gorsze, karny. Nie muszą się tego obawiać tak długo, jak nie unoszą swoich rąk powyżej barku. I to jest w porządku, bo jak wyglądałby futbol z zawodnikami biegającymi z rękami przy ciele jak roboty czy też walczącymi o piłkę wślizgiem "na torpedę". Jeżeli jednak znajdują się oni na linii strzału lub dośrodkowania, a przecież zawsze mają tego świadomość bądź podejmują decyzję o zablokowaniu takich zagrań przeciwników, to muszą tak układać ręce, aby nie powiększały one obrysu ich ciała. I tyle - stara się ułatwić funkcjonowanie graczy Przesmycki.

Michał Probierz miał więc rację rozkładając ręce i zastanawiając się, co zadecydowało, o braku karnego dla jego drużyny. O takich sytuacjach warto jednak rozmawiać, tłumaczyć je i dopytywać, tak by następnym razem niepewność interpretacyjną przepisów odsunąć na bok, a skupiać się na tym, co sędzia, kibice i trenerzy mają przed oczami, tudzież przed monitorem VAR.

Więcej o: