Serhij Rebrow to jedna z najbardziej rozpoznawalnych postaci w historii ukraińskiej piłki. Były napastnik grał m.in. w Dynamie Kijów, Tottenhamie czy West Hamie United. Rebrow jest 75-krotnym reprezentantem Ukrainy, dla której strzelił 15 goli.
Obecnie 46-latek jest trenerem węgierskiego Ferencvarosu. Zanim jednak objął tę posadę, mógł pracować w Legii Warszawa. Mistrzowie Polski szukali wtedy następcy zwolnionego Deana Klafuricia i 13 sierpnia ostatecznie zakontraktowali Ricardo Sa Pinto. Dziewięć dni później Rebrow rozpoczął pracę na Węgrzech.
- To nie plotki, to prawda. Zanim latem 2018 roku zostałem trenerem Ferencvarosu, były negocjacje z Legią. Po prostu nie doszliśmy do porozumienia - mówi Rebrow w rozmowie z portalem Sportowefakty.wp.pl.
W obecnym sezonie mistrzowie Węgier awansowali do Ligi Mistrzów, eliminując w kwalifikacjach Djurgardens, Celtic, Dinamo Zagrzeb oraz Molde. W kadrze Ferencvarosu znajduje się trzech piłkarzy z przeszłością w polskiej ekstraklasie.
- Każdy z nich nam pomaga, jest przydatny. Lasha Dvali wcześniej długo leczył kontuzję, Adnan Kovacević jest z nami od niedawna, natomiast Gergo Lovrencsics to znany na Węgrzech piłkarz. Dobrze, że jest z nami również z tego powodu, że Węgrzy w zespole są potrzebni. A nie jest łatwo zatrzymywać najlepszych węgierskich piłkarzy, bo oni szybko stąd wyjeżdżają - mówi Rebrow.
I dodaje: Obserwujemy polską ligę, bo według mnie można tam znaleźć piłkarzy, których warto sprowadzić do Ferencvarosu. Wspomniana trójka jest tego przykładem. Ciężko nam natomiast sięgać po młodych Polaków, bo ich szybko "wyciągają" większe kluby z lepszych lig. Tak jak młodych Węgrów.