Skontaktuj się z nami
Nasi Partnerzy
Inne serwisy
Skontaktuj się z nami
Nasi Partnerzy
Inne serwisy
- To nie był łatwy mecz, ale już w tygodniu mieliśmy swoje problemy, bo skład ciągle się zmieniał. Wielu zawodników z każdym dniem zgłaszało nam jakieś problemy. Początek meczu jeszcze należał do nas. Zagraliśmy bardzo dobre 15 minut. Tak dobre, że chciałbym zawsze oglądać moją drużynę grającą w takim stylu, w takim tempie, tak dobrze reagującą na poczynania rywala, ale sama też szybko rozgrywająca piłkę, dyktująca warunki - zaczął pomeczową konferencję Czesław Michniewicz.
I potem dalej mówił o meczu: - Wydawało się, że pierwsza połowa zakończy się bezbramkowym remisem. Skończyła się przypadkowym samobójczym trafieniem Josipa Juranovicia. Czy mam do niego o to pretensje? Nie, nie mam. To była bardzo trudna sytuacja. Był naciskany przez piłkarza Lecha, nie mógł zrobić o wiele więcej.
Michniewicz w trakcie meczu zrobić mógł. I robił, reagował. Już w przerwie zdjął z boiska bardzo słabo grającego Joela Valencię i wpuścił Rafaela Lopesa. I to właśnie Lopes w doliczonym czasie strzelił dla Legii zwycięskiego gola. Na 2:1, bo wcześniej na 1:1 - w 67. minucie - trafił Kacper Skibicki. 19-latek, który podobnie jak w zeszłym roku Maciej Rosołek, zdobył bramkę w swoim debiucie przeciwko Lechowi. - To dla niego fantastyczny dzień: zadebiutował w ekstraklasie, w Legii, zdobył bramkę i miał udział przy drugim trafieniu. Cieszę się bardzo razem z nim, z jego najbliższymi, że ten dzień zapamięta do końca życia - Michniewicz pochwalił Skibickiego.
Po czym dodał: - Od początku wiedzieliśmy, że albo Kacper Skibicki, albo Szymek Włodarczyk wejdzie na boisko. Wypadło nam z podstawowego składu dwóch młodzieżowców i musieliśmy szukać innych rozwiązań. Mecz zaczęliśmy z Rosołkiem, który miał kilka fajnych momentów, ale też i takich, w których mógł zachować się lepiej. Ale nie mówię o tym, by go krytykować. To młody piłkarz, który wciąż się uczy. To doświadczenie jeszcze u niego przyjdzie. Tym bardziej, jak będzie trenował z takim zaangażowaniem jak dotychczas.
- A wracając do zmian: daliśmy szansę młodemu zawodnikowi [Skibickiemu], ale powtarzam: wiedzieliśmy, że tak się stanie. Bo to nie jest piłkarz, którego nie znamy. Obserwujemy go od pierwszego dnia mojego pobytu w Legii. Widziałem jego wszystkie mecze w rezerwach. Widziałem jego bramkę w wygranym spotkaniu z Ursusem Warszawa. Obserwowałem go też w innych meczach. I choć trenuje z nami dopiero od tygodnia, to bardzo na niego liczę. Widzę w nim potencjał. Tak samo, jak w pozostałych młodych piłkarzach, którzy są przyszłością tego klubu - podkreślił Michniewicz.
Legia po niedzielnej wygranej ma już dziesięć punktów przewagi nad Lechem. - Czy to będzie mecz, od którego mogę powiedzieć, że to moja Legia? Nie, absolutnie nie. To był bardzo trudny mecz, który wygraliśmy w szczęśliwych okolicznościach. Bo jeśli strzelasz gola w ostatniej akcji, zawsze jest to szczęśliwe zwycięstwo. Biorąc jednak pod uwagę to, jak doszliśmy do tej wygranej - poprzez wszystkie problemy, które nas ostatnio dotykały - dzisiaj cieszę się podwójnie. Ale powtarzam: to nie jest jeszcze moja Legia. Chciałbym, żeby moja Legia wyglądała tak, jak w pierwszych 15 minutach meczu z Lechem. Żeby dominowała na boisku, kreowała okazje. Żeby mądrze i spokojnie, a zarazem dynamicznie rozgrywała swoje akcje - wyjaśnił Michniewicz.
- A tak w ogóle to chciałbym, żeby każdy mecz był dla nas przełomowy. Tym bardziej że jest ich w tym sezonie tylko 30 i każda strata punktów może mieć znaczenie - dodał trener Legii, która po niedzielnej wygranej z Lechem ma już nad nim 10 punktów przewagi. I na tę chwilę o jeden mniej od lidera, czyli Rakowa, który w niedzielę bezbramkowo zremisował z Wisłą Kraków.
Pobierz aplikację Sport.pl LIVE na Androida i na iOS-a
Sport.pl Live .