Cztery. Tyle goli strzeliła Wisła Kraków w pięciu poprzednich meczach w tym sezonie. W niedzielę na podwojenie tego rezultatu potrzebowała 47 minut. Drużyna Artura Skowronka już do przerwy prowadziła 3:0. Strzelanie w Mielcu rozpoczęła w 10. minucie - trafił wtedy Maciej Frydrych, a kolejne bramki dołożyli Felicio Brown Forbes (29.) i Chuca (39.).
Po przerwie rozstrzelali się kolejni wiślacy. Przede wszystkim Yaw Yeboah (asystował przy golu Chuki), który w 47. minucie urwał się obrońcy i strzałem z ostrego kąta pokonał Rafała Strączka. A w 53. przymierzył z dystansu i zdobył swoją drugą bramkę. Nie ostatnią dla Wisły, bo trzy minuty później trafił jeszcze Patryk Plewka, który dobił strzał Jeana Carlosa.
Stal była na kolanach, ale mogła w tym meczu strzelić honorowego gola. W 64. minucie, kiedy Mateusz Lis wybiegł na skraj pola karnego i został przelobowany. Maciej Sadlok wybił jednak piłkę, która leciała do bramki.
Dla Wisły to najwyższe zwycięstwo od ponad pięciu lat. Od 19 września 2015 roku, kiedy na wyjeździe pokonała 6:0 Podbeskidzie Bielsko-Biała (równie wysoko Wisła A dla Stali najwyższa porażka w historii na własnym stadionie.
W pierwszym niedzielnym meczu Śląsk Wrocław zmarnował okazję doskoczenia do czołówki. Przegrał 0:1 na wyjeździe z Wisłą Płock (gola w 87. minucie strzelił Torgil Gjertsen). I to w zasadzie wszystko, co wypada napisać o tym meczu, bo to nie był mecz, który dobrze się oglądało.
Masz ciekawy temat związany ze sportem? Wiesz o czymś, co warto nagłośnić? Chcesz zwrócić uwagę na jakiś problem? Napisz do nas: sport.kontakt@agora.pl
Sytuacja w Wiśle Kraków jest coraz gorsza! Klub wydał specjalny komunikat
Pobierz aplikację Sport.pl LIVE na Androida i na iOS-a