- Nie, nie obawiam się tego, że wypadliśmy z rytmu meczowego - mówi Dariusz Żuraw, trener Lecha Poznań, który przed przerwą na mecze reprezentacji prezentował się bardzo dobrze. W sobotę w Białymstoku już tak dobrze nie było, bo Lech znowu miał problemy przy stałych fragmentach gry. I przegrywał już od 3. minuty, kiedy dośrodkowanie z rzutu rożnego i błąd w polu karnym Jakuba Modera, wykorzystał Taras Romanczuk.
Lech przed przerwą najbliżej wyrównania był w 9. minucie. I nawet wyrównał. Sędzia po konsultacji z VAR jednak nie uznał bramki Jakuba Kamińskiego, bo chwilę wcześniej dopatrzył się nie tylko faulu Ivana Runje na Tymoteuszu Puchaczu (obrońca Jagiellonii zobaczył żółtą kartkę), ale także spalonego.
W drugiej połowie Lech podkręcił tempo, ale Jagiellonia długo broniła się umiejętnie. A w 68. minucie odebrała piłkę przed polem karnym Kolejorza i wypracowała szybką akcję, którą wykończył Maciej Makuszewski. Po tym golu trener Żuraw aż spuścił głowę, jakby już wiedział, że jego piłkarzy w tym meczu nie czeka nic dobrego.
Ale Lech walczył. A sygnał do walki dał Bodvar Bodvarsson, który w 79. minucie przy linii końcowej faulował Tibę. Sędzia po konsultacji z VAR podyktował rzut karny, który wykorzystał Moder. Chwilę później do remisu mógł doprowadzić Tiba, ale Steinbors obronił jego strzał głową z kilku metrów.
Jagiellonia wygrała 2:0. W następnej kolejce ekstraklasy zagra ze Śląskiem (24 października, 17.30), Lech zmierzy się z Cracovią (25 października, 17.30), ale wcześniej czeka go jeszcze mecz w pucharach. W czwartek, przy Bułgarskiej, gdzie w pierwszej kolejce fazy grupowej Ligi Europy podejmie Benficę. Początek spotkania o 18.55.
Masz ciekawy temat związany ze sportem? Wiesz o czymś, co warto nagłośnić? Chcesz zwrócić uwagę na jakiś problem? Napisz do nas: sport.kontakt@agora.pl
Pobierz aplikację Sport.pl LIVE na Androida i na iOS-a