Fatalna sytuacja Legii. Kibice mają dość Vukovicia. Zbliża się godzina zero

Legia zawodzi na początku sezonu, kibice domagają się zwolnienia trenera Aleksandra Vukovicia. Czy Serb jest jedynym winowajcą? Dlaczego letnie transfery, które miały być wyjątkowe, na razie rozczarowują?

Legia Warszawa przegrała w sobotę z Górnikiem Zabrze 1:3 w meczu 4. kolejki ekstraklasy. Kibice za winowajcę fatalnej formy stołecznego zespołu na początku sezonu uznają Aleksandara Vukovicia. Nie twierdzę, że Serb nie popełnia błędów, ale pytanie, czy klub wystarczająco pomógł mu, wzmacniając kadrę. Jeszcze niedawno dziennikarze byli zachwyceni letnimi transferami Legii. Na papierze są wyjątkowe, jak na polskie warunki. Problem w tym, że rzeczywistość okazuje się dużo bardziej skomplikowana.

Zobacz wideo Bartosz Kapustka w Legii. "Vuković potrafi odbudować piłkarzy"

Piłkarz z koronawirusem

Legia ściągnęła w ostatnich tygodniach sześciu piłkarzy, wzmacniając oczekiwania kibiców. Sześć dużych nazwisk. Które z nich jest już na dziś realnym wzmocnieniem? Zachwytów nie brakowało, gdy mistrz Polski sprowadził z Hajduka Josipa Juranovicia. 25-latek ma za sobą dwa występy w reprezentacji Chorwacji. Juranović miał zastąpić na prawej obronie Marko Vesovicia, który w czerwcu doznał kontuzji i wypadł na osiem miesięcy. Gdy tylko przyszedł do Warszawy, zamiast na boisko, trafił do izolacji. Okazało się, że ma koronawirusa. Czy to efekt jego wyjścia do modnej warszawskiej restauracji, czym pochwalił się na Instagramie tuż po transferze?

Na lewej stronie w meczu z Górnikiem wystąpił Filip Mladenović. Z Wisłą Płock zanotował asystę, w sobotę z piłkarzami lidera ekstraklasy był niepewny. Do tego wciąż pamiętam, jak niepotrzebnie kiwał się przed własnym polem karnym w meczu z Omonią, co skończyło się stratą, faulem Artura Jędrzejczyka, karnym i bramką dla gości z Cypru. Mladenović z przodu wygląda obiecująco, ale jeśli wystawiany jest na obronie, to przede wszystkim musi umieć bronić.

Piłkarz po kontuzji

1 sierpnia piłkarzem Legii został Rafa Lopes. Wydawało się, że z marszu będzie wzmocnieniem, zna Polskę, przechodził z Cracovii. Problemy zdrowotne Portugalczyka sprawiły, że w drużynie mistrza Polski zadebiutował dopiero 11 września w meczu 3. kolejki ekstraklasy z Wisłą Płock. Zagrał przez siedem minut. W sobotę z Górnikiem spędził na boisku całą drugą połowę. Nic to nie dało. Na Łazienkowskiej wciąż muszą czekać na Lopesa przydatnego drużynie. Czy to zaskoczenie? Lopes przyznał dzień po finałowym meczu Pucharu Polski, rozegranym tydzień przed transferem do Legii, że w finale z Lechią Gdańsk (3:2) grał z kontuzją. - Mam problem z plecami. W ciągu ostatnich czterdziestu dni rozegraliśmy wiele meczów, za nami liczne podróże. Z Lechią zagrałem z blokadą, ale potem ból przeniósł się na mięśnie nóg. Nie byłem w stanie dać swojego maksa, ale bardzo chciałem pomóc zespołowi. Około 80 minuty stwierdziłem, że to koniec, że już więcej nie dam rady - mówił w rozmowie z TVP Sport.

Piłkarze do odbudowania

Wiele obiecywano sobie w Warszawie po transferze Bartosza Kapustki. Z Omonią wszedł z ławki, z Górnikiem grał od początku. Zaliczył jedną asystę w przegranym spotkaniu u siebie z Jagiellonią. Na razie nie zbawił drużyny mistrza Polski. Nie zbawił, bo nie miał prawa. To piłkarz po przejściach. Od poprzednich mistrzostw Europy jego kariera się załamała. Nieudany transfer do Leicester sprawił, że dziś Kapustka musi zaczynać prawie od początku. Potrzebuje czasu. 

Większych zastrzeżeń nie można mieć do sprowadzonego latem 40-letniego Artura Boruca. W meczu z Omonią jako jedyny trzymał poziom. Z Górnikiem nie zawalił przy golach, choć przy pierwszej bramce to po jego złym wybiciu goście stworzyli akcję, po której wyszli na prowadzenie. Boruc broni się przede wszystkim marketingowo, to oczywiste. Krytycy wypomną jednak Legii, że rok temu nie chciała 39-letniego Arkadiusza Malarza, a teraz sprowadza bramkarza jeszcze starszego.

Transfer z ostatnich dni to Joel Valencia, najlepszy piłkarz ekstraklasy w sezonie 2018/2019. W poprzednim sezonie był zawodnikiem Brentford występującego w Championship. Anglii nie podbił. Wraca do Polski, by odzyskać formę. Kiedy Legia będzie mogła na niego liczyć? - Ma za sobą dosłownie jeden trening. Najszybciej kiedy się pojawi, to jeżeli nie w czwartek w meczu pucharowym z kosowskim Drita Gnijanie, to w następnej ligowej kolejce, czyli za tydzień [ze Śląskiem Wrocław - przyp. red.] - mówił Vuković przed meczem z Górnikiem.

Ryzykowna polityka transferowa

Legia, jak wszyscy nasi pucharowicze, potrzebowała piłkarzy gotowych na już, bo wcześnie przystępowała do europejskich eliminacji. Tymczasem sprowadziła zawodników, którzy na początku sezonu nie są dla niej wzmocnieniem. Valencia i Kapustka to piłkarze dopiero do odbudowania, Lopes przyszedł po problemach zdrowotnych, Juranović sam się wyeliminował, a Mladenović gra w kratkę. Kibice za porażki winią Vukovicia i pewnie mają rację. Pytanie, czy działacze pomogli trenerowi transferami?

Czy Legia nie mogła sprowadzić zawodników gotowych na start sezonu? Jak na przykład Mikael Ishak, który dla Lecha zdążył już strzelić sześć goli. Albo jak Bartosz Nowak, który w sobotę ośmieszał obronę mistrza Polski. Górnik pozyskał go niedawno ze Stali Mielec, w której barwach 27-letni Nowak błyszczał w zeszłym sezonie na zapleczu ekstraklasy: 13 bramek, 13 asyst. Jak widać piłkarz z niższej ligi także może być wzmocnieniem. Legia w ogóle obserwuje takich zawodników czy też jest to poniżej jej godności, by brać piłkarza z I ligi? Tańszego niż zagraniczne gwiazdy, a niekoniecznie słabszego.

Ktoś powie, że to za wcześnie, by oceniać letnie transfery Legii. Jeszcze tak, ale do godziny zero zostały niecałe dwa tygodnie. Mistrz Polski sprowadził kilka mocnych nazwisk, nie po to, by zdobyć mistrzostwo Polski, po które pewnie i tak na końcu sięgnie. Sprowadził po to, by pierwszy raz od sezonu 2016/2017 awansować do fazy grupowej europejskich pucharów. Nowi zawodnicy nie pomogli w awansie do Ligi Mistrzów. Została Liga Europy. W czwartek Legia musi pokonać u siebie Dritę z Kosowa, by 1 października w meczu 4. rundy eliminacji zagrać o awans do fazy grupowej LE z Karabachem. To na ten dzień wypada termin przydatności nowych transferów. Na dziś jest duże ryzyko, że nabytki nie pomogą w walce z Azerami.

Masz ciekawy temat związany ze sportem? Wiesz o czymś, co warto nagłośnić? Chcesz zwrócić uwagę na jakiś problem? Napisz do nas: sport.kontakt@agora.pl

Przeczytaj też:

Więcej o:
Copyright © Gazeta.pl sp. z o.o.