Kariera wstrzymana przez bezmyślny atak brutala. Teraz Żyro znów strzela w Europie

W lutym, gdy Michał Żyro szedł na wypożyczenie do pierwszoligowej Stali Mielec, wydawało się, że trudno będzie odbudować jego karierę. Brak problemów zdrowotnych pozwolił mu jednak uwierzyć w siebie i dziś 28-latek ma na koncie gola i asystę w eliminacjach europejskich pucharów.

W 84. minucie meczu Piasta Gliwice z TSV Hartberg z prawej strony dośrodkował Martin Konczkowski, a decydującego gola głową strzelił Michał Żyro. Wylewna radość zawodnika nie mogła dziwić. 28-latek nie tylko dał Piastowi Gliwice awans do 3. rundy eliminacji Ligi Europy, ale też w idealny sposób podsumował ostatnie miesiące swojej kariery, która wreszcie, powoli wraca na odpowiednie tory. I szczególnie nie psuje tego fatalne pudło, jakie piłkarz zaliczył w ostatnich sekundach spotkania

Zobacz wideo "Jest drugie dno wejścia CBA do PZPN. Boniek zakiwał się w tej sytuacji" [SEKCJA PIŁKARSKA #63]

Wyhamowany przez brutala

Żyro, tak samo jak kilku innych, utalentowanych piłkarzy z jego rocznika, z którymi dorastał w juniorach Legii Warszawa, kariery za granicą nie zrobił. Nie sposób tu jednak winić samego zawodnika. Wszystko runęło 5 kwietnia 2016 roku za sprawą brutala z MK Dons.

Pierwsze tygodnie po transferze z Legii do Wolverhampton były jak piękny sen. W ligowym debiucie przeciwko Fulham Żyro strzelił dwa gole, a jego drużyna wygrała 3:2. Kilka dni później Polak dołożył bramkę w przegranym 1:3 meczu z Cardiff. Trener i kibice grających na zapleczu Premier League "Wilków" nie mogli się nachwalić byłego legionisty. 

Wydawało się, że nowa liga i otoczenie pomogą zawodnikowi uwolnić jego ogromny potencjał i wskoczyć na wyższy poziom. Po meczu z Cardiff Żyro doznał jednak kontuzji łydki, która wykluczyła go z kolejnych ośmiu meczów. Po jego wyjeździe z Polski zmieniło się wiele, ale nie jedno. Nie przestały go prześladować pech i urazy, które wciąż wstrzymywały jego rozwój. Chociaż Michał nigdy nie starał się usprawiedliwiać kontuzjami, to nieprzypadkowo Henning Berg nazywał go największym talentem, jaki spotkał w trenerskiej karierze, a zagraniczne kluby przymierzały się do zapłacenia za niego pięciu milionów euro w czasach, gdy takie kwoty robiły na nas znacznie większe wrażenie niż dziś.

Wydawało się, że pełnię możliwości Żyro pokaże właśnie w Anglii. Chociaż po wyleczeniu łydki nie zachwycał tak, jak przed jej kontuzją, to w klubie wciąż w niego wierzyli. Aż do feralnego 5 kwietnia, gdy po bezmyślnym ataku Antony'ego Kay'a Żyro zerwał więzadła w kolanie i z grą w piłkę musiał pożegnać się aż na rok.

Nieudany powrót

Na boisko wrócił po ponad 12 miesiącach, gdy wystąpił w trzech meczach drużyny do lat 23. Chociaż w starciu z Southampton (2:0), które było jego pierwszym po kontuzji występem w seniorach, Żyro zaliczył asystę, to przez następne pięć miesięcy zagrał jeszcze tylko raz. W lidze nie dostał ani minuty.

W walczącej o awans do Premier League Polak stał się zbędny. W czasie, gdy leczył on kontuzję, w Wolverhampton zmieniło się wiele. Raptem dwa miesiące po brutalnym wejściu Kay'a do klubu wszedł chiński inwestor, który nie tylko sprowadził trenera Nuno Espírito Santo, ale przebudował też drużynę za duże pieniądze tak, że ta w rok po awansie do Premier League wywalczyła awans do europejskich pucharów.

Ratunkiem dla Żyry miało być półroczne wypożyczenie do grającego w League One Charltonu. Czasu spędzonego na trzecim poziomie w Anglii Polak też nie będzie wspominał najlepiej. W sezonie zasadniczym zagrał w 13 meczach, strzelił trzy gole. Żyro zaliczył też minutę w przegranych play-offach przeciwko Shrewsbury Town, co najlepiej pokazuje, że na zaufanie w londyńskim klubie nie zapracował. Latem wrócił do Wolves, ale tam nie miał już czego szukać. Ostatecznie zdecydował się na powrót do Polski.

Odbił się od ekstraklasy

Rękę do piłkarza wyciągnęła Pogoń Szczecin, która wypożyczyła go na rok. Ponowne zderzenie z ekstraklasą okazało się jednak koszmarem dla obu stron. W sezonie 2018/19 Żyro rozegrał raptem 264 minuty w 11 meczach ekstraklasy, strzelając jednego gola. Zawodnik nie mógł dojść do pełni formy, znów prześladowały go kontuzje. 

Pamiętam, gdy spotkaliśmy się w Szczecinie podczas ligowego meczu Pogoni z Legią. Michał, oczywiście z powodu urazu, siedział na trybunach. Choć była to krótka i kurtuazyjna rozmowa w przerwie, to zdążyłem zrozumieć, jak bardzo Żyro chce wrócić na boisko i grać na miarę możliwości i jednocześnie jak bardzo czuje się bezsilny wobec dręczących go kontuzji.

Po zakończeniu sezonu wiadomo było, że grający częściej, ale rozczarowujący wiosną Żyro nie zostanie w Szczecinie. Pod koniec maja zeszłego roku rozwiązał kontrakt z Wolverhampton. Wtedy z ofertą pojawiła się Korona Kielce.

- Daję mu co najmniej sześć tygodni, a jak będzie trzeba, to więcej. Jest dobrym piłkarzem i wierzę, że zostanie ważną częścią naszego zespołu – mówił trener Gino Lettieri w trakcie przygotowań do sezonu. Stanęło na kilku miesiącach, podczas których Żyro zagrał w 13 meczach ligowych, raptem cztery razy znajdując się w wyjściowym składzie. W Kielcach nie strzelił żadnego gola i zimą bez żalu został wypożyczony do pierwszoligowej Stali Mielec.

Ostatni dzwonek i gliwicka szansa

Dla Żyry to był ostatni dzwonek, by się obudzić. Gdyby nie odnalazł się i nie wyróżniał w drużynie walczącej o powrót do ekstraklasy, pewnie utknąłby na stałe w pierwszej lidze. W Mielcu znalazł jednak swoje miejsce, poczuł zaufanie trenera i stał się jedną z najważniejszych postaci w zespole, który wywalczył upragniony awans.

- Adrian Paluchowski zrobił wiele w kierunku awansu. Przeszedł Michał Żyro i to był pierwszy wybór. Lepiej wyglądał. Nawet w ostatnich sparingach na obozie. Wygrał rywalizację - w rozmowie z portalem Weszło.com mówił o Żyrze trener Dariusz Marzec. Szkoleniowiec wiedział, co robi. W 14 występach Żyro odwdzięczył się mu sześcioma golami i czterema asystami.

Nic dziwnego, że po zakurzony talent zgłosiły się silniejsze kluby. Żyro wybrał Piasta. - Wierzymy, że Michał może grać jeszcze lepiej i niedługo nawiąże do czasów, gdy występował w reprezentacji Polski, zdobywał tytuły mistrza Polski, a swoją postawą zapracował na transfer do Wolverhampton. Po tym transferze rywalizacja w linii ataku jeszcze się zwiększy, co może przynieść wiele korzyści - mówił dyrektor sportowy klubu, Bogdan Wilk.

- W ostatniej rundzie strzeliłem kilka goli. Można powiedzieć, że pokazałem wachlarz moich umiejętności, bo były bramki z lewej, prawej, głowy. Jestem pewien, że w Gliwicach również będzie bardzo dobrze - wtórował dyrektorowi zawodnik.

O ile w lidze Żyro był słaby jak cała drużyna, o tyle udało mu się błysnąć w pucharach. Nie tylko czwartkowym golem, ale też asystą w pierwszej rundzie eliminacji Ligi Europy, gdy popisał się wspaniałym podaniem przy decydującej bramce Jakuba Świerczoka. I niech te europejskie występy będą zapowiedzią zmian w karierze 28-latka. Karierze, która jeszcze może nabrać rozpędu. Wystarczy jej już pecha, bólu i ciągłych przerw. 

Masz ciekawy temat związany ze sportem? Wiesz o czymś, co warto nagłośnić? Chcesz zwrócić uwagę na jakiś problem? Napisz do nas: sport.kontakt@agora.pl

Pobierz aplikację Sport.pl LIVE na Androida i na iOS-a

Sport.pl Live
Sport.pl Live .
Więcej o: