Legia Warszawa objęła prowadzenie już w 17. minucie, gdy Artur Jędrzejczyk zacentrował z lewej strony boiska, a Tomas Pekhart popisał się celną główką. W doliczonym czasie gry pierwszej połowy Maciej Wilusz drugi raz sfaulował Luquinhasa i drugi raz obejrzał żółtą kartkę. Wydawało się, że Raków, grając w osłabieniu, nie da rady przeciwstawić się Legii, a jednak drugą połowę zespół Marka Papszuna zaczął bardzo dobrze.
Ba, w 50. minucie doprowadził do wyrównania. Marcin Cebula zagrał do wbiegającego w szesnastkę Patryka Kuna, a pomocnik Rakowa oddał celny strzał. Jędrzejczyk co prawda wybił piłkę, ale ona przekroczyła już linię bramkową.
Raków był bliski utrzymania remisu, ale w końcówce spotkania mistrzowie Polski dopięli swego. W 84. minucie Luquinhas dośrodkował w pole karne, Maciej Rosołek sprytnym dotknięciem piętą zmienił kierunek lotu piłki, która trafiła pod nogi Pekharta, a Czech z najbliższej odległości pokonał bramkarza po raz drugi.
Zdaniem trenera Rakowa Częstochowa, Marka Papszuna, sędzia pomógł Legii Warszawa. - Dwie bezwzględne decyzje spowodowały, że drugą połowę graliśmy w dziesięciu. Według mojej oceny z drugą żółtą kartką dla Wilusza można było się wstrzymać. Rywale w takich sytuacjach kartki nie dostali, to boli najbardziej. Cóż, jeżeli jednak był powód i kartka została pokazana, to ja muszę to przyjąć. Mnie jedynie dziwi, że nie ma takich reakcji w drugą stronę - powiedział Papszun.
Trener Rakowa zwrócił jednak uwagę na fakt, że jego zespół bardzo dobrze prezentował się w starciu z mistrzem Polski. - Mogę wyrazić tylko szacunek dla moich chłopaków za ich postawę i za to, że mistrz kraju nie stworzył sobie klarownych sytuacji. Doprowadziliśmy do wyrównania, dobrze się broniliśmy, groźnie kontrowaliśmy, mieliśmy kilka stałych fragmentów gry, ale w pewnym momencie zabrakło nam trochę koncentracji. Jedyna szansa bramkowa pod koniec sprawiła, że przegrywamy. Jest nam z tego powodu przykro, ale ten mecz pokazał, na jakim etapie jesteśmy po roku w Ekstraklasie - podsumował Papszun.