- Kto jest mistrzem!? - krzyknął zaraz po meczu zachrypniętym głosem stadionowy spiker. Ale kibice Legii świętowali mistrzostwo już wcześniej, bo Legia prowadziła z Cracovią już od 23. minuty. Ale nawet gdyby nie prowadziła, to do odzyskania mistrzostwa wystarczał jej w sobotę remis.
Ale remisu nie było. Legia wygrała z Cracovią 2:0, a po meczu na murawę wybiegła rozradowana cała drużyna. Już na początku drugiej połowy, kiedy Legia jeszcze prowadziła 1:0, spiker przypominał kibicom, że wspólne świętowanie na boisku w tym roku nie jest możliwe (tak było w poprzednich latach), bo murawa Legii to tzw. strefa zero, gdzie - w dobie koronawirusa - mogą przebywać tylko piłkarze oraz osoby ze specjalnymi uprawnieniami.
Posłuchali niemal wszyscy. Niemal, bo jeden z kibiców zaraz po gwizdku wybiegł na płytę, by wyściskać piłkarzy. Został z niej szybko usunięty przez stewardów, ale zanim drużyna podeszła cieszyć się z resztą kibiców pod Żyletą, czyli najzagorzalszą trybuną na stadionie przy Łazienkowskiej, najpierw na środku boiska wyściskała trenera, a potem zaczęła go podrzucać.
Po kilkunastu minutach radość na stadionie się skończyła. Teraz świętowanie przeniesie się w okolice wiślanych bulwarów, bo w tym roku to tam, a nie jak dotychczas na warszawskiej Starówce, Legia planuje dalszą celebrację mistrzostwa. O 20.45 z Portu Czerniakowskiego ma wypłynąć barka, na której zespół Vukovicia ma pływać po Wiśle. Do mostu Śląsko-Dąbrowskiego i z powrotem. Zapraszamy na Sport.pl do śledzenia relacji na żywo z mistrzowskiej fety Legii.