Jose Kante podpadł kibicom Legii w meczu ze Śląskiem (2:0), którego nie dokończył z powodu kontuzji. Nie doszłoby do tego, gdyby nie kamery Canal+, które pokazały, jak w tunelu prowadzącym do szatni zdjął koszulkę Legii i kopał ją po ziemi. O tym zachowaniu szybko dowiedzieli się kibice zgromadzeni na stadionie. Na początku drugiej połowy meczu ze Śląskiem z Żylety było słychać "Kante ch... ci na imię", a po chwili "Kante przeproś i spier...".
Od razu po zakończeniu spotkania w obronę piłkarza wziął Aleksandar Vuković. A teraz także prezes Dariusz Mioduski, który był gościem niedzielnej Ligi+ Extra. - Jose Kante bardzo ciężko pracował i mocno walczył, by wrócić na boisko. Łatwo mógł odpuścić, ale zapierniczał przez sześć tygodni, bo chciał grać. Wrócił i właściwie od razu doznał kontuzji. Frustracja i złość, które w nim się pojawiły, były ogromne i to był moment, w którym zareagował tak, a nie inaczej. Ale to jest normalne, ludzkie i wszyscy w klubie to rozumiemy. Nie postrzegamy zachowania Kante jako braku szacunku, bo Jose poprzez codzienną pracę pokazuje ten szacunek cały czas - powiedział Mioduski.
Kante w meczu ze Śląskiem doznał skręcenia stawu skokowego. Ta kontuzja eliminuje go do końca sezonu. Po 33 kolejkach Legia jest zdecydowanym liderem ekstraklasy i jest o krok od mistrzostwa. Mały krok, bo wystarczy, że w którymś z czterech kolejnych meczów zdobędzie punkt. W najbliższym zagra z Lechem w Poznaniu (sobota, 17.30).
Przeczytaj też: