Dla Korony Kielce konfrontacja z Rakowem Częstochowa była niezwykle ważna w kontekście walki o utrzymanie. Piłkarze Macieja Bartoszka z 30 punktami na koncie znajdowali się po 31 kolejkach na miejscu spadkowym, natomiast Raków miał na koncie aż 44 punkty i walczył o miano najlepszego zespołu z zespołów z dolnej połowy tabeli.
Korona zaczęła spotkanie bardzo mocno. Już po 2 minutach mogła objąć prowadzenie. Najpierw mocne uderzenie głową Lioia obronił Jakub Szumski, a po chwili musiał interweniować po raz kolejny po strzale z dystansu Peteriego Forsella. Wydawało się, że gol dla gospodarzy jest kwestią czasu. Tymczasem w 4. minucie Raków wyprowadził pierwszy groźny kontratak, który od razu skończyłem się bramką. Fran Tudor wypatrzył w polu karnym nieobstawionego Piotra Malinowskiego, a ten skierował piłkę do siatki obok Marka Kozioła.
W kolejnych minutach z dobrej strony pokazywał się Tudor. Chorwat idealnie dośrodkowywał najpierw do Malinowskiego, który został uprzedzony w ostatnich chwili przez Kozioła, a następnie próba Petera Schwarza była minimalnie niecelna.
Pierwsza groźna akcja dla Korony miała miejsce w 19. minucie. Peteri Forsell egzekwował rzut wolny z bocznej strefy boiska. Szumski z trudem sparował uderzenie wprost przed siebie. Kilka minut później centra Forsella z prawej strony trafiła wprost na głowę Papadopulosa. Napastnik Korony fatalnie uderzył głową. W 33. minucie główkował Tzimopoulos, ale Szumski nie miał problem z lekkim strzałem Greka.
W drugiej połowie między 49. a 56. minutą Raków strzelił dwa gole po strzałach Patryka Kuna. Oba zostały jednak anulowane przez system VAR z powodu minimalnych pozycji spalonych piłkarzy Marka Papszuna.
W 92 minucie powinno być 1:1. Papadopulos oddał strzał głową po dośrodkowaniu z rożnego, piłka minęła bramkarza Rakowa, a sprzed linii wybił ja Sebastian Musiolik!
W 95. minucie gospodarze mieli ostatnią doskonałą okazję na wyrównanie. Peteri Forsell uderzył z rzutu wolnego. Piłka po rykoszecie zmierzała w samo okienko, a zwycięstwo gościom zapewnił Jakub Szumski, który fenomenalną paradą wybił piłkę!
Raków ostatecznie wygrał na wyjeździe z Koroną 1:0 i wskoczył na pozycję lidera grupy spadkowej. Ekipa Papszuna ma na koncie 47 punktów. Natomiast Korona po tej porażce znalazła się w bardzo trudnym położeniu. Nie wygrała piątego meczu z rzędu, a co więcej na pięć kolejek przed końcem traci trzy punkty do Arki Gdynia i aż pięć do Wisły Kraków, która ma rozegrany jeden mecz mniej.
W drugim spotkaniu grupy spadkowej Arka Gdynia pokonała Zagłębie Lubin 3:2. Gospodarze zrobili wielki krok w kierunku utrzymania w ekstraklasie. Bramki dla piłkarzy Mamrota strzelili: jednego Michał Nalepa i dwa Maciej Jankowski, a dla gości Bartosz Białek (już 8. gol w sezonie) i Dejan Drażić. Arka prowadziła już 2:0, potem sędzia anulował gola Oskara Zawady na 3:1. Zagłębie zdołało doprowadzić do remisu za sprawą pięknego uderzenia Drazicia. Po paru minutach goście mogli prowadzić, ale strzał Damjana Bohara zatrzymał się tylko na słupku.
To nie był koniec emocji w tym meczu. W 69. minucie Mateusz Młyński znakomitym dryblingiem zwiódł obrońcę i wyłożył piłkę do Jankowskiego, który mocnym strzałem z pierwszej piłki zaskoczył Dominik Hładuna. W 77. minucie goście musieli grać w osłabieniu po dwóch żółtych kartkach i w konsekwencji czerwonej dla Alana Czerwińskiego.
Arka obecnie ma 33 punkty, o trzy więcej od Korony. Gdynianie tracą tylko dwa punkty do Wisły Kraków, która o 20:30 podejmie imienniczkę z Płocka.