Faza zasadnicza ekstraklasy za nami. W piątek rozpoczęła się walka o utrzymanie w grupie spadkowej. W pierwszym meczu Zagłębie Lubin rywalizowało z ŁKS-em Łódź. Gospodarze byli na trzecim miejscu w grupie spadkowej, a goście na ostatnim. Zagłębie przystąpiło do tego meczu bez swojego lidera, Filipa Starzyńskiego, ale z Bartoszem Białkiem od 1. minuty w ataku, który nazywany jest "Nowym Robertem Lewandowskim".
Antybohaterem pierwszej połowy był Jakub Wróbel. Napastnik gości w 7. minucie strzelił gola, który nie został uznany, bo zanim oddał strzał, faulował rywala. Sędzia skorzystał z wideoweryfikacji i anulował bramkę. Zawodnik ŁKS-u w ciągu kolejnych 30 minut złapał dwie żółte kartki i w 38. minucie wyleciał z boiska. Gospodarze bardzo szybko wykorzystali przewagę jednego zawodnika - już w 44. minucie wyszli na prowadzenie. Gola strzelił Damian Bohar, a kapitalną asystą (prostopadłe podanie) popisał się Sasa Zivec.
W drugiej połowie Zagłębie dominowało, ale niewiele z tego wynikało. Akcje Białka czy Bohara nie stanowiły większego zagrożenia dla bramki gości. ŁKS z kolei próbował swoich szans po rzutach wolnych, ale brakowało dokładności przy ich wykonywaniu. Gospodarze zasłużenie wygrali 1:0 i odnieśli cenne zwycięstwo w walce o utrzymanie. Mają 41 punktów i zajmują pierwsze miejsce w grupie spadkowej. Goście po tej porażce pozostają na ostatnim, ósmym miejscu. Mają na koncie tylko 21 punktów i są coraz bliżej spadku z ekstraklasy.