Nie chcieli go oddać za mniej niż milion euro. Znów błysnął, ale ma wielkiego pecha

Chociaż ma tylko 24 lata, to w Ekstraklasie zagrał już ponad 140 spotkań. Chociaż rozegrał 140 spotkań, to jako zawodnik ofensywny zdobył tylko 6 goli. Choć jego klub nie chciał go sprzedać za mniej niż milion euro, to jego nazwisko przeciętnemu kibicowi powie niewiele. Marcin Cebula znów błyszczy w Koronie i znów ma pecha.

Niegdyś podkreślano, że ma problem z celnością. Rozbił przez to nawet nos Danielowi Gołębiewskiemu. Kopał akurat piłkę w kierunku bramki, ale trafił w twarz stojącego niedaleko kolegi. Polała się krew i zrobiło się nieprzyjemnie. Innym razem wbił ostrą lotkę do gry w nogę Bartosza Kwietnia, również niespecjalnie, chciał go tylko nastraszyć. Treningowych sytuacji, w których piłka, zamiast lecieć prosto, szła na boki, też było multum. W jednym z wywiadów przyznał, że często paraliżował go meczowy znacznik. Kiedy na zajęciach wiedział, że jest szykowany do wyjściowego składu, głowa przestawała mu współpracować z nogą. Co innego chciał, co innego wychodziło. - Podania nie trafiały do kolegów, strzały w bramkę, dośrodkowania albo łapał bramkarz, albo lądowały poza boiskiem. – Nawet biegałem jakoś krzywo – opisywał to w rozmowie z "Przeglądem Sportowym".

Zobacz wideo Pekhart nową gwiazdą ligi? "Typowy lis pola karnego"

Cebula ze szczęśliwym golem

W ostatniej kolejce w meczu Zagłębia z KoronąCebula zdobył bramkę. Wyglądała efektownie. Po podaniu od Jacka Kiełba przyjął piłkę na klatkę piersiową z jednoczesnym wyrzuceniem jej lekko do przodu. Gdy futbolówka była jeszcze w powietrzu uderzył ją prawą nogą z okolic jedenastego metra. Piłka wpadła do bramki tuż przy słupku. W powtórkach było jednak widać, że to był rykoszet. Piłka odbiła się od kolana jednego z obrońców Zagłębia. Gdyby nie to prawdopodobnie dla Cebuli ta akcja skończyłaby się jak na tych treningach, w których niegdyś dostawał deprymujące go znaczniki. Korona dzięki bramce ofensywnego pomocnika zremisowała 1:1 i wywiozła z Lubina cenny punkt. Sam piłkarz rozegrał dobre zawody. Chwalony był też za niedawny mecz z Wisłą Płock, w którym notabene też wpisał się na listę strzelców. Cebula wtorkowego starcia z Zagłębiem nie będzie jednak wspominał dobrze.

Kontuzje po wznowieniach

W jednej z ostatnich akcji pierwszej połowy bez kontaktu z przeciwnikiem piłkarz złapał się za nogę. W środę rano był na badaniach rezonansem magnetycznym. Po południu potrzebna była jeszcze dodatkowa konsultacja. Nikt nie chciał informować, jaka jest diagnoza. W piątek wątpliwości nie rozwiał trener Maciej Bartoszek.

- Co do Marcina Cebuli, to cały czas poddajemy go diagnozom. Możliwa jest operacja, ale chcemy podjąć jak najlepszą decyzję, dlatego wciąż czekamy na ostateczne informacje. Myślę, że potrwa to jeszcze parę dni, w tym momencie jest to sprawa, która spędza mi sen z powiek, wiemy dobrze, że Marcin jest ważnym ogniwem w zespole, natomiast chcemy podjąć najsłuszniejszą decyzję - podkreślił Bartoszek.

To oznacza, że zawodnik wyłączony z gry będzie w najbliższym meczu z Lechem.

Cebula i problemy zdrowotne to osobny temat, dość pechowy. W tym roku z powodu urazu piłkarz nie dokończył już drugiego meczu. W marcu skręcił staw skokowy, grając w spotkaniu z Lechią. Przerwa w rozgrywkach spowodowana epidemią koronawirusa sprawiła, że nie stracił zbyt wielu meczów. To było takie szczęście w nieszczęściu. Kiedy po wznowieniu ligi Cebula w swoim trzecim meczu strzelił dla drużyny drugiego gola i był w dobrej formie, okazało się, że grać znowu nie będzie mógł. Te wznowienia gry po przerwach stały się jego zmorą.

Na początku roku podczas zimowych przygotowań miał kłopot z mięśniem przywodziciela. Wiosną 2019 roku z walki o grupę mistrzowską wyłączył go uraz mięśnia czworogłowego uda. W lipcu 2018 roku, kiedy zaczynał się nowy sezon, ofensywny pomocnik naderwał więzadła poboczne w kolanie. To wykluczyło go z gry na ponad miesiąc. Jeśli teraz okaże się, że Cebula nie zagra do końca rundy, trener Maciej Bartoszek będzie miał czego żałować.

Talent na milion euro

Cebula już dawno uważany był za spory talent w naszej ligowej piłce. Gdy unormowała się sprawa jego kontraktu, chętnie z jego usług korzystał Gino Lettieri. Skrzydłowy dysponował dobrą szybkością, radził sobie z rywalami, dogrywał piłki kolegom, choć sam strzelał niewiele. Statystyki ofensywnego pomocnika, pod względem goli przy 140 meczach w Ekstraklasie pokazują 6 trafień. Na te liczby trzeba też jednak odpowiednio spojrzeć. 140 meczów to jak na 24-latka liczba duża. Tyle że Cebula nie jest piłkarzem, który w tych 140 meczach przebywał na boisku od początku do końca. Często wchodził na końcówki spotkań, a jeśli grał od początku, to zwykle był zmieniany w drugiej połowie. Jego średnia w 140 starciach najwyższej klasy rozgrywkowej wynosi tylko 50 minut. W ostatnim czasie zaczęło się to jednak poprawiać, a zawodnik jest teraz ważnym ogniwem w zespole trenera Bartoszka. Ważnym też dla Korony i kibiców. Cebula w klubie pojawił się w wieku 12 lat. Przybył drogę od juniora do gracza pierwszej jedenastki, a na ręku miał też opaskę kapitana. Piłkarz grał również w kadrze U-19 (3 mecze) i U-20 (6 meczów) i przez ten czas wzbudzał zainteresowanie innych klubów. W połowie 2018 roku wydawało się, że sięgnie po niego Jagiellonia Białystok. Sam Cebula tym informacjom nie zaprzeczał, choć trener Gino Lettieri dał wyraźny znak, że tak łatwo do transferu na Podlasie nie dojdzie.

- Jak Jagiellonia zapłaci milion euro za Marcina, to wtedy możemy na ten temat porozmawiać. Przez pięć lat Marcin nikogo nie interesował. Przez rok go odbudowaliśmy, teraz inne drużyny myślą, że dostaną go za trzy orzechy. Tak nie będzie - mówił wówczas Lettieri pytany o sprawę przez „Echo Dnia”.

Ostatecznie pomocnik przedłużył jednak kontrakt w Kielcach o rok z opcją na kolejne 12 miesięcy. Grał zatem w klubie przez dwa lata. Ta umowa wygasa 30 czerwca tego roku. Co będzie dalej? Jego menadżer na razie mówi, że musi skupić się na jego zdrowiu. Dalszych planów nie chce zdradzać.

Jeśli do rozstania z Koroną dojdzie, pewnie będzie to dla Cebuli trudny moment. 12 lat w jednym klubie, to jak na polskie warunki czas długi. Cebula ma w Kielcach znajomych i sporo wspomnień. Nie każdy wie, że zawodnik chętnie pomaga też młodym piłkarzom z lokalnych klubów, wspiera ich sportowym sprzętem i zachęca do dalszej pracy na boisku.

Na razie jednak znów będzie musiał pomóc sobie sam, a jeśli będzie operowany, powalczyć o powrót do pełni zdrowia.

Przeczytaj także:

Więcej o: