Wychowanek Wisły i dawna gwiazda Legii przestrzega "Białą Gwiazdę". "To może się powtórzyć"

- Mam nadzieję, że tak jak przed pandemią, Wisła będzie ostro walczyła. Bo jeżeli do tego nie wróci, to wynik 0:7 z jesieni może się powtórzyć - mówi Marcin Jałocha. Z wychowankiem Wisły, który z Legią zdobywał tytuły i grał w Lidze Mistrzów, rozmawiamy przed niedzielnym meczem Wisła - Legia w 28. kolejce Ekstraklasy. Relacja na żywo na Sport.pl od godz. 17.30.

W tabeli Ekstraklasy Legia jest pierwsza, a Wisła 13. Drużyna z Warszawy ma 54 punkty i o pięć wyprzedza drugiego Piasta Gliwice, który w 28. kolejce już zagrał i wygrał 2:1 w Kielcach z Koroną. Krakowianie mają 31 punktów, tylko o dwa więcej od Korony, która jest już w strefie spadkowej.

Zobacz wideo Piotr Parzyszek: Już czytałem, że Piast już wie jak się goni. Nie ukrywam, chcemy gonić

Łukasz Jachimiak: Czy Wisła ma dziś coś takiego, czego Legia może jej zazdrościć?

Marcin Jałocha: Chyba nie.

Nie jest tak, że każdy klub chciałby mieć kogoś takiego jak Kuba Błaszczykowski i kogoś takiego jak 17-letni Aleksander Buksa?

- Ale Legia ma dobry zespół, mocny skład i pewnie idzie po mistrzostwo Polski. Nie widzę w Wiśle zawodników, których Legia by potrzebowała. Oczywiście patrząc tylko czysto piłkarsko.

No właśnie - Kuba jest dla Wisły takim symbolem, jakiego Legia chyba w tym momencie nie ma?

- To prawda, Kuba Błaszczykowski to ikona Wisły, to jest całkiem inna historia od historii wszystkich dzisiejszych legionistów. Kuba jest po prostu bezcenny. Wrócił w bardzo trudnych czasach, bardzo pomógł i ciągle pomaga.

A Buksa to według Pana tak dobra inwestycja, jak Michał Karbownik w Legii? Jeden ma 17, drugi 19 lat, pewnie wkrótce obaj odejdą z ligi za duże pieniądze.

- Na ten moment na Karbowniku można zarobić lepiej. On gra regularnie, widać, że w Ekstraklasie już sobie radzi bardzo dobrze. Natomiast Buksa zaczął nieźle, strzelił swoje pierwsze gole, ale też szybko zdjął nogę z gazu. Ostatnio jego pozycja w drużynie trochę się pogorszyła. Tydzień temu z Piastem wyszedł w podstawowym składzie i nic nie pokazał. Chociaż akurat w Gliwicach cała Wisła nic nie pokazała. Zobaczymy, w jakim wymiarze Buksa będzie grał w kolejnych meczach. Jeśli ma być bardzo dobrym piłkarzem, to musi chwytać swoje szanse, musi już teraz stać się zawodnikiem, od którego trenera zaczyna ustalanie składu, a nie takim, którego wpuszcza na końcówki.

W Gliwicach Buksę zmienił Paweł Brożek. Jak duża to strata dla Wisły, że kilka dni temu złamał rękę? Na Legię wykrzesałby z siebie coś ekstra?

- Paweł Legii trochę goli nastrzelał, na pewno dla niego to byłby wyjątkowy mecz. Wielka szkoda, że w swoim ostatnim sezonie złapał taką kontuzję i że pewnie w taki sposób skończy karierę. W Wiśle nie ma gwiazd, które same mogłyby wygrać mecz, zwłaszcza z Legią. Ale Brożek w takich starciach, i w momentach, w których trzeba walczyć o utrzymanie w lidze, mógłby być bezcenny. Jednak mam nadzieję, że tak jak przed pandemią, Wisła będzie ostro walczyła, że będzie kolektywem. Bo jeżeli do tego nie wróci, to może się okazać, że wynik 0:7 z jesieni może się w niedzielę powtórzyć.

Aż tak?

- Jeżeli Wisła zagra tak słabo jak w Gliwicach, to Legia będzie potrafiła wykorzystać jej słabość. I wtedy wynik naprawdę może być bardzo wysoki.

Gdyby Wisła przegrała u siebie z Legią 0:7, to pewnie trochę odżyłyby wspomnienia "Niedzieli cudów", gdy przegrała z Legią na Reymonta 0:6.

- To już jest historia. Ja w tamtym meczu nie grałem. I nie chcę do niego wracać.

"Niedziela cudów" kończyła sezon 1992/1993, a Pan z Wisły do Legii przeszedł w połowie tamtych rozgrywek. To nie był transfer, który wywołałby tak niezdrowe emocje, jak w ostatnich latach przenosiny z Krakowa do Warszawy Krzysztofa Mączyńskiego czy Radosława Cierzniaka?

- Ja nie miałem żadnych problemów. Czasy były spokojniejsze. Teraz każde słowo i każdy gest są monitorowane, wszystko jest interpretowane i różne rzeczy są przypisywane zawodnikom. A duże znaczenie ma i to, że całkiem niedawno Wisła i Legia przez parę ładnych lat ostro rywalizowały o tytuły, natomiast kiedy ja przechodziłem z Krakowa do Warszawy, to one praktycznie rywalami nie były. Wtedy wielkie emocje wzbudzały transfery na linii Legia - Widzew czy Legia - Lech. No i oczywiście przejście z Wisły do Cracovii zawsze byłoby trudne. Mam nadzieję, że za jakiś czas złe emocje między Legią a Wisłą opadną.

Trudno w to uwierzyć, pamiętając, jak niecałe dwa lata temu Łukasz Surma został trenerem juniorów Wisły, a pięć dni później zrezygnował, bo nie podobał się kibicom. Wychowankowi Wisły mieli oni za złe, że kiedyś w trakcie meczu Legia - Wisła grając w Legii ucałował jej herb.

- Czasem lepiej czegoś nie powiedzieć i nie zrobić, wtedy się ma mniej problemów. Ale naprawdę mam nadzieję, że Krzysiek Mączyński i Łukasz Surma wrócą kiedyś na Reymonta, bo są wychowankami klubu i na pewno mogliby pomóc.

Pan między Wisłą i Legią stawia znak równości, bo w Wiśle uczył się piłki, a w Legii odniósł największe sukcesy, z mistrzostwami Polski i występami w Lidze Mistrzów?

- To są moje dwie miłości, dwa ukochane kluby. Serce mam rozdarte, kiedy są takie mecze jaki będzie w niedzielę. I po przejściu do Legii zawsze trudno emocjonalnie mi się przeciw Wiśle grało. W tym sezonie bardzo życzę Legii mistrzostwa, a Wiśle utrzymania. I wierzę, że w kolejnych latach Wisła się tak odbuduje, żeby znów mogła grać o tytuły.

Wróćmy na ziemię - trener Piasta, Waldemar Fornalik, dziwił się, że przeciw jego drużynie Wisła nie grała w piłkę, tylko polowała na kości. Pan też tak to widział?

- Wisła przede wszystkim słabo wyglądała fizycznie. I dlatego piłkarze nie nadążali, byli spóźnieni, trafiali w przeciwnika, a nie w piłkę. Dlatego momentami wyglądało to brutalnie.

Było 0:4 w Gliwicach, byłą utrata Brożka, jeśli jeszcze za chwilę dojdzie porażka z Legią, to wznowienie Ekstraklasy będzie dla Wisły bardzo nieudane. Strefa spadkowa jest blisko.

- Wisła zaskoczyła po zimowej przerwie. Grała wtedy bardzo dobrze, zbierała punkty, było widać, że maszyna dobrze funkcjonuje. A teraz, po przerwie przez pandemię, Legia gra bardzo dobrze, a Wisła bardzo źle. Musi się szybko budzić. Widać, że Korona Kielce gra nieźle, będzie Wiśle deptała po piętach.

W tej kolejce właśnie przegrała z Piastem. Tylko czy Wisła może to wykorzystać i urwać Legii jakieś punkty?

- Nic na to nie wskazuje. Ale w polskiej lidze różnie bywa. Nie wierzę, że Legia nagle straci formę i zacznie źle grać. Nadzieja w tym, że może Wisła się bardzo zmobilizuje na mecz z odwiecznym rywalem. Może duża będzie chęć rehabilitacji za 0:4 z Gliwic.

To jaki będzie wynik?

- Zdecydowanym faworytem jest Legia, ale mam nadzieję, że będzie remis. Legii by nie zaszkodził, przewagę nad Piastem nadal miałaby sporą. A Wiśle punkt by się przydał i dodałby jej wiary w walce o utrzymanie.

Więcej o:
Copyright © Agora SA