W pierwszej połowie Jagiellonia Białystok przeważała, częściej utrzymywała się przy piłce, a Cracovia była schowana za podwójną gardą i czekała na swoje szanse z kontrataków. Jednak obie drużyny były rażąco nieskuteczne, gdy pochodziły pod bramkę rywali. Festiwal niecelnych strzałów, tak najlepiej określić pierwszą część spotkania.
W 60. minucie Rafael Lopes wygrał starcie oko w oko z Dejanem Iliewem, ale choć piłka wylądowała w siatce, to gol nie został uznany. Sędzia odgwizdał spalonego. Chwilę później Taras Romanczuk główkował po zagraniu z rzutu rożnego, ale piłka poszybowała obok słupka. Później Ukrainiec z polskim paszportem próbował zaskoczyć bramkarza strzałami z dystansu, ale uderzał bardzo niecelnie. Brak precyzji odnosi się jednak do wszystkich zawodników niedzielnego spotkania. Pierwszego i jedynego gola w tym meczu strzelił Przemysław Mystkowski, który w 88. minucie wykorzystał dobre podanie Jakuba Wójcickiego wzdłuż bramki. Mystkowski pojawił się na minucie 120 sekund wcześniej. Później wynik się już nie zmienił.
Po 27 kolejach liderem PKO Ekstraklasy jest Legia Warszawa, która ma 54 punkty. Cracovia zajmuje czwarte miejsce (42 pkt), zaś Jagiellonia jest siódma i dzięki wygranej ma już tylko dwa "oczka" mniej niż zespół Michała Probierza.